Kilka dni temu wybrałem się pod sejm, aby protestować. Kiedy zrozumiałem, że pomyliłem dni i stoję tam sam, było już za późno. Pojawiła się telewizja i zadano mi pierwsze pytanie:
– Przeciw czemu pan protestuje?
Byłem zdenerwowany, nie wiedziałem, co powiedzieć, i rzuciłem:
– Mam dziurę w skarpecie.
Wszystko nagrywano, a mikrofon praktycznie dotykał mi nosa.
– Czy jest pan komunistą?
Myśli splątały mi się jeszcze bardziej i powiedziałem:
– Sądzę, że parkiet, którym wyłożone jest moje mieszkanie, to przejaw okultyzmu.
Następnie pojawiło się pytanie, którego nawet nie dosłyszałem, i ostatecznie straciłem już resztki pewności siebie, zacząłem się jąkać:
– Ja, ja ja, przecież nie czytałem Goethego i boję się tygrysów.
Po tych słowach uciekłem.
Spisuję to wszystko, aby ci, którzy na dniach zobaczą mnie w telewizji – mam tu w szczególności na myśli moją Joannę i rodzinę, wiedzieli, jaki był prawdziwy kontekst moich wypowiedzi.