Wyjątkowo bulwersująca pozycja rzekomego światowego autorytetu w sprawach ekonomii. Doktor John Harrison rozpoczyna swoją książkę całkiem sensowną krytyką współczesnego systemu bankowego. Biorąc jako motto pierwszego rozdziału cytat z jednego agenta CIA, według którego najniebezpieczniejsi gangsterzy nie mają przy sobie broni, lecz noszą zawsze garnitur, Harrison celnie punktuje hipokryzję cynicznych bankierów, którzy za pomocą najrozmaitszych forteli wycisną z nas każdy grosz.
W drugiej części książki płynnie przechodzi od zarysowania problemu do jego rozwiązania, a mianowicie: proponuje, by na wzór dawnych czasów oszczędności nie wrzucać na konto, lecz zakopywać je głęboko w ziemi. Przeciw bankierom wypełniają reprodukcje rycin przedstawiających sielskie chwile, gdy dobrzy ludzie ze szpadlem pod pachą chowają sakiewkę w miejscu odmierzonym ileś kroków od jakiegoś wiekowego dębu. Harrison dodaje również, że podobna praktyka polepszyłaby nasz kontakt z żywiołem ziemi.
Wszystko w tej książce do tego miejsca jest wręcz świetne.
Co jednak nasz ekonomiczny autorytet wypisuje w ostatnim rozdziale Przeciw bankierom? Otóż podaje współrzędne geograficzne miejsca, gdzie, jak twierdzi, istnieje wyjątkowo świetna gleba, w której my, czytelnicy, moglibyśmy ukryć swój majątek.
Każdy prędko domyśla się, że to prawdopodobnie kawałek jego własnej ziemi i że autor w ten sposób chce się obłowić. Skandaliczna publikacja.