Polityka przy piwie
Przemyślenia

Polityka przy piwie

Kamil Bałuk
Czyta się 14 minut

Miasto ogłasza konkurs na realizację zadań z zakresu kultury? To piszę od razu cztery projekty, bez zastanawiania się, co właściwie chciałbym zrobić. Żeby tylko nie stracić jakiejś szansy… tylko na co?! Trochę ludzi teraz naprawdę zorientuje się, że to gonienie swojego ogona nie jest konieczne. Michał Borkiewicz opowiada Kamilowi Bałukowi o skutkach pandemii oraz o (niełatwej) umiejętności odpuszczania.

Kamil Bałuk: Bywalcy Placu Zbawiciela w Warszawie w połowie marca zamarli. Plan B przestał działać po raz pierwszy od kilkunastu lat istnienia.

Michał Borkiewicz: Kiedy to się zaczęło, to z dnia na dzień, z każdym kolejnym komunikatem zmieniało się nastawienie ludzi, ale i nasze. Nie byliśmy pewni, czy zamykanie Planu to najlepsze, co wtedy można było zrobić, ale uznaliśmy, że lepiej przegiąć w stronę odpowiedzialności, niż chojraczyć, a potem mieć wyrzuty sumienia.

Gdy pojawiało się coraz więcej sensownych argumentów za tym, żeby spłaszczać krzywą zachorowań i nie przeciążać systemu zdrowia, stwierdziliśmy, że nie ma wyboru, zamykamy. Niezły to był timing, bo dzień później było już oficjalne zalecenie.

Trudna decyzja?

Mamy około 20 osób na utrzymaniu i wcale nie takie duże oszczędności. A ważne było, żeby nie zostawić naszej ekipy na lodzie. Zdecydowaliśmy, że wszyscy, dla których praca w Planie jest ważnym źródłem przychodów, dostaną kasę na przeżycie. Niezależnie od formy zatrudnienia. Zrobiliśmy też mały remont, głównie po to, żeby ludzie mogli sobie dorobić. Wydawało nam się to naturalne, ale doszły nas słuchy, że są knajpy, które z miejsca powiedziały pracownikom „cześć!”. Nie każde miejsce mogło skorzystać z tarczy antykryzysowej, sporo się ich zamknęło. Jak zwykle, najbardziej dostało się tym pracującym dorywczo albo na czarno. A podobno to taki demokratyczny wirus.

Pracownicy Planu B; zdjęcie: Maciej Sawicki
Pracownicy Planu B; zdjęcie: Maciej Sawicki

Nie baliście się plajty?

Jak każdy. Obcięliśmy z kosztów to, co mogliśmy, odroczyliśmy te płatności, od których nie zależała bezpośrednio czyjaś egzystencja. Wynajmujemy lokale od miasta, więc dostaliśmy dużą obniżkę czynszu. Zastanawialiśmy się, czy brać kredyt. Zbiórka pieniędzy w sieci byłaby ostatecznością, nie chcieliśmy tego robić, mając świadomość, że innym jest jeszcze trudniej, a Plan sobie pewnie poradzi. Udostępniałem chętnie zbiórki znajomych miejsc, które wpadły w kłopoty,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wielki przypływ
Opowieści

Wielki przypływ

Jarosław Mikołajewski

Ksiądz mówi, że bycie proboszczem na Lampedusie to specyficzna praca. Bo to niby Włochy, jednak sto dwadzieścia mil od Sycylii, gdzie on sam się urodził. Bliżej jest stąd do Afryki. […]

Pytam, co mówi mieszkańcom wyspy, u której brzegów umierają uchodźcy. Co im próbuje przekazać. […]

Czytaj dalej