Wyobraź sobie, że jesteś
socjaldemokratycznym aparatem fotograficznym
wyniesionym na orbitę okołoziemską
przez liberalnych ekstremistów.
Gdy tylko rozrzedzą się chmury,
spróbujesz objąć obiektywem kraj, w którym
60% obywateli deklaruje gotowość do wojny.
I choć steruje tobą pacyfistyczny software,
zaczynasz żałować, że nie jesteś HAARP.
I wiesz doskonale, że szkoda pikseli i szkoda
kilobitów, lecz mimo to zaciskasz zęby migawki
– tony elektrośmiecia dybią na twoje miejsce –
choć najchętniej byś to wszystko
wykadrował.
Komentarz autora:
Jest wszędzie, na każdej panoramie i każdym selfiku. Dostępna w co piątek Kinder Niespodziance, selfish niczym Kim Kardashian. Mistrzyni drugiego planu, która myśli, że jest najważniejsza – na świecie albo i dalej. Czasem się jej boję. Polska, bo cóż innego.