„Dlaczego trzymasz psa i koguta na uwięzi?” – spytał Antoni Czechow jednego ze swoich rozmówców podczas trzymiesięcznego pobytu na nieznanej wtedy powszechnie rosyjskiej wyspie. „U nas, na Sachalinie, wszystko na łańcuchu” – odparł gospodarz.
Na dole stoi rozpadający się budynek, a niewiele dalej widać pozostałości po kolejnym. W tle majaczy wzgórze i uderzające o nie morze. Wszystko przysypane śniegiem. Biel na tych zdjęciach dominuje – na jednym udało się uchwycić zawieję w mieście, na innym zaś można dostrzec kobietę przedzierającą się przez zaspy sięgające jej po kolana. Tu ktoś łowi ryby w przeręblu, tam jakiś człowiek pcha taczki z węglem. Jest też starszy mężczyzna, w scenerii wiejskiej, idący przez drogę, która przypomina rynnę otoczoną z obu stron kilkudziesięciocentymetrowymi zaspami.
Tak wygląda Sachalin dziś. Zajmująca powierzchnię zbliżoną do Czech wyspa leży na wschodnich rubieżach Rosji. Dalej jest już tylko Kamczatka. A jeszcze dalej, za Pacyfikiem, zaczynają się Stany Zjednoczone (z Jużnosachalińska jest bliżej do Honolulu niż do Moskwy).
Fotograf Oleg Klimov przygotował ten fotoreportaż w 120. rocznicę wydania książki Sachalin – notatki z podróży Antoniego Czechowa. W 1890 r. 30-letni pisarz pojechał na wyspę i opisał nieludzkie warunki, w jakich trzymano przebywających tam katorżników. Redakcja „New Yorkera” kilka lat temu nazwała tę książkę „największym dziennikarskim osiągnięciem