
Malarze, pisarze, muzycy, aktorzy. Mieszkańcy żydowskiego getta, dla których żyć znaczyło także tworzyć, więc tworzyli do końca. I nie pozwolili zabrać sobie miłości do piękna.
Pierwszy koncert Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej odbył się w Warszawie 25 listopada 1940 r., czyli dziewięć dni po zamknięciu getta. Dyrygował Marian Neuteich, kompozytor i wiolonczelista, który orkiestrę zorganizował i przez dwa sezony jej trwania był jej kierownikiem artystycznym. W programie znalazły się m.in. dzieła Beethovena. Zakazane dzieła.
Repertuar symfoniczny w getcie był obwarowany wieloma ograniczeniami. Po pierwsze, Niemcy pozwalali grać tylko muzykę „żydowską”. Dozwolony był więc Bizet, Offenbach, Mendelssohn i Mahler, ale Chopin, Verdi, Mozart i Beethoven już nie. Po drugie, muzykom w getcie brakowało nut. Po trzecie, również skład orkiestry był niekompletny, szczególnie brakowało instrumentów dętych. Dokonywano więc licznych przeróbek utworów klasycznych. Zastępowano „szlachetne, romantyczne brzmienie waltorni – jak pisał Aleksander Rozensztejn, recenzent »Gazety Żydowskiej« w 1941 r. – przez nieco jaskrawy i płytki dźwięk saksofonu. Lecz inteligentny, acz wrażliwy słuchacz przyjął tę namiastkę jako konieczność wywołaną warunkami nadzwyczajnymi”.
I choć nie odnotowywano tego w recenzjach, Beethoven wciąż należał do najczęściej granych kompozytorów. Marian Fuks przytacza słowa Ludwika Hirszfelda, twórcy polskiej szkoły immunologii, który w swojej Historii jednego życia wspomina dziwny nastrój na koncertach, podczas których wykonywano utwory zakazane przez okupanta, bo „ci złośliwi Żydzi kochali i Beethovena, i Brahmsa, i Chopina, i woleli ryzykować więzienie, niż zrezygnować z tego wieczystego piękna. Pamiętam nawet IX-tą Beethovena, Hymn do radości, grany przez skazańców. […] Zabronić słuchać Beethovena – to przecież tak, jak zabronić cieszyć się słońcem”.