
Osiemnastoletnia Emma chce wybrać się na bal maturalny z osobą bliską swojemu sercu, ale spotyka się z kategoryczną odmową ze strony rady rodziców i nauczycieli. Powód? Uczennica zamierza przyjść na zabawę ze swoją partnerką, a to w konserwatywnym stanie Indiana jest nie do pomyślenia.
Tymczasem głos w sprawie dyskryminowanej ze względu na orientację seksualną nastolatki postanawia zabrać grupa nieco przebrzmiałych gwiazd Broadwayu. Nie jest to jednak bezinteresowne zaangażowanie, a zagranie pod publiczkę, które ma pomóc im w odzyskaniu dawnej reputacji i sławy. Z jednej strony jest to świadectwo dramatycznego położenia osób homoseksualnych mieszkających w prowincjonalnych amerykańskich miasteczkach. Z drugiej – satyra na cyniczny, motywowany egoizmem aktywizm świata show-biznesu. Tak pokrótce przedstawia się fabuła musicalu Bal, którego filmową adaptację w gwiazdorskiej obsadzie można oglądać od piątku na Netflixie.
A zaczęło się od powieści Boba Martina i Chada Beguelina o tym samym tytule, która została przeniesiona na deski teatru w Atlancie, a następnie zagościła na Broadwayu. Spektakl zdobył siedem nominacji do prestiżowych nagród Tony Awards, w tym w kategorii najlepszego musicalu. Wtedy to tematem zainteresował się Ryan Murphy, sześciokrotny zdobywca Emmy, twórca takich seriali jak Bez skazy, Glee, American Horror Story, American Crime Story, Hollywood czy Ratched. Jak sam twierdzi, odnalazł w tym spektaklu wiele osobistych kontekstów. „Też pochodzę z Indiany,