Czy zrealizowanie utopii jest możliwe? Czy szukając idealnego świata, odrywamy się od rzeczywistości, czy raczej ją kształtujemy? I czy tworzenie alternatywnych rzeczywistości musi być powiązane z sektą? Z Katarzyną Boni, autorką reportażu Auroville. Miasto z marzeń (wyd. Agora 2020), rozmawia Stasia Budzisz
Stasia Budzisz: Do jednej ze wspólnot miasta przyszłości – Auroville trafiłaś przypadkiem w 2009 r. Nic o nim nie wiedziałaś, ale szybko cię to, co zastałaś, przeraziło i uciekłaś. Co się takiego wydarzyło?
Katarzyna Boni: Poróżowałam wtedy sama po południu Indii i w pewnym momencie poczułam, że ta podróż nie ma sensu, bo polega tylko na tym, że odhaczam kolejne miejsca z przewodnika. Stwierdziłam, że to dobry moment, żeby pójść na wolontariat. Znalazłam wspólnotę, która sadzi drzewa i tak trafiłam do Auroville, choć nie w samym mieście, a na jego obrzeżach. Kiedy wybierałam wolontariat, nawet nie wiedziałam, że to jest aurovillska wspólnota, po prostu spodobał mi się pomysł sadzenia drzew w zamian za nocleg i jedzenie.
O samym Auroville dowiedziałam się dopiero z przewodnika. Po dwóch tygodniach nie chciałam tam zostać ani minuty dłużej. Uciekłam w Himalaje, czyli dokładnie na drugi koniec Indii. Na taką reakcję złożyło się kilka rzeczy. Przede wszystkim byłam na etapie życia, w którym zmieniałam pracę. Byłam jeszcze przed trzydziestką, szukałam sposobów na siebie. Znałam swoje marzenia, ale i tak nie za bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić i którą drogą do tych marzeń dojść. We wspólnocie spotkałam ludzi w podobnym stanie, tylko że oni bardzo wierzyli, że właśnie to miejsce ich zbawi. A na to mam cholerną alergię, bo nie wierzę w ślepy idealizm. W tamtym czasie na Auroville patrzyłam jak na wioskę założoną przez Amerykanów i Francuzów, którzy żyją w przekonaniu, że komunizm to najlepsze, co może się przydarzyć, bo zapomnieli zapytać Polaków, jak to było. Do Auroville miałam prześmiewczy i cyniczny stosunek.
Piszesz, że zastanawiałaś się, czy to nie sekta, ale jednak po latach wróciłaś i napisałaś książkę o utopii. Skąd ten pomysł?
Pomysł na tę książkę miałam już od dawna, nawet przygotowałam związany z nią projekt. Ale pojawiła się Japonia, która pochłonęła mnie w całości. Stwierdziłam, że „utopie” nie uciekną i odłożyłam je na później. Natychmiast po wydaniu Ganbare wróciłam do tego tematu. Początkowo m