Parada P Parada P
i
ilustr. Joanna Grochocka
Doznania

Parada P

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Powstało pismo pióra pewnego pomylonego poety, podejmujące problem polityczny.

Po precyzyjnym przygotowaniu prywatnego poglądu powiedziałem:

– Paskudne.

Prędko postanowiłem pozmieniać parę passusów, poumieszczać poprawki, przypominając poecie podręcznik polskiego.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Po prostu przywracałem potrzebne proporcje: pisemne, pozajęzykowe.

Popołudniu pracowałem pedantycznie, polepszając poziom pisaniny.

Pisząc, pełen patosu, powagi – patrzę ponad papiery… Przychodzi przytaczany poeta.

Praktycznie pijany.

– Plagiat – przebąknął plując.

– Proszę?

– Plagiat!

Pięknie podziękowałem.

Poczęstowałem poetę policzkiem; podrażniony, poszedłem prosto, porzucając pracownię.

Pomoc przystoi poważać.

 

Czytaj również:

Rozkosz i kara Rozkosz i kara
i
Paul Cézanne, „Boy With a Straw Hat”, 1896 via WikimediaCommons
Opowieści

Rozkosz i kara

Silvina Ocampo

Tworzeniu sztuki często towarzyszy pasja, której owoce bywają pozaestetyczne i zupełnie nieoczekiwane…

W każdy poniedziałek punktualnie o czwartej trzydzieści po południu zaprowadzałam swojego syna Santiaga do atelier Arminda Talasa, który miał namalować jego portret: takie były polecenia mojego męża. Wzorem naszych przodków zlecał różnym wybitnym malarzom portretowanie kolejnych potomków rodu, ponieważ w jadalni naszego domu wisiały już wizerunki jego pradziadków autorstwa Prilidiana Pueyrredóna; moi antenaci, pędzla Fabrego, znajdowali się w sypialni; mój ojciec zaś, w indiańskim przebraniu, dzieło Bermúdeza, trafił do przedpokoju; z kolei siostra mojej babci w stroju amazonki, namalowana przez V. Dupita, wylądowała w ciemnym zakątku na schodach.

Czytaj dalej