Perły z odzysku – 4/2019 Perły z odzysku – 4/2019
Opowieści

Perły z odzysku – 4/2019

Sebastian Frąckiewicz
Czyta się 3 minuty

Jak oddać zmienność i potęgę przyrody? Można to zrobić w stylu monumentalno-soc­realistycznym albo impresyjno-lirycznym. I oba sposoby okazują się dobre.

Ujarzmione żywioły

Pamiętają Państwo Konopielkę ­Redlińskiego? Tam do miejscowości Taplary, ulokowanej za siedmioma polami i siedmioma bagnami, przyjeżdżają panowie inżynierowie, przynosząc ze sobą meliorację i elektryfikację. Podobną sytuację mamy w książce Dziwne przygody płynącej wody, która w przeciwieństwie do powieści Redlińskiego jest publikacją jednoznaczną i propagandową. Ale trzeba przyznać, że to propaganda bardzo nowoczes­na i wizualnie atrakcyjna. Przynajmniej jak na tamte czasy.

Wierszowana, prosta fabułka mająca swój rym i rytm opowiada o ujarzmianiu natury. O tym, jak strumyczki, strumyki i rzeczki „bezużytecznie” wędrują przez Polskę i zlewają się do potężnej rzeki, która odwiedza tonące w ciemnościach wsie. I tak dzieje się dopóty, dopóki nie trafiają na pomysłowy żywioł ludzki zaganiający żywioł wodny do dobrej roboty w zaporze i elektrowni wodnej. Aż w końcu opuszczone przez cywilizację przysiółki dostają prąd, by strumyczki, strumyki i rzeczki nie bały się już ciemności, a przede wszystkim – by się w nocy nie nudziły. Owszem, w trakcie lektury uśmiechamy się pod nosem, szydząc z socrealistycznego patosu, a jednak zgrabność graficzna i narracyjna tej propagandy z dawnych lat jest zaskakująco wyrafinowana i lekka. Przynajmniej w porównaniu ze współczesnymi, topornie propagandowo-patriotycznymi publikacjami dla dzieci, dostępnymi w placówkach Poczty Polskiej. Przy nich Dziwne przygody to wręcz obrazkowa poezja.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jak udało się to osiągnąć? Przede wszystkim dzięki ilustracjom. Są tu lekkość, dynamika akwareli (tła, wodne topiele) i konkret piórka do tuszu (konturowe budynki, ludzie, elektrownia). A do tego sama opowieść nosi znamiona picturebooka. Gdy w ciągu dnia strumyki ze sobą rozmawiają, widzimy wiejskie kraj­obrazy, a kiedy nadchodzi noc – mamy przed oczami puste granatowe strony, na których widnieje jedynie typografia. Przebiegły, acz wymowny zabieg.

Dziwne przygody płynącej wody
Karol Szpalski, Marian Załucki
Ilustracje – Barbara Gawdzik-Brzozowska
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1954

Dzika przyroda

A teraz przeskakujemy dekadę, by dzięki Ziarenkom maku Józefa Ratajczaka móc podziwiać najlepszy okres polskiej książki dziecięcej. Szczęśliwie w latach 60. bohaterowie publikacji dla najmłodszych nie mają prikazu, by przyrodę ujarzmiać, a dzieci nie muszą tego ujarzmiania obserwować. Mogą robić to, co lubią najbardziej – podziwiać chmury, obserwować deszcz, śledzić drobne zmiany w przyrodzie.

Józef Ratajczak, w przeciwieństwie do takiej Chotomskiej nieomal zapomniany, to liryczny impresjonista. Są u niego wiersze o obłokach, o burzy majowej, o tym, jak zmieniają się chmury i skąd się bierze cisza. Jest też skrzętnie ukryty, trochę smutny wątek przemijania i straty. To skupienie i zapatrzenie w detal pięknie oddaje w swoich pracach graficznych Bożena Truchanowska, która przez kilka dekad wraz z mężem Wiesławem Majchrzakiem tworzyła jedne z najpiękniejszych książek w historii polskiej ilustracji. Tutaj Truchanowska występuje solo. Nawarstwienie faktur, deseni, celowych przetarć i delikatnych barw sprawia, że jej drzewa, domy czy ptaki są niesamowicie namacalne, niemal fizyczne.

Ziarenka maku przez lata były lekturą szkolną, ale niestety w latach 90. dostały nową oprawę graficzną. W wielu przypadkach skandalicznie złą. Szukając tej książki w sieci, warto pamiętać, że liczy się tylko jedno kanoniczne wydanie z ilustracjami Truchanowskiej.

Ziarenka maku
Józef Ratajczak
Ilustracje – Bożena Truchanowska
Nasza Księgarnia, Warszawa 1984
 

Czytaj również:

Czytać albo nie czytać – 4/2019 Czytać albo nie czytać – 4/2019
Przemyślenia

Czytać albo nie czytać – 4/2019

Bibliocreatio

O ciele

Płynąc do domu
Deborah Levy, tłum. Marcin Sieduszewski

Francja. Środek lata. Sielskie wakacje dwóch par zaburza widok nagiego ciała Kitty pływającego w basenie. Ta historia nie rozwinie się w wakacyjną powieść obyczajową czy kryminał, mimo to Kitty mocno wpłynie na myśli i czyny bohaterów… Intymna, symboliczna i pełna emocji proza.

Czytaj dalej