Opus magnum PRL-u. Niedokończona EJ Żarnowiec Opus magnum PRL-u. Niedokończona EJ Żarnowiec
i
Elektrownia Jądrowa Żarnowiec; zdjęcie: Paul Cetnarski
Doznania

Opus magnum PRL-u. Niedokończona EJ Żarnowiec

Paul Cetnarski
Czyta się 4 minuty

Paradoksem elektrowni jądrowych jest ich relatywnie krótki okres eksploatacji przy jednoczesnej długowieczności samego obiektu. Zostaną one z nami znacznie dłużej, niż będą dla nas pracować, i przetrwają obecną kulturę. Elektrownie atomowe z założenia można traktować jak pomnik kultury, a o niedokończonej EJ Żarnowiec mówi się już prawie trzy dekady.

Kiedy w 1982 r. położono kamień węgielny pod budowę EJ Żarnowiec, nikt nie przypuszczał, że zamiast sztandarowej współpracy ze Związkiem Radzieckim i pomnika rozwoju ekonomicznego PRL-u powstanie land art[1] słynny na całą Europę. Największy plac budowy ówczesnej Polski w ciągu dekady przekształcił się w największy pomnik transformacji ustroju. Choć Polska nie może czuć się odosobniona w tej kwestii (na całym świecie znajduje się wiele niedokończonych obiektów tego typu), to w naszym przypadku głównie nieporadność rządu PRL przyczyniła się do zaistniałej sytuacji. I tak, żeby zachować wytyczone normy bezpieczeństwa, budowa EJ może zostać wstrzymana tylko na rok, co spowodowało, że dekret z 1991 r. przesądził o wszystkim – plac budowy wstrzymany w 1990 r. przeszedł w stan likwidacji. Można by to nazwać oficjalnym otwarciem EJ Żarnowiec, chociaż nie w takiej formie, jak projektowano.

Współcześnie to, co zostało nad Jeziorem Żarnowieckim, to wysiłek 5600 pracowników budowy wsparty przez budżet rzędu 2 mld dolarów, a wszystko to podzielone przez sprawność złomiarzy. Sam koszt realizacji dziś stojących tam obiektów szacuje się na 500 mln dolarów, reszta zamówionych (i opłaconych!) elementów została odsprzedana po cenie złomu albo rzeczywiście stała się złomem. Niemniej, główny budynek dwóch reaktorów wraz z budynkiem gospodarki odpadami radioaktywnymi zostały ukończone w 40% i stoją do dziś, częściowo zalane wodą. Nie mniej, zgodnie z gwarancją wykonawcy możemy się spodziewać, że pozostawione obiekty przetrwają nienaruszone jeszcze tysiące lat.

Niedokończony główny budynek EJ Żarnowiec, częściowo zalany/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończony główny budynek EJ Żarnowiec, częściowo zalany/ fot. Paul Cetnarski
Częściowo zalany blok chłodzący reaktora/ fot. Paul Cetnarski
Częściowo zalany blok chłodzący reaktora/ fot. Paul Cetnarski
Właz wejściowy do bloku reaktora/ fot. Paul Cetnarski
Właz wejściowy do bloku reaktora/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończone ściany budynku pośredniego/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończone ściany budynku pośredniego/ fot. Paul Cetnarski

Dodatkowo, przez ostatnie 30 lat niedokończona EJ Żarnowiec stała się sztandarowym przykładem mezaliansu pomiędzy naturą a kulturą. Fauna i flora świetnie poradziły sobie z przystosowaniem do opuszczonej inwestycji, a nikogo dziś nie zdziwią (poza pracownikami ochrony) rybacy łowiący w niedokończonym basenie chłodzącym. Mało tego, sama lokalizacja Jeziora Żarnowieckiego jest wyjątkowa – sąsiadujący Nadmorski Park Krajobrazowy, Opalińskie Buczyny, Trzy Młyny czy Jezioro Choczewskie to tereny objęte projektem Natura 2000. Całość połączona świetną infrastrukturą, bo przecież wszystkie okoliczne drogi zostały przebudowane pod kątem przewozu obiektów niestandardowych.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

To tyle, co zostało z atomowych marzeń Polaków – 425 rozkradzionych hektarów z żelbetowymi obiektami, otoczonych płotem i pilnowanych przez ochronę w złotym matizie. Pomimo że okolice Żarnowca cały czas są najbardziej optymalną lokalizacją dla polskiego atomu (cała północna część kraju energię elektryczną ciągnie po kablach ze Śląska), to do samej budowy jeszcze nam daleko. Może chociażby dlatego, że Wikipedia lepiej definiuje termin „elektrowni jądrowej” niż polskie prawo. I chociaż mało się o tym mówi, Obiekty JądroweObiekty Energetyki Jądrowej sprawnie funkcjonują w Polsce od ponad 40 lat. Obecnie w Świerku działa reaktor badawczy o wdzięcznej nazwie „Maria”, a pięć pozostałych – „Anna”, „Prędka Anna”, „Agata”, „Ewa”, „Maryla” i „Wanda” (sic!) są utrzymywane w stanie spoczynku.

