Czasy takie, że chce się serdeczniej myśleć o bliźnich – nie widzieć w nich wrogów, lecz przyjaciół. Niezgoda wszak rujnuje, a zgoda buduje. Proponuję więc dwa nowe gatunki – serdeczne właśnie. Doceńmy pracę bliźniego i miłujmy bratnie narody, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się taka przyjaźń przyda.
Bratanol
Sympatyczne przysłowie „Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki” w ostatnich latach straciło trochę ze swojego uroku. Skoro nieśpieszno nam już do okazywania braterstwa Węgrom, poszukajmy nowych sojuszy. Albo jeszcze lepiej: skumajmy ze sobą inne narody, bo i forma wdzięczna – dystych z ośmioma sylabami na wers. Oczywiście pamiętajmy przy tym, że nic tak nie łączy dwóch narodów jak wspólne zażywanie jakiegoś środka odurzającego.
***
Czech i Słowak, dwaj wspólnicy
w burdzie oraz śliwowicy.
***
Francuz, Hiszpan, dwa kamraty,
obszar: bójki i opiaty.
***
Szwed i Duńczyk, dwaj partnerzy
i w pijaństwie, i w grabieży.
***
Polak, Anglik, dwaj druhowie,
raz: „Chcesz w mordę?”, raz: „Na zdrowie!”.
***
Taj, Wietnamczyk, dwaj kompani –
leją, kiedy są zalani.
***
Lach, Japończyk, dobre druhy
do karate i siwuchy.
***
Mongoł, Chińczyk, brać serdeczna,
jeden kumys, drugi miecz ma.
***
Pers i Niemiec, swoje chłopy,
lubią rzeź i psychotropy.
Docennik
David Thompson Watson McCord, amerykański poeta, który przeżył prawie cały XX wiek (1897–1997, do setki zabrakło mu paru miesięcy), napisał onegdaj wierszyk History of Education: „The decent docent doesn’t doze:/He teaches standing on his toes./His student dassn’t doze – and does,/And that’s what teaching is and was”. Stanisław Barańczak przetłumaczył ten uroczy utwór następująco: „Doceńcie to w docencie, że w znacznym procencie/Nie drzemie na zajęciach, lecz uczy zawzięcie./Student zaś, zamiast uczyć się, drzemie bezczelnie./Na tej zasadzie zawsze działały uczelnie”. Zróbmy z tego gatunek, bo przecież jest mnóstwo zawodów, których być może nie doceniamy, a które docenić warto!
Poeta
Doceńcie to w poecie, że ciągle natchniony
i pod lipą lub w stepie cierpi za miliony.
Gdyby się nie zamartwiał na Judahu skale
(albo na jakichś Plantach), nie pisałby wcale.
***
Szewc
Doceńcie, proszę, w szewcu, że kiedy pracuje,
wciąż mu się wyrywają „ku…”, „pi…”, „chu…”.
Jeśli raczy obuwie tak siarczystą serią,
to znaczy, że do pracy podchodzi na serio.
***
Krytyk
O krytyku, jak wiecie, takie chodzą głosy,
że gdy siedzi w teatrze, wciąż rwie z głowy włosy.
Doceńcie, że to robi, a robi dość dziarsko –
w ten sposób utrzymuje branżę perukarską.