Pigułki Pigułki
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Doznania

Pigułki

Organ Janusza Minkiewicza
Janusz Minkiewicz
Czyta się 1 minutę

Wstęp do książki pt.
„Humor i Ojczyzna”

Dziejów Polski tenorem
Było: ginąć z honorem –
Każdy życiem szafował bez żenad…
Pradziadowie i ojce
Raźno szli w samobójcę:
Tylko ten sławę miał, kto był denat.

Ten dziedziczny nasz konik
Znany z dawnych jest kronik,
W których próżno byś danych chciał ścisłych…

Treść tych dziejów – to mięta,
Jedno tam się pamięta:
Wandę – chlup! co wskoczyła do Wisły…

Topi się Poniatowski…
Ginie Wołodyjowski
(Dla podobnych powodów, choć wcześniej…)

Bohaterów korowód
Po śmierć zwraca się do wód –
I w historii i w książkach i w pieśni…

Trędowata i Halka
I Wokulski (patrz: „Lalka”)…
Smętny zawsze był los polskich natur:
Albo – jak honor każe –
Z lubym iść przed ołtarze,
Albo – zginąć! Bo tertium non datur.

Dziś, gdy naród już przebrnął
Poprzez śmierć niepotrzebną,
Gdy pracuje radośnie i żyźnie,
Proponuję: – A może
Trochę mniej o honorze?:
Dajmy odeń odpocząć ojczyźnie.

Czas, by sport nasz się zarzekł
„Honorowych porażek” –
O, sportowcy, czas skończyć z uporem:
W d..ę leją was zdrowo
A wy… że honorrrrrrrowo –
A do diabła tam z takim honorem!

Miast przegrywać z honorem,
Zwyciężajmy humorem
I choć wrzask się rozlegnie i rumor,
Choć nas zeklną od pogan,
Nieśmy w naród nasz slogan,
Nasze hasło: „Ojczyzna i humor!”
 

Wiersz z archiwum, nr 149/1948 r.

Czytaj również:

Dżananda Dżananda
i
ilustracja: Kazimierz Wiśniak, archiwum „Przekroju” (fragment ilustracji)
Opowieści

Dżananda

Bolesław Leśmian

Klasyka w „Przekroju”: prezentujemy wiersz o spotkaniu w tajemniczym lesie, gdzie miłość, boska ingerencja i przypadek splatają się, prowadząc do egzystencjalnej refleksji nad winą i przeznaczeniem.

Szedł Dżananda tym lasem, gdzie bywać snem mogę,
A miał drogę – na oślep. Wiadomo: miał drogę!
Węże w blask się nicości wśniwały plamiście,
Słoń się wzgórzył w zaroślach, ciemniejąc łbem w liście.
Małpy w żarach niechlujnych pławiły wzrok dziki,
Ogonem nieprzytomne gmatwając storczyki.
Lampart futrem przegrzanym polegał na grzbiecie
I ssał łapę, ślepiami gnuśniejąc w zaświecie,
A mrowiska, skąd mrówki, jak wylew krwi, płyną,
Pachniały młodej mirry chętną wypociną.

Czytaj dalej