Paradoksem elektrowni jądrowych jest ich relatywnie krótki okres eksploatacji przy jednoczesnej długowieczności samego obiektu. Zostaną one z nami znacznie dłużej, niż będą dla nas pracować, i przetrwają obecną kulturę. Elektrownie atomowe z założenia można traktować jak pomnik kultury, a o niedokończonej EJ Żarnowiec mówi się już prawie trzy dekady.
Kiedy w 1982 r. położono kamień węgielny pod budowę EJ Żarnowiec, nikt nie przypuszczał, że zamiast sztandarowej współpracy ze Związkiem Radzieckim i pomnika rozwoju ekonomicznego PRL-u powstanie land art[1] słynny na całą Europę. Największy plac budowy ówczesnej Polski w ciągu dekady przekształcił się w największy pomnik transformacji ustroju. Choć Polska nie może czuć się odosobniona w tej kwestii (na całym świecie znajduje się wiele niedokończonych obiektów tego typu), to w naszym przypadku głównie nieporadność rządu PRL przyczyniła się do zaistniałej sytuacji.