Paris Photo Paris Photo
i
Alexander Gronsky, „Mirror 17”, 2015 r. „Schema IV”, dzięki uprzejmości artysty
Przemyślenia

Paris Photo

Tomek Niewiadomski
Czyta się 7 minut

Tłum wypełnił salę w paryskim Grand Palais, bo listopad to czas Paris Photo. I ja tam byłem, chodziłem, patrzyłem. Co było très bien? Tutaj zdaje sprawę.

Weronika Gęsicka, „Ślady”, In Camera Gallery

Weronika Gęsicka, Bez tytułu #5, 2015 r.

Weronika Gęsicka, Bez tytułu #5, 2015 r.

Cykl fotomontaży stworzonych na podstawie amerykańskich fotografii z lat 50. i 60. XX w. wyszukanych przez artystkę w bankach zdjęć. „Ślady to z definicji znaki świadczące o tym, że coś istniało lub działo się – pisze Gęsicka. – Scenki rodzinne, pamiątki z wakacji, życie codzienne. Zawieszone gdzieś między prawdą a fikcją. Trudno określić, czy są spontaniczne, czy od początku do końca wykreowane”. Artystka wdziera się w spokojny świat rodzinnego szczęścia amerykańskiego przedmieścia, czasem pozbawiając kogoś głowy, czasem spod twarzy wydobywając maskę, wreszcie multiplikując ją albo jego w nieludzkiej symetrii. Te zabiegi obnażają ułudę kolorowych, pogodnych familijnych zdjęć, ujawniają ich bliskie związki z reklamą. Ale dla Gęsickiej są także okazją do refleksji o samej naturze fotografii i pamięci: „Fotografia-świadectwo przestaje świadczyć o trwaniu danego momentu, tutaj jest raczej pytaniem o to, do jakiego stopnia trwałe mogą być takie ślady i czy coś z nich wynika”.

Na tegorocznym Paris Photo artystka zaprezentowała debiutancki album Traces zawierający prace z cyklu Ślady. Gratulacje!

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Alexander Gronsky, „Schema”, Polka Galerie

Alexander Gronsky, „Mirror 17”, 2015 r. „Schema IV”, dzięki uprzejmości artysty

Alexander Gronsky, „Mirror 17”, 2015 r. „Schema IV”, dzięki uprzejmości artysty

Dla młodego rosyjskiego artysty urodzonego w Estonii (ale mieszkającego w Moskwie) Schema to przełom w twórczości: po raz pierwszy porzuca fotografię analogową na rzecz technik cyfrowych. „Schema to rebus, dziwny algorytm, niezidentyfikowane DNA z elementami reportażu, dokumentu i fikcji. Przerażające budynki, fotografowane w miarę starzenia się, rok po roku, niemal identyczne przejścia dla pieszych, lustrzane odbicia supermarketów…” – piszą kuratorzy. Cykl tworzą dobrane w pary, tryptyki, czworokąty zdjęcia, na których – jak w kultowej radzieckiej komedii Szczęśliwego Nowego Roku – w każdym mieście stoją identyczne niszczejące, byle jakie bloki. Nieruchome kadry miejskich pejzaży, w których – w różnych ujęciach – pojawiają się wciąż ci sami ludzie.

Jaki schemat stoi za tymi podobieństwami, tak niepokojącymi?

Caio Reisewitz, „Disorder”, Bendana Pinel

Caio Reisewitz, „Casa Canoa”, 2013 r., dzięki uprzejmości Bendana Pinel Art Contemporain

Caio Reisewitz, „Casa Canoa”, 2013 r., dzięki uprzejmości Bendana Pinel Art Contemporain

Jeden z najważniejszych współczesnych fotografów brazylijskich (rocznik 1967) w swoich pracach łączy wodę z ogniem – surową modernistyczną architekturę i rozbuchaną tropikalną przyrodę. Brazylia akurat słynie z obu tych osobliwości, ale w pracach Reisewitza, jak piszą autorzy poświęconego mu albumu, „te paradoksalne elementy przeplatają się, ujawniając amorficzny charakter brazylijskiego krajobrazu, jak w obszarach, w których budynki metropolii stopniowo przechodzą w fawele i tropikalne lasy deszczowe”. Casa Canoa, dom, który w 1951 r. zbudował dla siebie na przedmieściach Rio de Janeiro słynny brazylijski architekt Oscar Niemeyer, na zdjęciu Reisewitza pochłania dżungla. Jednak elegancka, płynna linia falującego dachu wpisuje się doskonale w ekspansywną, barokową roślinność. Jak pisał Christopher Phillips: „Reisewitz wciąż ma nadzieję, że natura i kultura znajdą w Brazylii wspólny język”.

