Perły z odzysku – 2/2021 Perły z odzysku – 2/2021
Przemyślenia

Perły z odzysku – 2/2021

Sebastian Frąckiewicz
Czyta się 3 minuty

Wiosną wszystko budzi się do życia. Nawet nasza wyobraźnia radośnie wychodzi z letargu. Pobudzić ją można jeszcze bardziej, zaglądając do dwóch poetycko zilustrowanych książek z czasów PRL-u – nie tylko dla dzieci.

Leśne historie

Gdybym miał uczciwie opowiedzieć, co było moim podstawowym zajęciem w czasie wolnym we wczesnym dzieciństwie, wyznałbym wprost: włóczenie się. Dziś pewnie byłoby nie do pomyślenia, żeby dziewięcio- czy dziesięciolatek – jedynie w asyście dwóch psów, uzbrojony w łuk lub włócznię zrobioną z kija – samotnie błąkał się godzinami po lasach. Ale cóż, tak właśnie było. Wychowywałem się w niewielkiej wsi, gdzie każdy każdego znał, a w co trzecim domu mieszkała bliższa lub dalsza ciotka. Nie było czego się bać, a już na pewno nie ludzi. W lasach strach wzbudzały raczej dziki lub… duchy, choć największą bestią okazał się oczywiście człowiek. Podczas jednej z takich leśnych wypraw na własne oczy zobaczyłem bowiem, jak wygląda śmierć. W moich wspomnieniach to ciało sarny pozbawione głowy, zaplątane we wnyki kłusowników. Zapewne był to kozioł lub – jak kto woli – rogacz, czyli samiec sarny, schwytany dla poroża. Stałem jak zamurowany, ocknąłem się dopiero po chwili, gdy towarzyszące mi psy zaczęły dobierać się do świeżego truchła.

W jednej z moich ulubionych książek z dzieciństwa, czyli Rogasiu z Doliny Roztoki Marii Kownackiej, sarenki z bliska wyglądały zupełnie inaczej niż te, które widziałem w lesie. Na ilustracjach niezrównanego Janusza Grabiańskiego niesforny koziołek skacze po rozświetlonych słońcem polanach i zachwyca delikatnymi białymi kropkami, które zdobią aksamitną sierść. Namalowane przez artystę zwierzęta prezentują się wspaniale, ich futra mają fakturę, której wprost chce się dotknąć. Nawet dziś, czytając Rogasia z Doliny Roztoki, można (a nawet trudno inaczej!) zachwycać się tymi rysunkami – akwarele Grabiańskiego nie zestarzeją się chyba nigdy. Ilustrator miał ogromny wpływ na gust dzieciaków wielu pokoleń nie tylko za sprawą Elementarza Falskiego, lecz także właśnie dzięki Rogasiowi, który przez wiele lat był szkolną lekturą.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Tytuł – Rogaś z Doliny Roztoki
Autorka – Maria Kownacka
Ilustracje – Janusz Grabiański
Wydawnictwo – Nasza Księgarnia, 1988 (wydanie XIV)


Czarcie opowieści

O strachu z dzieciństwa przypomniałem sobie również podczas lektury Z piekła rodem. Polskie baśnie ludowe Marii Kędziorzyny. To starannie dobrane i literacko opracowane ludowe opowieści o naszych rodzimych czartach i diabłach. Za oprawę graficzną odpowiada Ewa Frysztak, bohaterka niedawno wydanego, bogato ilustrowanego wywiadu rzeki Ballada o dziewczynie, który przeprowadził Janusz Górski. Jeśli ktoś interesuje się projektowaniem oraz ilustracją lat 60. i 70., koniecznie powinien tę książkę przeczytać albo chociaż obejrzeć.

Podczas lektury Z piekła rodem miałem przed oczami diabelski powóz albo karocę, czyli popularny motyw z podań ludowych. Znałem go z opowieści mojego dziadka, który przechowywał w pamięci wiele niesamowitych lokalnych historii. W jego wersji diabły pędziły po naszej wsi płonącym powozem, zatrzymały się na podwórku przodka jednego z naszych sąsiadów i zabrały go ze sobą prosto do piekła. Wyobrażałem sobie ogień oraz łunę rozświetlającą kompletnie ciemną noc i cierpła mi skóra.

Płonąca, demoniczna czerwień jest głównym kolorem także u Frysztak. Jej ilustracje to albo wielobarwne plansze, w których najważniejszy jest kolor, a nie forma, albo – niejako w kontrze – czarno-białe obrazki przypominające drzeworyty oraz makatki, tyle że z bogatymi w szczegóły postaciami. Książkę Kędziorzyny warto czytać jako przypis lub źródło (jak kto woli) do nagrodzonej Nike Baśni o wężowym sercu Radka Raka. Jest to bardzo ciekawa opowieść o relacji między sługą a szlachcicem, w którą wplątane są moce piekielne i sam Lucyfer. Nie zapominajmy, że dla chłopów przez lata najgorszym z diabłów był jaśniepan, co u Raka widać jak na dłoni – nie zdziwiłbym się, gdyby sam w dzieciństwie zaczytywał się w Z piekła rodem, co i ja Państwu polecam.

Tytuł – Z piekła rodem
Autorka – Maria Kędziorzyna
lustracje – Ewa Frysztak-Szemioth
Wydawnictwo – Wyd. Literackie, 1976 (wydanie II)

Czytaj również:

Czytać albo nie czytać – 2/2021 Czytać albo nie czytać – 2/2021
Przemyślenia

Czytać albo nie czytać – 2/2021

Bibliocreatio

Ciekawe czasy

Ciekawe czasy
Naoise Dolan, tłum. Dorota Malina

Ava za oszczędności z „funduszu aborcyjnego” wyjeżdża tuż po studiach z rodzinnego Dublina do Hongkongu, by uczyć angielskiego. Poznaje tam Juliana. „Żałowałam, że Julian nie jest żonaty. Dałoby mi to moc zrujnowania mu życia. A jemu racjonalne wytłumaczenie niechęci przed bliskością”. Zachwycająco lekka i ironiczna proza miłosna.

Czytaj dalej