Na pozór trywialna opowieść Na pozór trywialna opowieść
Przemyślenia

Na pozór trywialna opowieść

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Ponury żart oficyny wydawniczej związanej ze znanym środowiskiem podejrzanych prozaików-awanturników z Inowrocławia. Grupa ta, skłonna do szyderstwa i nieprzyzwoitych gestów, tym razem wzięła na celownik nadchodzące katolickie święto.

Książka, o której mowa, napisana pod znaczącym pseudonimem (wsłuchajmy się w brzmienie: D-M-N LICHO-), skrywającym utalentowanych tchórzów literatury, ma formę autobiografii. To na pozór trywialna opowieść o losach biseksualnego mężczyzny, jedynaka, która popadł w głęboki konflikt psychologiczny z własnym ojcem. Chłopak porzuca dom rodzinny, zaczyna cenić i sławić wszystko, czego nie cenił jego ociec. Nie rozumie, że w gruncie rzeczy jest tylko lustrzanym odbiciem ojcowskiej osobowości; ten bunt to zależność, a nie wolność, lecz w swej neurozie mężczyzna nie zdaje sobie z tego sprawy. Bunt dotyczy również kuriozalnych aspektów bytu: przykładowo, ociec lubił patrzeć w niebo – syn nigdy nie podnosił głowy; ojciec podziwiał ptasie skrzydła – syn wolał kopyta. Czytelnicy tej książki właściwie dopiero na ostatniej stronie dowiadują się, że przeczytali autobiografię diabła.

Czyż nie jest wyrazem złego stylu publikować w przededniu celebracji Zmartwychwstania Zbawiciela zbeletryzowane dzieje Jego Wroga?

Inowrocławska literatura przeżywała różne okresy, ale obecny jest bez wątpienia najbardziej niemoralny. Chciałbym przyczepić się do warsztatu twórców Mojego życia, ale niestety, w tym względzie byli doskonali: czyta się to znakomicie, choć, podkreślam, z końcowym zażenowaniem.

Czytaj również:

Szkielet historii i ciało teraźniejszości Szkielet historii i ciało teraźniejszości
i
Mieczysław Wasilewski, rysunek z archiwum
Przemyślenia

Szkielet historii i ciało teraźniejszości

Paulina Małochleb

Teraźniejszość może być przybliżana i tłumaczona poprzez opowieści o przeszłości. Jednak tego typu narracje niosą ryzyko, że zostaną niezrozumiane i zinterpretowane tylko jako dawne dzieje. 

„A zatem nie ma już »teraz«, ponieważ przeszłość pochłonęła teraźniejszość, zamieniła ją w ciąg obsesyjnych powtórzeń, a to, co wydawało się nowe – co wydaje się dziać teraz – jest jedynie odgrywaniem jakiegoś ponadczasowego schematu” ‒ pisał w zbiorze esejów Dziwaczne i osobliwe Mark Fisher, filozof i teoretyk kultury. W elegijnym tekście opublikowanym tydzień po jego śmierci w 2017 r. na stronie „Guardiana” Simon Reynolds stwierdził, że dla młodszych pokoleń najważniejsza była teza Fishera dotycząca prywatyzacji cierpienia psychicznego – dokonanej przez praktyki kapitalistyczne i polegającej na przekonaniu, że to jednostka ponosi pełną odpowiedzialność za stany psychoemocjonalne. W ten sposób problem dotykający milionów staje się ich własną sprawą, na którą system nie ma wpływu i za którą nie odpowiada. Dla polskich czytelników blog Fishera – o nazwie K-punk – prowadzony na początku lat dwutysięcznych nie był z pewnością tak ważnym punktem odniesienia jak dla brytyjskich odbiorców, ale jego tezy krążą i w systemie coraz bardziej drapieżnego kapitalizmu, strojącego się w szatki work-life balance, brzmią coraz mocniej.

Czytaj dalej