Doznania

Polsko-ukraińskie warsztaty translatorskie. Pierwsza tura

Rafał Gawin
Czyta się 1 minutę

dla A.K.

Każdy, kto nie tęskni za Związkiem Radzieckim, nie ma serca.
Każdy, kto chce jego powrotu, nie ma mózgu.

Władimir Putin

 

Powoli oddalamy się od siebie. Tracę Wołyń,
Krym. Nie znam nowych mostów. Wpuszczony
w kanał pokonuję go wpław. Nie zdążę na czas,
nawet jeśli wreszcie zatrzyma się

w odpowiednim momencie. Ten cały Majdan
kosztował cię wiele sił. Nasz Majdan to tylko
nerwy i celebrowanie małych triumfów
portali, które prowadzą co najwyżej do plotki.

Płotki? Dopóki się nie rozrośnie, trwa w najlepsze
w braku świadomości. A więc lanie. Hulaj,
słowiańska dusza, piekło przestało być modne,

teraz inne fronty odpowiadają za niepogodę.
Jeśli spotkamy się znowu, odrąbię
twój warkocz i powieszę na nim krzyż,

odwieczną daremność w dążeniu
do wspólnej formy, innej niż las
i jego martwe cienie.

Komentarz autora:

Wiersz powstał z potrzeby chwili. Żeby jak najdokładniej tłumaczyć i jednocześnie nie tłumaczyć niczego. Żeby gdy dojdzie do drugiej tury, jednocześnie być i mieć: być w innym miejscu, innych czasach i mieć więcej wspólnych języków. Nawet jeśli tylko warsztat miałby branie. Oby doszło do niej jak najszybciej.

Czytaj również:

właściwie to nie wiem, jak mam cię przekonać właściwie to nie wiem, jak mam cię przekonać
i
Zygmunt Waliszewski, „Uczta u Benvenutta Celliniego, tzw. renesansowa”, 1933, domena publiczna via Wikipedia
Doznania

właściwie to nie wiem, jak mam cię przekonać

Piotr Maur

***

właściwie to nie wiem, jak mam cię przekonać,
że moje znoszone ubranie, stare meble,
przedpotopowy telewizor i brak konta w banku
nie świadczą wcale o biedzie.
nie wiem, czy przekonywać cię powinienem.
jakże banalnie, a więc niewiarygodnie,
brzmiałoby, gdybym mówił, że wielbię
inne sposoby życia, a kasza z masłem
plus kefir i duszona marchewka to
po prostu zdrowe jedzenie.
i wierz mi lub nie, ale przesadzone są
opinie o pustce panującej w mojej lodówce.
jest w niej światło, pełno światła.
na czarną godzinę.
gdy zgęstnieje mrok
w tym nowym tysiącleciu ciemnoty,
ja będę żywił się światłem.


Komentarz autora:
Na kształcie tego wiersza zaważyło wydarzenie z czasów studenckich. Mieszkaliśmy w akademiku, w pokoju czteroosobowym (Kraków, ul. Bydgoska). Mieliśmy lodówkę, ale nie pamiętam, czy była częścią wyposażenia, czy też należała do któregoś z kolegów. Pamiętam natomiast dzień, gdy jedna z koleżanek mieszkających obok, wróciwszy z domu, poprosiła nas o przechowanie jej wałówki. Była bardzo zdziwiona, że w lodówce nic nie ma, na co my zgodnym chórem odpowiedzieliśmy jej, że przecież w środku jest światło. Koleżanka obawiała się bardzo o losy swojego jedzenia, ale przysięgliśmy jej, że niczego nie tkniemy, wszyscy się w niej wszak kochaliśmy.

Czytaj dalej