Nie musimy decydować raz na całe życie
i
Budapeszt, fot. Thomas Depenbusch (źródło: Wikimedia Commons)
Przemyślenia

Nie musimy decydować raz na całe życie

Rozmowa z Ireną Makarewicz
Maciej Stroiński
Czyta się 16 minut

Irena Makarewicz, tłumaczka literatury węgierskiej, studiowała enologię w Budapeszcie i filozofię w Warszawie. Od wielu lat zafascynowana osobą i twórczością Sándora Máraiego, przekładała jego opowiadania (Magia, Stara miłość), powieści (Pokój na Itace, Pokrzepiciel, Sąd w Canudos, Trzydzieści srebrników, Rozwód w Budzie), eseje i felietony (Kronika Niedzielna). Tłumaczyła również utwory Györgya Spiró (Salon Wiosenny, Diavolina) i Dezső Kosztolányiego (Złoty latawiec). Odkrywa dla polskiego czytelnika nieznanych wcześniej węgierskich autorów, np. Alberta Wassa (Czarownica z Funtinel), Miklósa Bánffyego (Trylogia siedmiogrodzka, na razie we fragmentach) i Gábora Zoltána (Orgia). Nagrodzona przez Fundację Milána Füsta przy Węgierskiej Akademii Nauk. Członkini kapituły Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego.

Maciej Stroiński: Jakieś wspomnienia związane z „Przekrojem”? Ja zacząłem czytać na początku tego wieku, gdy pisała tu Masłowska. Nic nie rozumiałem, ale robiło wrażenie.

Irena Makarewicz: Moje wspomnienia są fragmentaryczne, a przede wszystkim sięgają dużo dalej wstecz. „Przekrój” to była dla mnie ostatnia strona, z „Humorem zeszytów” i profesorem Filutkiem, jego psem Filusiem, żarciki i kawały, nad którymi się zaśmiewałam, jakieś bon moty, które mi imponowały. Te wspomnienia muszą pochodzić chyba jeszcze z wczesnych czasów szkoły podstawowej, bo nie wszystko wtedy rozumiałam, rolę Internetu odgrywały starsze siostry, ale przyznam, że nie zawsze pytałam, lubiłam taki stan zawieszenia, uczucie pewności, że mogę się dowiedzieć, ale na razie niech będzie trochę tajemniczo, trochę dziwnie, trochę sama sobie coś wymyślę…

Pamiętam ówczesny format „Przekroju”, papier, na którym był drukowany, układ tej ostatniej strony, kreskę Zbigniewa Lengrena, ale nie pamiętam ani jednego artykułu ze środka. Zastanawiam się, gdzie ja go mogłam czytać, bo przecież nie w domu, u nas kupowało się czasem „Express Wieczorny”, na więcej nie starczało. I majaczą mi się jeszcze pierwsze okładki, takie inne, kolażowe. Może podczytywałam go przez wystawę w kiosku i stąd to wspomnienie okładek? Tak czy owak, coś tam sobie zapamiętałam, coś zakiełkowało, bo na przykład zaczęłam zbierać aforyzmy. Przeznaczyłam na nie 60-kartkowy zeszyt w kratkę i tam je zapisywałam.

Z czytaniem „Przekroju” teraz mam zupełnie inaczej, po prostu kupuję go na lotnisku i mam lekturę na cały wyjazd. Najpierw czytam to, co najciekawsze dla mnie, potem wracam na początek i czytam resztę, bo wiesz, ja lubię czytać od deski do deski. To straszna cecha, straszna w sensie niewygody życiowej, wyrzutów sumienia, jeśli czegoś nie przeczyta się od początku do końca. Na tak zwane stare lata bardziej martwi mnie to, że już nie zawsze pamiętam, skąd coś wiem; wiem, że wiem, ale nie wiem skąd.

Ja Ci powiem, skąd wiesz: z pracy nad tłumaczeniami! Tłumacząc, sprawdzasz całą masę rzeczy, bo poza słówkami weryfikuje się fakty, nazwiska itd. – i jakoś tak wpada. W ten sposób dowiedziałem się na przykład, co to jest trznadel w armaniaku (najokrutniejsza potrawa świata) albo wino typu zlewka, czyli cuvée. Wiem, skąd to wiem, bo przetłumaczyłem tylko jedną książkę. (śmiech) Dotykam dwóch spraw, które Cię do

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Małpka i kataryniarz – rozmowa z Antonią Lloyd-Jones
i
Zdjęcie dzięki uprzejmości Antonii Lloyd-Jones
Opowieści

Małpka i kataryniarz – rozmowa z Antonią Lloyd-Jones

Mikołaj Gliński

Wiedziałam, że Olga Tokarczuk ma szanse pewnego dnia otrzymać Nagrodę Nobla, ale nie odnosiłam tego wyróżnienia do własnej pracy – z tłumaczką książek Olgi Tokarczuk na język angielski rozmawiał Mikołaj Gliński

Mikołaj Gliński: Jakie to uczucie być tłumaczką laureatki Nagrody Nobla? Czy to właśnie stanowi największy cel wszystkich tłumaczy, ukoronowanie ich pracy?

Czytaj dalej