
Pomiędzy
Wyrazy są za małe, żeby objąć rzeczy.
Liść się nie mieści w „liściu”, a w „mieczyku” – mieczyk.
Piszę „lok”, ale słowo nie umie powielić
tego kształtu i blasku, i gęstej kipieli.
To jednak, co pomiędzy słowami, jest wielkie,
obejmie galaktykę i potu kropelkę,
ciebie, mnie i to wszystko, co pomiędzy nami:
przerwy mówią najwięcej. Pisze się spacjami.
Komentarz autora:
Historycy literatury długo próbowali nakłamać, że Mickiewicz romansował jeszcze z panną Wereszczakówną, a nie z mężatką Puttkamerową, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby nie kurhanek łonowy Maryli, wieszcz by wielu swoich wierszy nie wywieszczył. Bez względu bowiem na to, co uważają moraliści, dużo literatury powstaje dlatego, że ktoś z kimś poszedł do łóżka, że z kimś nie poszedł do łóżka, a najwięcej bowiem dlatego, że kiedyś chodził, a potem już pójść nie mógł.
Ten skromny wierszyk mówi o nieprzystawalności słów do ich desygnatów. Ale nic nowego nie powie: po pierwsze dlatego, że powiedziano o tym już wiele, po drugie dlatego, że to i tak bez sensu, bo słowa nie przystają do desygnatów. Nie zawiera on żadnego morału, prócz może takiego, że romans z kędzierzawym blondynem niestety nie zapełnia pustki po romansie z kędzierzawym brunetem.
Wiersz pochodzi z tomu Bruma, Wydawnictwo a5, Kraków 2022.