
Przyszła odwilż, eksplodowała nowoczesność. Ale żeby realizować swoje projekty w PRL, Witold Cęckiewicz musiał fortelem zdobywać aluminium.
Zapoznałem się z najnowszymi osiągnięciami architektury w 1956 r. w trakcie wyjazdu do Francji. To było nie tylko zetknięcie z nowymi obiektami architektonicznymi, ale z innym światem. Chodziło o atmosferę współczesności uwidaczniającą się w tych wielkich płaszczyznach szkła, przez które można było wieczorami zaglądać w głąb jasno oświetlonych budynków” – tak Witold Cęckiewicz wspomina przełom w swoim myśleniu o architekturze, zachłyśnięcie się nowoczesnością. Ten moment prywatnej iluminacji ambitnego architekta – mającego wówczas 32 lata – zbiegł się ze zmianą klimatu politycznego. Wyniesiony do władzy na fali wydarzeń październikowych 1956 r. Władysław Gomułka stanął przed wyzwaniem odnowienia zdruzgotanego bankructwem stalinizmu wizerunku partii komunistycznej i zdobycia dla jej działań społecznej akceptacji. Władza musiała poluzować cugle systemu.
W atmosferze odwilży życie kulturalne eksplodowało. Architekci, zrzucający gorset socrealizmu i budujący jasne, przeszklone konstrukcje, mogli mieć poczucie, że włączają się