Namiętność w katedrze
Przemyślenia

Namiętność w katedrze

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Jeszcze nie ostygły pradawne belki podtrzymujące sklepienie katedry Notre Dame, kiedy Wydawnictwo BLG wypuściło na nasz rynek powieść pod tytułem W ogniu katedry.

Na pierwszy rzut oka mamy tu do czynienia z udanym romansem pomiędzy wysoko postawionym urzędnikiem kościelnym Richelieu a Cyganką Papuczą (tytułowy ogień to prawdopodobnie ogień międzyludzkiej namiętności). Gdzieniegdzie pojawia się ciekawa, mroczna postać garbatego niemowy, która nadaje historii nieco gotyckiego wymiaru.

Czytelnik szybko jednak orientuje się, że W ogniu katedry to nic innego jak plagiat powieści Wiktora Hugo, w którym byle jak pozmieniano nazwiska bohaterów i dodano kilka kosmetycznych zabiegów językowych mających spotęgować wrażenie, że obcujemy z dziełem współczesnym.

Wydawcy dobrze wiedzieli, że prawa autorskie wygasły, że minęło już znacznie więcej niż 75 lat od śmierci francuskiego powieściopisarza i w związku z tym mogą sobie pozwolić na wiele. Pisarz Dupre prawdopodobnie nie istnieje. Skorumpowana krytyka literacka przyklasnęła projektowi, okrzykując książkę mianem arcydzieła. Nikogo nie zastanawia, że, biorąc pod uwagę czas potrzebny do złożenia i wydrukowania powieści, ta musiała zostać napisana w maksymalnie kilka dni.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to przykre i żenujące realia współczesnego rynku wydawniczego. Ale z drugiej strony rzecz czyta się znakomicie i z przyjemnością, więc po co się unosić i zniechęcać kogoś do lektury.

 

Czytaj również:

Eseje o wszystkim dla każdego
Rozmaitości

Eseje o wszystkim dla każdego

Tomasz Wiśniewski

Pokusiłbym się o twierdzenie, że to najważniejsza publikacja ostatnich lat. Bez wątpienia szczytowe osiągnięcie XXI-wiecznej humanistyki. Dzieło, z którego każdej stronicy tchnie żywa moc intelektu i życzliwa troska o dobro naszego społeczeństwa. Jest to jedna z najprzenikliwszych analiz kondycji współczesności. Ponadto genialne dzieło Whitersona zawiera najbardziej prawdopodobne prognozy dotyczące kształtu globalnego jutra. To przenikliwe spostrzeżenia, które na długo zapadają w pamięć. Mocne, bulwersujące fakty i słuszne wnioski. Wreszcie propozycje zmian, które przynoszą nadzieję.

Na proste pytanie, o czym jest ta książka, najlepiej odpowiedzieć, nawiązując do tytułu: o wszystkim. Liczy sobie kilkadziesiąt tysięcy stron i jej treść została wygenerowana komputerowo: połączono we wszystkie możliwe kombinacje wszelkie zdania, których podmiotem są: „Przyszłość”, „Społeczeństwo”, „Człowiek”. Ktoś może powiedzieć, że efekt niekiedy jest niezrozumiały, a całość niezwykle uciążliwa w lekturze. Bo co na przykład zrobić z takim zdaniem, jak: „Społeczeństwo to pies, który w środy suszy włosy” lub „Człowiek to elektroniczne urządzenie wyposażone w dętkę”?

Czytaj dalej