Jaka przygoda przydarzyła się rzeźbiarzowi? Czy zachód słońca można wypalić w piecu? Kto skoczył do ceramicznego jeziora? Jak głębokie jest spojrzenie lwa? Czy życie ma sens? Odpowiedzi na te pytania poszukiwał (i nierzadko znajdował!) na wystawie Olafa Brzeskiego Przygoda Stach Szabłowski Rzeźbiarzowi Olafowi Brzeskiemu przydarzyła się przygoda. Niewiele brakowało, a kosztowałaby go życie. W poetyce tej przygody dostrzec można rodzaj okrutnej artystycznej ironii – oto ciało rzeźbiarza, który zawsze lubił zajmować się ciałem, zostało gruntownie „przerzeźbione” przez wypadek samochodowy. Minęło półtora roku i Brzeski pokazuje nową wystawę. Rzecz nazywa się Przygoda; jest ulepiona z gliny i wypalona w ceramicznym piecu, ale Brzeski lepi ją również z morfinowego majaku na szpitalnym łóżku i z wybudzania się z niego, z wracania do świata, z miłości, z seksu, a także z refleksji, czy w tym, co się człowiekowi przytrafia – np. w poważnym wypadku – kryje się jakiś morał. Można też to pytanie zadać inaczej i zapytać z grubej rury: czy życie, ze wszystkimi swoimi przygodami, nie wyłączając nieszczęśliwych wypadków, ma sens?
Odpowiedź jest oczywista: życie nie ma sensu – dopóki się go życiu nie nada. Tym zajmuje się sztuka – jest procedurą nadawania sensu doświadczeniom, jednym z najważniejszych protokołów tego rodzaju, jakimi dysponujemy w naszej kulturze. Tym także zajmuje się Brzeski, opowiadając w Galerii Raster swoją Przygodę