
Działali na rzecz zbliżenia polsko-litewskiego, tęsknili za utraconym „miastem bez imienia”, wspólnie gardzili każdym przejawem totalitaryzmu. Przestrzenią spotkania Miłosza i Venclovy był język, a wartością nadrzędną – wewnętrzna wolność i wzajemny szacunek.
Gdy kreśli się obraz przyjaźni i relacji literackich łączących Czesława Miłosza z Tomasem Venclovą, nie sposób pominąć ich wspólnego przyjaciela, Josifa Brodskiego. Jako najwybitniejsi żyjący poeci swoich narodów tworzyli niezwykły polsko-litewsko-rosyjski triumwirat. Pozostawali wierni tym samym wartościom, podobnie pojmowali zadania poezji, dedykowali sobie i tłumaczyli wzajemnie swoje wiersze, nierzadko podejmowali wspólne działania literackie i obywatelskie. Ich nazwiska często wymienia się jednym tchem – także wówczas, gdy mowa o tym, że poeta litewski powinien dołączyć do dwóch swoich przyjaciół jako laureat Nagrody Nobla (w czym zresztą próbowali mu pomóc, zgłaszając jego kandydaturę do Akademii Szwedzkiej).
Brodski odegrał istotną rolę w poznawaniu się Miłosza i Venclovy. To od tego ostatniego Brodski jeszcze w Rosji po raz pierwszy usłyszał o Miłoszu. Z kolei gdy w 1972 roku rosyjski twórca uznany przez władze za „pasożyta” znalazł się na przymusowej emigracji, opowiedział Miłoszowi o młodym, zdolnym poecie litewskim i jego kłopotach w ojczyźnie. Związany z niezależnymi środowiskami Litwy oraz Rosji Tomas Venclova angażował się wówczas w ruch obrony praw człowieka, należał do Litewskiej Grupy Helsińskiej, objęty był zakazem druku i poddawany stałej inwigilacji. Autor Zniewolonego umysłu zareagował