Niemniej wszyscy czujemy respekt przed energią atomową i nie ma tutaj wyjątków. Ale, niestety, niewiele się robi, żeby wytłumaczyć nam atom lepiej. „Brak atmosfery”[2] pod tego typu realizację może stać się kolejnym kamieniem grobowym rozwoju energetycznego kraju. I tak jak niektórzy pamiętają niedokończoną inwestycję pod hasłem „Żarnobyl”, tak nic od tamtej pory się nie zmieniło. Przede wszystkim brakuje tutaj pomysłu na przyszłość niszczejącego obiektu, jego rozbiórka wydaje się szalenie kosztowna albo raczej – niemożliwa. I tutaj ujawnia nam się niewykorzystany potencjał niedokończonego obiektu. Już dzisiaj, ma ona szansę stać się czymś więcej niż ironicznym pomnikiem wydajności poprzedniego ustroju, niewykluczone, że niedokończona EJ Żarnowiec może stać się kamiennym symbolem naszej epoki i pomóc rozwijać wizerunek atomu.

Cała nieszczęśliwa reputacja zarówno niedokończonej inwestycji, jak i energii jądrowej mogłaby się diametralnie zmienić. Intrygująca historia i niespotykana estetyka niszczejących ruin od lat jest obiektem westchnień miłośników opuszczonej architektury i energii atomowej. Nie potrzeba dużo, żeby sobie wyobrazić lepsze spożytkowanie 500 mln dolarów utopionych w żelbecie. Co więcej, być może niedokończona budowa jest idealnym miejscem na realizację „formy otwartej” Oskara Hansena. Na miejscu już są monolityczne ściany, pancerne włazy, studnie pod osadzenie reaktorów jądrowych, a wszystko to w otoczeniu flory i fauny, brakuje tylko ludzi.

Niedokończona konstrukcja składu odpadów radioaktywnych/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończona konstrukcja składu odpadów radioaktywnych/ fot. Paul Cetnarski
Widok z bloku reaktora na niedokończony budynek maszynowni (konstrukcja obecnie znajduje się pod wodą)/ fot. Paul Cetnarski
Widok z bloku reaktora na niedokończony budynek maszynowni (konstrukcja obecnie znajduje się pod wodą)/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończona konstrukcja obudowy bezpieczeństwa reaktora/ fot. Paul Cetnarski
Niedokończona konstrukcja obudowy bezpieczeństwa reaktora/ fot. Paul Cetnarski

I tak jak dzisiaj autokary wycieczek szkolnych wybierają się do centrów nauk, których sztuczna ekspozycja jest przygotowana z myślą o odwiedzających, tak trudno jest mi sobie wyobrazić coś bardziej szczerego niż dyskusja o energii atomowej na obiekcie wybudowanym właśnie w tym celu. Kuratorami i przewodnikami ścieżek edukacyjnych staliby się inżynierowie w roli własnej, dodatkowo – na obiekcie, który sami projektowali. Dlatego też ostatnie linijki tego artykułu chciałbym zaadresować do kierownictwa Ministerstwa Energii – jeśli faktycznie prace nad budową pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce trwają, zacznijcie od udostępnienia nam niedokończonej EJ Żarnowiec. Lepszej strategii PR-owskiej dla atomu nie znajdziecie. Jeśli pomysł budzi wątpliwości, to polecam wybrać się do uszkodzonego reaktora w Czarnobylu, kilka autokarów dziennie jeździ tam już prawie dekadę…

[1] Land art – po polsku funkcjonuje termin „sztuka ziemi”. Dziedzina sztuki, która rozwinęła się w latach 60. w USA. Skupiała się głównie na tworzeniu w kontekście krajobrazowym, polegającym na ludzkiej ingerencji w pejzaż fora, skalą i nowymi materiałami.

[2] „Jednocześnie nie było atmosfery umożliwiającej objaśnienie różnic pomiędzy typem reaktora, który uległ katastrofalnej awarii w Czarnobylu, a reaktorem przewidywanym w projektowanej EJ w Żarnowcu” — Tadeusz Syryjczyk, minister przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. 

Czytaj również:

Elektrownia w Czarnobylu: coś więcej niż arka Elektrownia w Czarnobylu: coś więcej niż arka
i
Wikimedia
Wiedza i niewiedza

Elektrownia w Czarnobylu: coś więcej niż arka

Zygmunt Borawski

Zacznijmy od liczb, a te są imponujące. Arka jest wysoka na 108 metrów – dla porównania Statua Wolności ma ich 93.

Ma 273 metry szerokości, czyli tyle, ile Półwysep Helski na wysokości słynnego kempingu „Solar”, i 162 metry długości, czyli półtora długości futbolowego boiska, albo mniej więcej sześć płetwali błękitnych średniej wielkości ustawionych jeden za drugim.

Czytaj dalej