Plamka
i
zdjęcie: domena publiczna / Rawpixel
Opowieści

Plamka

Mateusz Kołczinger
Czyta się 2 minuty

W oku, gdzieś między rogówką a siatkówką, dryfują półprzeźroczyste plamki. Wiem, że to rzecz zupełnie normalna i pewnie nie warto nawet o tym rozmawiać. Gdy byłem dzieckiem, mówiliśmy na te obiekty „fusy”, ale podobno ich fachowa nazwa to muscae volitantes, czyli latające muszki. Skoro po łacinie określane są w ten właśnie sposób, raczej niewielkim cieszą się poważaniem.

Plamki te, dość bezwładne, pływają w gó­rę, w dół, w lewo i w prawo – w zależności od ruchów gałki ocznej. Trudno na którejś zogniskować wzrok. Jednak ostatnio udała mi się ta sztuka. Przyłapałem jedną z nich na wprost mojej źrenicy i zauważyłem, że ma ona bardzo skomplikowaną wewnętrzną strukturę.

Stałem zupełnie znieruchomiały z jednym okiem zamkniętym. Starałem się nie poruszać, żeby plamka nie odpłynęła gdzieś w bok. Coraz lepiej dostrzegałem szczegóły jej wnętrza, aż w którymś momencie detale te ożyły i połączyły się w wyrazistą całość, która zupełnie przesłoniła świat realny wokół mnie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ujrzałem pokój o ścianach pokrytych zieloną tapetą, z czarnym niebem za oknem i białymi, pomalowanymi farbą olejną drzwiami, otwartymi i prowadzącymi do innego pomieszczenia, w którym przy stole siedzieli ludzie. Było to święto – dla mnie egzotyczne. Nakryć na obrusie znajdowało się o jedno więcej niż siedzących, co należało do miejscowego obyczaju. Jedna z osób, kobieta, spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się. Wstała, sięgnęła po dużą filiżankę i nalała do niej zupy. Przeszła przez te białe drzwi i zbliżyła się do mnie, a kiedy usiadła na brzegu łóżka, na którym leżałem, spostrzegłem, że ma włosy złote ze srebrnymi nitkami, a cerę bardzo jasną. Zupa w filiżance pachniała intensywnie i była czerwona.

Chciałem sięgnąć po naczynie, ale moja ręka okazała się zbyt słaba i zaraz opadła, zdążyłem jednak zobaczyć swoją dłoń: bardzo drobną, o ciemnej skórze.

W tym momencie plamka w moim oku zadrżała i cała scena zaczęła się szybko rozmywać, zobaczyłem tylko jeszcze, że kobieta patrzy na mnie z niepokojem, potem coś mówi do pozostałych osób.

– Obudź się! – usłyszałem szept. – Szef przemawia!

To mój kolega z pracy trącił mnie w bok. Miał rację. Szef rzeczywiście przemawiał: stał pośrodku open space’u, a my – cały oddział firmy – dokoła.

– I, oczywiście, żebyśmy kolejny rok zakończyli z jeszcze lepszym wynikiem niż ten, który właśnie zamykamy, tego właś­nie nam wszystkim, a zwłaszcza sobie – tu szef poprawił krawat, a my uśmiechnęliśmy się – z całego serca życzę!

Czytaj również:

Mop
Opowieści

Mop

Mateusz Kołczinger

Wróciłem do domu, gdy było już ciemno, ale o to przecież zimą nietrudno. Oprócz tego nawaliło światło w łazience i pewnie dlatego wpadłem na oparty o pralkę mop.

– Głupi mop! – zakląłem.

Czytaj dalej