Wszystko wokół nas zawrotnie się zmieniło, narodził się kapitalizm, kraj został wprowadzony na drogę rozwoju za sprawą polityki nastawionej na bogacenie się, ale jednocześnie wiedzieliśmy, że nie wszyscy na tym skorzystali. Wielu zwyczajnych, niezamożnych rodaków z peryferii zostało wyrzuconych poza nawias tych zmian – opowiada Jia Zhangke, najsłynniejszy i najczęściej nagradzany przedstawiciel tak zwanej szóstej generacji chińskich filmowców.
To filmy takie jak: Martwa natura, Dotyk grzechu i Nawet góry przeminą obsadziły go w roli rzecznika pokolenia, które na własnej skórze doświadczyło największego eksperymentu społeczno-gospodarczego w dziejach, jakim były reformy zainicjowane przez Deng Xiaopinga. Dziś, po licznych sukcesach w filmie fabularnym, Jia powraca do kina dokumentalnego. W sekcji Zrozumieć Chiny 17. Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity pokazany zostanie jego dokument Na horyzoncie morze jest błękitne, który swoją światową premierę miał na tegorocznym Berlinale.
Mateusz Demski: Zacznijmy od tego, że urodziłeś się w górniczej, przemysłowej prowincji Shanxi. Miejsce to zdaje się nie tylko geograficznie, ale również gospodarczo i mentalnie oddalone od stolicy kraju. Mówimy tu o jednej z biedniejszych i bardziej zadłużonych chińskich prowincji. Zastanawia mnie, jak w takim miejscu wyglądał twój pierwszy kontakt z kinem.
Jia Zhangke: Zetknąłem się z kinem tak na dobrą sprawę dopiero w szkole średniej. Mieliśmy tam taką małą salę audiowizualną, wyposażoną jedynie w odtwarzacz wideo. Wtedy był spory problem z dostępem do kina. Oglądało się głównie przeszmuglowane z Hongkongu VHS-y z filmami gangsterskimi, trafiały się też produkcje Kinga Hu z gatunku wuxia [chińskie kino sztuk walki, z silnymi odniesieniami do historii i elementami fantastycznymi –