Nie wierzę w ślepy idealizm
i
zdjęcie: GeniusCorps/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Przemyślenia

Nie wierzę w ślepy idealizm

Rozmowa z Katarzyną Boni o utopii Auroville
Stasia Budzisz
Czyta się 16 minut

Czy zrealizowanie utopii jest możliwe? Czy szukając idealnego świata, odrywamy się od rzeczywistości, czy raczej ją kształtujemy? I czy tworzenie alternatywnych rzeczywistości musi być powiązane z sektą? Z Katarzyną Boni, autorką reportażu Auroville. Miasto z marzeń (wyd. Agora 2020), rozmawia Stasia Budzisz

Stasia Budzisz: Do jednej ze wspólnot miasta przyszłości – Auroville trafiłaś przypadkiem w 2009 r. Nic o nim nie wiedziałaś, ale szybko cię to, co zastałaś, przeraziło i uciekłaś. Co się takiego wydarzyło?

Katarzyna Boni: Poróżowałam wtedy sama po południu Indii i w pewnym momencie poczułam, że ta podróż nie ma sensu, bo polega tylko na tym, że odhaczam kolejne miejsca z przewodnika. Stwierdziłam, że to dobry moment, żeby pójść na wolontariat. Znalazłam wspólnotę, która sadzi drzewa i tak trafiłam do Auroville, choć nie w samym mieście, a na jego obrzeżach. Kiedy wybierałam wolontariat, nawet nie wiedziałam, że to jest aurovillska wspólnota, po prostu spodobał mi się pomysł sadzenia drzew w zamian za nocleg i jedzenie. O samym Auroville dowiedziałam się dopiero z przewodnika. Po dwóch tygodniach nie chciałam tam zostać ani minuty dłużej. Uciekłam w Himalaje, czyli dokładnie na drugi koniec Indii. Na taką reakcję złożyło się kilka rzeczy. Przede wszystkim byłam na etapie życia, w którym zmieniałam pracę. Byłam jeszcze przed trzydziestką, szukałam sposobów na siebie. Znałam swoje marzenia, ale i tak nie za bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić i którą drogą do tych marzeń dojść. We wspólnocie spotkałam ludzi w podobnym stanie, tylko że oni bardzo wierzyli, że właśnie to miejsce ich zbawi. A na to mam cholerną alergię, bo nie wierzę w ślepy idealizm. W tamtym czasie na Auroville patrzyłam jak na wioskę założoną przez Amerykanów i Francuzów, którzy żyją w przekonaniu, że komunizm to najlepsze, co może się przydarzyć, bo zapomnieli zapytać Polaków, jak to było. Do Auroville miałam prześmiewczy i cyniczny stosunek.

Piszesz, że zastanawiałaś się, czy to nie sekta, ale jednak po latach wróciłaś i napisałaś książkę o utopii. Skąd ten pomysł?

Pomysł na tę książkę miałam już od dawna, nawet przygotowałam związany z nią projekt. Ale pojawiła się Japonia, która pochłonęła mnie w całości. Stwierdziłam, że „utopie” nie uciekną i odłożyłam je na później. Natychmiast po wydaniu Ganbare wróciłam

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Żądajmy utopii
i
ilustracja: Michał Loba
Wiedza i niewiedza

Żądajmy utopii

Naomi Klein

Zanim nastały lata 80. i doktryna szoku stała się normą, kryzysy zrodzone z chciwości banków i finansowych malwersacji wielkiego biznesu miewały zgoła inne konsekwencje: następowały po nich jedne z najbardziej spektakularnych triumfów postępowej polityki we współczesnej historii.

W Stanach Zjednoczonych po hekatombie wojny secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa czarni i ich radykalni sojusznicy domagali się sprawiedliwości ekonomicznej i praw socjalnych. Odnieśli wtedy wielkie zwycięstwa. Wywalczyli na przykład bezpłatne szkoły publiczne dla wszystkich dzieci – chociaż potrzeba było jeszcze całego stulecia, by w oświacie zlikwidowano segregację rasową.

Czytaj dalej