
Filmy Caroline Leaf uchodziły za najprawdziwsze szczyty i kamienie milowe amerykańskiej animacji. Ba, uznaje się ją za ewenement na skalę światową, jedną z największych wizjonerek w historii – mówi Jerzy Kucia, wybitny reżyser filmów animowanych. – Wielu producentów zachodziło w głowę, dlaczego nigdy nie dostała Oscara. Kiedy patrzę z perspektywy czasu, to wcale się nie dziwię. Dla mnie Caroline zawsze miała w sobie coś z outsidera. Nie realizowała filmów świadomie pod gusta jurorów. Nie goniła za sukcesem, sławą. Trzymała się na uboczu. To twórczość leżąca poza głównymi traktami.
Stała się klasykiem współczesnego kina, choć określenie to nie pasuje do kogoś, o kim niemal nikt nie słyszał. Aż trudno uwierzyć, że artystka, która przez blisko pół wieku tworzyła kanon światowej animacji, była nominowana do Oscara i nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej, wciąż żyje w cieniu. Jak to możliwe, że o Leaf nie piszą podręczniki i encyklopedie? No cóż, czasem zdarzają się enigmatyczne przypadki, małe perełki do zbadania i do odkrycia.
Tworzyć spokojnie, na uboczu
Urodziła się 12 sierpnia 1946 r. w