Niesamowitość swojskości
Przemyślenia

Niesamowitość swojskości

Czyli duszna sztuka na duszne czasy
Stach Szabłowski
Czyta się 10 minut

„Zaduch” to ciężkie słowo, a wystawa, którą Joanna Piotrowska pokazuje pod tym tytułem, ma stosowną do niego atmosferę. Na tę wystawę się czekało; pierwszy duży pokaz artystki w Polsce poprzedziły jej międzynarodowe sukcesy. Kto się spodziewał po Piotrowskiej wiele, ten się nie zawiódł. Zaduch łapie za gardło i trzyma za nie jeszcze długo po wyjściu z Zachęty. Właściwie trzyma za gardło cały czas, bo zaduch jest teraz wszędzie.

Pierwsze wrażenie, jakie robi Zaduch, jest podwójnie mylące. Wystawa wydaje się lekka, pełna powietrza. Obszerna, wysoka i rozświetlona sala Zachęty wygląda wręcz na pustawą; prace Piotrowskiej zdają się w niej ginąć, jakby artystka nie miała ich dość, by wypełnić galerię.

Ale po wyjściu z wystawy nikt raczej nie będzie miał wrażenia, że zobaczył za mało, bo prace Piotrowskiej, choć na swój sposób piękne, nie pieszczą się z odbiorcą i zrzucają na barki jego wrażliwości niemały ciężar.

Tymczasem na początku łatwo ulec innemu złudzeniu, że trafiliśmy do jakiejś eksterytorialnej przestrzeni znajdującej się na zewnątrz cyfrowej teraźniejszości z jej epidemiami koronawirusa, politycznych sporów i kolorowych instagramowych fot. Ulubionym medium Piotrowskiej jest czarno-biała analogowa fotografia, ręcznie robione, kunsztowne srebrowe odbitki na papierze. Jeżeli artystka pokazuje filmy, to wyświetla je z terkoczących projektorków, pracowicie przewijających taśmę 16 mm. Przedstawione na zdjęciach sceny mogły się wprawdzie rozegrać wczoraj, ale równie dobrze dekadę, dwie, trzy dekady temu, w czasach naszego dzieciństwa. A może dzieciństwa naszych rodziców?

Dlaczego zatem, na przekór wszelkim symptomom oderwania od rzeczywistości, Zaduch wydaje się taki rzeczywisty i aktualny – tu i teraz?

Joanna Piotrowska ma 35 lat, licencjat zrobiła na ASP w Krakowie, dyplom

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Doskonały fantom strachu
i
Monika Drożyńska, „Dwa/Pół”, 2020, fot. dzięki uprzejmości Biuro Wystaw / Fundacja Polskiej Sztuki Nowoczesnej
Przemyślenia

Doskonały fantom strachu

Czyli haftowanie nowej normalności
Stach Szabłowski

Bliski jest czas, w którym naszą udręką będzie nie tylko pandemia, lecz staną się nią także postpandemiczne projekty artystyczne. Jest ich zbyt wiele, i będzie więcej, a jednak dobre wystawy na ten temat są potrzebne, wręcz konieczne. Taką wystawę zrobiła, a dokładniej mówiąc wyhaftowała, Monika Drożyńska.

Drożyńska, artystka specjalizująca się w hafcie, nieraz pokazywała, jak ta z pozoru „miękka”, „cicha” i „pasywna” technika, utożsamiana z kobiecymi robótkami, może zmienić się w „ostre” feministyczne narzędzie, wywrotowy instrument polityczny i w aparat do głośnego artykułowania poglądów.

Czytaj dalej