
Podczas Berlin Gallery Weekend dealerzy sztuki i kolekcjonerzy ubijali artystyczne interesy, jakby świat nie stał na krawędzi przepaści. Tymczasem na berlińskich przedmieściach młodzi artyści z Polski twórczo rujnowali opuszczony dom starców, a w Dahlem publiczność ciągnęła do byłej kwatery Luftwaffe na wystawę Guida van der Werve, artysty totalnego, który performował na biegunie i tak kocha Chopina, że udał się wpław Wisłą z Warszawy do Żelazowej Woli. Stach Szabłowski o (nad)ludzkiej sztuce holenderskiego twórcy oraz cynizmie, melancholii i romantyzmie berlińskiego weekendu.
Guido van der Werve jest jedynym człowiekiem na świecie, który przez 24 godziny nie obracał się razem z planetą Ziemia, tak jak czyni to – chcąc nie chcąc – reszta z nas przez całe życie. Czy to jest sztuka? „Do diabła, jeżeli to nie jest sztuką, cóż innego miałoby nią być?” – myślałem, oglądając berlińską retrospektywę niesamowitego Holendra. Van der Werve jest artystą wizualnym, klasycznie wykształconym kompozytorem, a także niestrudzonym biegaczem, długodystansowym pływakiem, rowerzystą, który nie zna zmęczenia. Zdrowie ma żelazne, wolę ze stali. Nieprzeciętne przymioty ciała i ducha tego człowieka prowokują do skojarzeń z figurą übermenscha. Ryzykowne asocjacje, ale nasuwające się tym natrętniej, że wystawa Guida van der Werve urządzona jest w gmachu, który w 1936 r. został zbudowany dla Luftwaffe i stosownie do tej funkcji wygląda: oto wola mocy zaklęta w portyki i kolumnady, beton i marmur! Nazistów i holenderskiego artystę łączy upodobanie do romantyzmu, ale (na szczęście) van der Werve interpretuje go zupełnie inaczej niż czynili to estetycy Hitlera. Sztuka Trzeciej Rzeszy była nieludzka, masowa i kiczowata. Guido van der Werve zajmuje się pochwałą człowieczeństwa, jego prace zaś to, nie bójmy się tego słowa, poezja – zaklęta w performance i wideo.
Każdy ulega swoim namiętnościom. XD
Berlin jest tak gęsty od kontekstów, że nawet płytki gest artystyczny dostaje tu w gratisie drugie dno. A co dopiero gest, który sam ma głębokie znaczenie! Otwarcie wystawy Guida van der Werve ciekawie zaplata się z nazistowską i zimnowojenną historią Berlina, a także z jego współczesną gentryfikacją; to ciekawe dzieje i jeszcze do nich wrócimy. Zanim jednak dotarłem na wystawę Holendra, który nie kręcił się z planetą Ziemia, trafiłem do Villi the End, w której, jak sama