O czytaniu książek O czytaniu książek
i
ilustr. Joanna Grochocka
Przemyślenia

O czytaniu książek

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Czytanie jest podobne do jedzenia: książki bowiem są pokarmem dla mózgu. Problem polega na tym, że tak jak nasz mózg może być niedożywiony, tak samo może być przejedzony.

Każdy niejednokrotnie spotkał osobnika z tak rozumianą, poważną nadwagą, tak zwanego mózgowca. Oczywiście mózg tak naprawdę nie tyje, tylko się przegrzewa. Znałem kiedyś człowieka, który czytał pięć książek francuskich intelektualistów dziennie; z jego uszu dobywała się dziwna poświata. Oczywiście po kilku miesiącach tak patologicznego życia zmarł.

Jak powszechnie wiadomo, najbardziej szkodzą nam książki filozoficzne: prowadzą bezpośrednio do utraty ważnego organu: rozumu. Konsekwencje tej utraty mogą być straszne, na przykład garb, pesymizm czy żylaki.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ale równie niebezpieczne jest każda literatura, każde słowo czytane. Istnieje przecież ryzyko, że któregoś dnia stojąc przed drzewem, nie będziesz widzieć drzewa, lecz tylko słowo "drzewo".

Niektórzy zalecają innym, by czytali jak najwięcej. To trochę tak jakby zalecać innymi, by spożywać wszystko, co tylko ta da się włożyć w usta, i zapewniać, że dzięki temu jest się od tego mądrzejszym.

We wszystkim należy zachować umiar. Dietetycy zalecają, by jeść bardzo powoli i odchodzić od stołu z uczuciem lekkiego niedosytu.

Podobnie jest literaturą: po dwie, trzy strony dziennie, bez pośpiechu. I nigdy żadnej książki nie kończyć: niech jej treść sama się rozwija, w nieociężałym, nienadwyrężonym mózgu. 

Czytaj również:

Czytelnicza rozkosz Czytelnicza rozkosz

Czytelnicza rozkosz

Tomasz Wiśniewski

Oczywiście jest zrozumiałe, dlaczego krajowa krytyka literacka skupia się na książkach publikowanych w języku polskim, na produkcji rodzimych mistrzów i mistrzyń bądź na tłumaczeniach. Z drugiej strony jednak my, profesjonalni znawcy literatury, jeśli nie chcemy pozostać w tyle, musimy otworzyć się na literaturę światową, zwalczyć w sobie nieuctwo i filologiczną ociężałość – po to, aby nie stracić z pola widzenia ducha czasu.

To właśnie z tego przekonania wywodzą się moje wieloletnie studia nad językiem i literaturą chińską. Jako uczciwy intelektualista nie mogę pozwolić na klaustrofobię, na jaką skazuje nas nasza kulturalna śmietanka.

Czytaj dalej