Off głównego nurtu Off głównego nurtu

Off głównego nurtu

Łukasz Chmielewski
Czyta się 1 minutę

Amerykański komiks superbohaterski jest silnie skonwencjonalizowany. W efekcie przygody herosów homogenizują się i trywializują. Na szczęście powstają dzieła, które nie tylko przełamują te schematy, ale również pokazują, że ten gatunek może być zarówno świetnym kostiumem dla problemów współczesnego człowieka, jak i poligonem doświadczalnym dla poetyki medium.

Takimi komiksami są właśnie Czarny młotHawkeye. Pierwszy z nich skupia się na codzienności i emocjach bohaterów. Grupa herosów trafia do prowincjonalnego miasteczka, w którym musi wieść normalne życie. Problemem przestaje być inwazja z kosmosu czy potwór z innego wymiaru – staje się nim odmienność i konieczność ukrywania przed społecznością swojej tożsamości. Jeff Lemire pokazuje supermoce jako piętno, które nie pozwala normalnie żyć bez adrenaliny, jaką daje ratowanie świata.

„Czarny młot” scen. Jeff Lemire, rys. Dean Ormston, Dave Stewart, wyd. Egmont 2017–2018
„Czarny młot” scen. Jeff Lemire, rys. Dean Ormston, Dave Stewart, wyd. Egmont 2017–2018

Z kolei Hawkeye zwraca uwagę przede wszystkim zabiegami formalnymi. W zasadzie ten komiks można wyłącznie oglądać dla szaleństwa i pomysłowości, z jakimi skomponowano plansze. Choć dominują realistyczne rysunki, część scen narysowana jest w uproszczonej stylistyce, czasem wręcz zredukowanej aż do ideogramów! Scenarzysta Matt Fraction nie boi się nawet pisać z punktu widzenia psa głównego bohatera, co ma odzwierciedlenie w tekście i rysunkach!

„Hawkeye” scen. Matt Fraction, rys. David Aja, Francesco Francavilla, Javier Pulido, wyd. Egmont, 2017–2018
„Hawkeye” scen. Matt Fraction, rys. David Aja, Francesco Francavilla, Javier Pulido, wyd. Egmont, 2017–2018

Czytaj również:

Okrakiem na barykadzie Okrakiem na barykadzie
i
ilustracja: Ha-Ga
Opowieści

Okrakiem na barykadzie

Julia Pańków

Eryk Lipiński i Ha-Ga – małżeństwo rysowników działających w czasach, gdy satyra musiała walczyć w szeregach postępu. Przez dekady rozweselali też czytelników „Przekroju”. Zanim ich drogi się rozeszły, byli najsławniejszą parą polskiej karykatury.

– Jako dziecko miałam w domu dwa skrajne przekazy – mówi Zuzanna Lipińska. – Dla taty wszystko było proste. Uważał każdy swój pomysł za świetny i natychmiast go realizował. Powtarzał mi zawsze, że można osiągnąć, cokolwiek się chce. Mama nad wszystkim się zastanawiała, nieustannie się krytykowała. Nigdy nie była z siebie zadowolona.

Czytaj dalej