Będzie to opowieść o walce pewnego wielkiego ssaka z pewnym głowonogiem. Może niezupełnie z tym głowonogiem, co na rysunku Daniela Mroza, ale w końcu „Przekrój” zawsze był kreatywny.
Kaszalot płynął teraz na głębokości siedmiuset do tysiąca metrów. Osiągnął świat ledwie dla nas wyobrażalny, równie obcy człowiekowi, jak najdalsze planety. Płynął wzdłuż grzebieni skalnych wznoszących sią z dna morskiego, przekraczał przełęcze, zanurzał sią w głębokie doliny, których kontury odgadywał nie widząc ich. Od czasu do czasu, niby gwiazdy wynurzające się nagle z czarnej pustki, gdzie nie istnieje nasze słońce, zapalały się świecące ryby. Błysk, smuga, a potem już nic, tylko absolutna ciemność, której samo wyobrażenie przytłacza.
Za zakrętem skalnej ściany kaszalot znieruchomiał: odkrył ośmiornicę.
Dziesięciornice i ośmiornice poruszają się w morzu wyrzucając wstecz strumień wody, na analogicznej zasadzie, na jakiej poruszają się w powietrzu odrzutowce, albo posuwają się po dnie wielkimi krokami macek.
Kaszalotowi często udawało się zaskoczyć je, gdy przechadzały się tak, niby wielkie zjawy, i wiedział, że jego najlepszą szansą było rzucić