Najlepsze polskie książki dekady
i
ilustracja z archiwum: Daniel Mróz, 1954 r
Doznania

Najlepsze polskie książki dekady

Paulina Małochleb
Czyta się 7 minut

Pytanie o najlepsze i najgorsze książki z ostatnich lat dla krytyczki intensywnie czytającej jest niestety zadaniem morderczym. Odradzam ten zawód wszystkim lubiącym książki – to najprostszy sposób, żeby przestać czuć jakąkolwiek sympatię do literatury. Bestsellery często są nieprawdopodobnie durne i wtórne, z tak koślawą składnią, że podmiot rzadko kiedy pasuje do orzeczenia, a dopełnienia to już dzikie pola języka. Książki, na które czekam z zapartym tchem, pojawiają się rzadko, większość z początku wydaje się interesująca, ale mniej więcej w połowie okazuje się mało satysfakcjonująca, a jakieś 90% publikacji branży wydawniczej to marnowanie lasów. Najbardziej zaś męczy konieczność czytania co dwa lata autorów, którzy z równą męką, a na muszce wydawnictwa, piszą na akord kolejne książki.

Może to, co piszę, wyda się Państwu cyniczne, ale po mojej stronie stoją matematyka i logika, rachunek prawdopodobieństwa oraz zwykły rozsądek – ile arcydzieł jesteśmy w stanie wytworzyć w ciągu roku? Arcydzieło przecież na tym między innymi polega, że pojawia się rzadko, że trzeba go ze świecą szukać, że oszałamia czytelników.

Moim zdaniem z arcydziełem mamy do czynienia, gdy kolejne pokolenia albo chociaż różne grupy (społeczne i wiekowe) biorą na warsztat lekturowy i krytyczny wybitne książki, bo to czytelnicy tworzą arcydzieło, a nie autor. O taki rodzaj zaś wymiany myśli w Polsce dzisiaj trudno i to jest nasza wina – czytelników, którzy konsumują literaturę, a o niej nie rozmawiają – że nie mamy dzisiaj arcydzieła.

I w takim momencie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Podsumowanie dekady w literaturze światowej
i
Ilustracja z archiwum: Daniel Mróz, 1954 r.
Doznania

Podsumowanie dekady w literaturze światowej

Paulina Wilk

Dużo można napisać o mijającej dekadzie w literaturze światowej, ale ponieważ jej największą bolączką jest nadprodukcja tytułów i nadmiar słów, to podsumowanie ograniczam do 10 zwrotnych zdarzeń w galaktyce Gutenberga. Potwierdzają one, że im czasy dla książek trudniejsze, tym dla literatury lepsze.

1. Triumf testymoniali

W tym dziesięcioleciu głęboki zachwyt zbudziły książki operujące szczerością, wydobyte z trzewi przeżycia, które utalentowani autorzy przemienili w świetną literaturę. Jak w całej naszej kulturze, tak w pisarstwie trwa festiwal subiektywizacji, indywidualizacji oraz moda na testymoniale. Gdy miliardy ludzi robią sobie selfie, pisarze bardziej jednoznacznie skierowują uwagę na samych siebie i z własnych doznań tworzą historie najsilniej przejmujące czytelników. Na tym autotematycznym firmamencie najjaśniej zaświeciła gwiazda norweskiego autora Karla Ove Knausgårda i jego wielotomowa Moja walka – opis zmagań z samym sobą i rodziną. Hipnotyzował, zachwycał, budził spory, bo podjął się najtrudniejszego – zapisu życia w całej złożoności. W kręgu anglosaskim wielkie wrażenie zrobił Edward St Aubyn, jego pięciotomowy cykl autobiograficzny o Patricku Melrosie, zapis doznanej przemocy oraz jej rozległych autoagresywnych następstw, okazał się triumfem nad cierpieniem i dowodem na to, że literatura może ratować życie.

Czytaj dalej