Nieprzyjemne spotkanie z matką Gulnozy i Odiła – część I
i
Keith Baumwald, CC BY 2.0
Doznania

Nieprzyjemne spotkanie z matką Gulnozy i Odiła – część I

Piotr Krawczyk
Czyta się 19 minut

Marcin uniósł się na krześle, żeby pójść po kobiety, ale ledwie ostatni technik wyszedł z gabinetu, one same bezceremonialnie wkroczyły i rozsiadły się na krzesłach. Starsza kobieta, bez żadnego odruchu przywitania, od razu przystąpiła do rzeczy. Mówiła nie najlepiej po rosyjsku, często wplatała uzbeckie słowa, więc Marcin musiał się bardzo koncentrować, żeby ją zrozumieć. Wyglądała na prostą kobietę z ludu, ale taką z gatunku zahartowanych w codziennej walce o przetrwanie, niezwykle twardych. Taką, co to jak sobie coś wbije do głowy, to wołami tego nie wyciągniesz.

– Jestem matką Odiła, mojego synka Odiła – zaczęła.

– Tak, domyśliłem się – powiedział Marcin.

– Pan go wyrzucił z pracy, po tylu latach wiernej służby! Zatrudnił pan na jego miejsce innego dwornika, tego przeklętego dziada z gór, Firuza.

Marcin aż sapnął. No, to teraz dostanę za swoje, pomyślał.

– To zły człowiek – ciągnęła, nie zważając na zachowanie Marcina, który usiłował zaprotestować przeciwko takiemu wyrażaniu się o babaju Firuzie. – To przybłęda! Po co tu przyjechał krzywdzić innych ludzi? Siedziałby tam w tym swoim kiszłaku! A z pańskiej strony to był podły, niesprawiedliwy czyn, Odił niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie – ciągnęła niczym niezrażona. – Domagam się, jako jego matka, żeby pan tego starego dziada wyrzucił, zwolnił stanowisko dwornika, a mojego synka przyjął z powrotem do pracy.

Gulnoza jak zwykle milczała. Siedziała nieco dalej, za matką. Wyglądała jak posępna, nastroszona sowa. Nienawiść emanowała z każdego poru jej skóry. A matka, po wygłoszeniu swojej kwestii, poprawiła chustę na głowie i wpatrywała się w Marcina spojrzeniem pełnym złości.

Marcinowi ręce opadły. Nie wiedział, od czego zacząć. Był przekonany, że ta rozmowa do niczego nie doprowadzi, a niebawem pojawią się nerwy, emocje, być może również z jego strony. Nie wiedział nawet, w którą stronę rozmowę skierować. To nie miało najmniejszego sensu. Nie zdoła się z tą kobietą dogadać i z obiema rozstać w zgodzie. Wszystko na to wskazywało: wpisana a priori w ich mózgi odporność na wszelkie jego argumenty, obarczanie go winą za nieszczęście Odiła, za jego chorobę i jej skutki, niezrozumienie i żywa niechęć do zrozumienia całej sytuacji, w tym jak najlepiej pojętego interesu samego Odiła. O czym tu gadać, skoro Odił został wychowany przez tę skrajnie apodyktyczną kobietę na mentalnego kalekę? Jak osiągnąć jakiekolwiek porozumienie, kiedy ich postawy, ba,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zaspany jak pijany
i
„Jove decadent. Després del ball”, Ramon Casas, 1899, public domain via WikiData
Promienne zdrowie

Zaspany jak pijany

Johann Hari

Przez ostatnie sto lat jakość i długość naszego snu pogorszyła się. Badania dowodzą, że śpimy aż 20% krócej, niż sypialiśmy w dwudziestoleciu międzywojennym. Nasze mózgi są permanentnie niedospane, dlatego ucinają sobie drzemki, kiedy jesteśmy w ferworze codzienności – a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

W 1981 roku w pewnym laboratorium w Bostonie młody badacz nie dawał ludziom zasnąć przez całą noc i następujący po niej dzień w ramach długich, skłaniających do ziewania sesji. Jego rolą było dbanie o to, by byli przytomni – dawał im przy tym zadania do wykonania. Musieli sumować liczby, potem dzielić karty na różne grupy, jeszcze później uczestniczyć w teście pamięci. Pokazywał im na przykład obrazek, po czym zabierał go i pytał: „Jakiego koloru był samochód na obrazku, który właśnie wam pokazałem?”. Charles Czeisler – wysoki mężczyzna o długich kończynach i tubalnym głosie, w okularach o drucianych oprawkach – nigdy przedtem nie interesował się badaniem snu. Na medycynie nauczono go, że gdy człowiek śpi, psychicznie się wyłącza. Wielu z nas właśnie tak postrzega sen – jako czysto pasywny proces, psychiczną martwą strefę, w której nie dzieje się nic znaczącego. „Komu by się chciało – pomyślał, wzruszając ramionami – badać osoby wyłączone?”. On tropił coś według niego ważniejszego – chodziło o techniczne ustalenie, o jakiej porze dnia w ciele człowieka uwalniają się pewne określone hormony. To wymagało, by ludzie byli przytomni. W miarę upływu kolejnych dni i nocy Charles nie mógł nie dostrzec pewnej kwestii. Kiedy ludzi powstrzymuje się od snu, „jedną z pierwszych rzeczy, jakie »siadają«, jest zdolność skupiania uwagi” – powiedział mi w sali wykładowej na Harvardzie. Swoim obiektom testowym wyznaczał zadania elementarne, mimo to z każdą upływającą godziną badani coraz bardziej tracili umiejętność ich wykonywania. Zapominali o tym, co właśnie im powiedział, nie potrafili też skupić się na tyle, by grać w bardzo proste gry karciane. Wyjaśnił mi: – Zwyczajnie mnie oszołomiło, jak bardzo pogarszają się osiągi. Stwierdzić, że przeciętna skuteczność w wykonaniu zadania pamięciowego maleje o dwadzieścia czy trzydzieści procent, to jedno. Czym innym jednak jest spostrzeżenie, że mózg staje się tak ociężały, iż reakcja na coś zajmuje mu dziesięć razy więcej czasu.

Czytaj dalej