Cig Harvey, „Scout & The Jacks”, Robert Mann Gallery

W spokojnych, na pozór idyllicznych pracach Cig Harvey oprócz postaci i krajobrazu w tle zawsze jest to coś, co David Lynch nazywa bigger than life (większym niż życie). Chyba najprościej będzie to nazwać „tajemnicą”. Jej surrealistyczne obrazy rodzinnego życia na wsi zostały przez krytykę nazwane „mistycyzmem codzienności”. „Temat i formalne związki między kolorami, światłem i kadrem zawsze były narzędziami, które pozwalały dotrzeć do sedna historii – mówi Harvey. – Chce, żeby moje zdjęcia wywoływały wstrząs. By odkrywały magię świata i jednocześnie były osadzone w rzeczywistości”. Artystka, wychowana na angielskiej prowincji, mieszka na farmie w Maine ze swoim mężem, córką i psem, często bohaterami jej prac.

Shun-Fa Yang, „The Submerged Beauty of Formosa”

Shun-Fa Yang, Plaża Oucuo, powiat Kinmen, 2016 r., dzięki uprzejmości Beyond Gallery

Shun-Fa Yang, Plaża Oucuo, powiat Kinmen, 2016 r., dzięki uprzejmości Beyond Gallery

Ilha Formosa, piękna wyspa – tak nazwali Tajwan w XVI w. portugalscy żeglarze. Shun-Fa Yang wyruszył w poszukiwaniu jej ginącego piękna. Fotografował saliny i przybrzeżne fortyfikacje, dziś otoczone wodą, która wdziera się coraz dalej na najniżej położone, zachodnie wybrzeża Tajwanu. To wynik ocieplenia klimatu i spowodowanego nim podnoszenia się poziomu wód w oceanach. Naukowcy biją na alarm – do końca XXI w. poziom morza wzrośnie o jeden, a może nawet o dwa metry. W wyniku cofania się wód podziemnych na obszarach przybrzeżnych osuwają się grunty, a wybrzeże niszczeje na skutek wycinki drzew chroniących od wiatru i zmiany prądów oceanicznych. Wiatry wieją zaś coraz częściej i z coraz większą intensywnością. Odwiedzając te skazane na zagładę miejsca, artysta „mógł niemal obserwować tętniące życiem sceny z przeszłości – okrzyki robotników z saliny, hałas maszyn, okrzyki ćwiczących musztrę żołnierzy” – piszą kuratorzy. Jego wyobraźnia ofiarowała nam melancholijne obrazy świata utraconego, a raczej ginącego bezpowrotnie na naszych oczach.

Janek Zamoyski, „Heave Away”, Galerie Sophie Scheidecker

Janek Zamoyski, Nr 11, 2015 r., dzięki uprzejmości artysty i galerii Czułość

Janek Zamoyski, Nr 11, 2015 r., dzięki uprzejmości artysty i galerii Czułość

Dwadzieścia jeden zdjęć powstałych w ciągu 21 dni podróży przez Atlantyk z Hiszpanii do Ameryki Łacińskiej szlakiem Krzysztofa Kolumba, które było pierwszym doświadczeniem żeglarskim w życiu artysty. Według jego słów – „typologia oceanicznych fal”. Eksploracja „struktury, światła i koloru”, niespożytej dramaturgii natury.

Mottem dla swojego cyklu Zamoyski uczynił przysłowie: „Nigdy nie przepłyniesz oceanu, jeśli nie będziesz miał odwagi, by stracić z oczu brzeg”. Ocean: nieskończenie różnorodny, żywy, zmienny, wciąż zaburzający swoją strukturę, ale zawsze stanowiący jedność, mimo swojej różnorodności” jest dla artysty inspiracją „do szukania nowych idei, porzucenia utrwalonych struktur, bycia wolnym i otwartym na zmiany”.
 

Czytaj również:

Fotograf na progu pustki Fotograf na progu pustki
i
fot. Kacper Kowalski/ mat. promocyjne
Doznania

Fotograf na progu pustki

Joanna Kinowska

Wcześnie spadł śnieg w tym roku. Dla mnie nawet jeszcze wcześniej, za sprawą dwóch książek. Obydwie czarne. Rozmiar zbliżony do A4. W środku każdej śnieg, dużo śniegu. A jeszcze więcej pustki, melancholii, samotności, strachu. Ileż to rzeczy odkładamy na długie zimowe wieczory? Z tymi książkami trzeba jednak uważać.

Znamy obrazy z powietrza, z góry w kierunku ziemi. Technologia satelitarna, drony, pstrykanie z samolotu. Każdy może. Chwytliwe obrazy, bo dużo rzadziej oglądane. Ekscytujące, mniej znane, wciągające. I nagradzane. Niekwestionowanym mistrzem gatunku w ostatnich latach jest Kacper Kowalski. Rozpoznajemy styl, kompozycję, kolor, nawet stała odległość od ziemi, metry nad poziomem morza. Właśnie wyszła jego najnowsza książka „Over”. A w niej jest zupełnie inny Kowalski.

Czytaj dalej