Projekt: widzialność
i
„Klaun, czyli o rodzinie. Odcinek 3”, fot. Grzegorz Press/Teatr 21
Opowieści

Projekt: widzialność

Rozmowa z Justyną Sobczyk z Teatru 21
Mateusz Demski
Czyta się 7 minut

Osoby z zespołem Downa są w naszym społeczeństwie ignorowane, tak jakby nie istniały. Warszawski Teatr 21, w którym większość aktorów to ludzie z ZD i autyzmem, chce to zmienić. Z założycielką teatru, Justyną Sobczyk, rozmawia Mateusz Demski.

Mateusz Demski: „To historyczny moment” – powiedziałaś, odbierając razem z Danielem Krajewskim Paszport Polityki dla Teatru 21.

Justyna Sobczyk: I co więcej, myślę, że jest historyczny na kilku poziomach. Po raz pierwszy osoby z niepełnosprawnością otrzymują tak prestiżową nagrodę, ale oprócz wyróżnienia i uznania niesie ona ze sobą dużo więcej. Namawia do krytycznego przyjrzenia się rzeczywistości artystycznej i społecznej – i do refleksji, jakie miejsce zajmują w niej osoby z niepełnosprawnościami. Gdzie są, skoro ich nie widać? Lubię powtarzać, że nas w Teatrze 21 nie interesuje, co teatr może zrobić z osobami z niepełnosprawnością, tylko co one mogą wnieść w ten obszar. Jakie tematy, jaką obecność, jakie ciało. I co mogą zrobić z widownią, której towarzyszy przecież wiele przekonań.

Myślę, że Gala Paszportów Polityki, podczas której Daniel, aktor z zespołem Downa wyszedł na scenę, odebrał nagrodę i stanął w partnerskiej sytuacji z prowadzącą, pozwoliła nam zobaczyć, jak bardzo przez lata trzymaliśmy się pewnych schematów. I dała nadzieję, że można się od nich uwolnić.

Mówisz o nadziei, tymczasem dzieci w szkołach wciąż wyzywają się, mówiąc: „Ty, downie”. Poziom polskiej debaty publicznej też nie stoi na wyższym poziomie. Wciąż np. panuje przekonanie, że zespół Downa to choroba.

To częsty błąd. Zespół Downa nie jest chorobą, tylko syndromem, to coś, co masz, jeszcze zanim się urodzisz, oznacza obecność dodatkowego chromosomu we wszystkich komórkach organizmu. Nie można się tym zarazić, a mimo to, kiedy wystawiamy spektakle w szkołach, zdarza się, że rodzice pytają, czy ich dzieci są bezpieczne. Nawet teraz, po Paszportach Polityki, widziałam takie nagłówki w gazetach, że dostałam nagrodę

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zwykłe życie – rozmowa z Grzegorzem Zaricznym
i
Kadr z filmu „Proste rzeczy”, scenariusz i reżyseria Grzegorz Zariczny
Przemyślenia

Zwykłe życie – rozmowa z Grzegorzem Zaricznym

Mateusz Demski

Nie wolno robić filmów przeciwko człowiekowi i miażdżyć go kamerą. Jestem już chyba na takim etapie, że wolałbym, żeby moi bohaterowie mieli komfort i możliwość schować się za fabularną kreacją. Oczywiście, pracuję na ich autentycznych emocjach, pragnieniach, bolesnych przeżyciach z bliskimi, ale to wszystko zostaje przefiltrowane przez sytuacje fikcyjne. Taka metoda sprawia, że wcale nie muszą oni w sposób dosłowny wybebeszać się na potrzeby filmu, ale zarazem dostają szansę na przejrzenie się w problemach, które są głęboko w nich zakorzenione – mówi Grzegorz Zariczny, reżyser i scenarzysta filmu Proste rzeczy.

Mateusz Demski: Młodzi rodzice przenoszą się z Warszawy na wieś. Zostawiają za sobą gwar miasta, pośpiech, wyścig, wybujałe ambicje i wybierają życie z niebem nad głową. Słyszałem, że Proste rzeczy wydarłeś z własnych emocji, z doświadczeń swoich i swoich bliskich, ale też z dramatów, które przeżywałeś.

Czytaj dalej