Przyjaciele Przyjaciele
i
„Ulica Dominikańska w Wilnie”, XIX w., Zygmunt Vogel/ Wikimedia Commons (domena publiczna)
Przemyślenia

Przyjaciele

O wieloletniej rozmowie Czesława Miłosza i Tomasza Venclovy
Jerzy Illg
Czyta się 10 minut

Działali na rzecz zbliżenia polsko-litewskiego, tęsknili za utraconym „miastem bez imienia”, wspólnie gardzili każdym przejawem totalitaryzmu. Przestrzenią spotkania Miłosza i Venclovy był język, a wartością nadrzędną – wewnętrzna wolność i wzajemny szacunek.

Gdy kreśli się obraz przyjaźni i relacji literackich łączących Czesława Miłosza z Tomasem Ven­clovą, nie sposób pominąć ich wspólnego przyjaciela, Josifa Brodskiego. Jako najwybitniejsi żyjący poeci swoich narodów tworzyli niezwykły polsko-litewsko-rosyjski triumwirat. Pozostawali wierni tym samym wartościom, podobnie pojmowali zadania poezji, dedykowali sobie i tłumaczyli wzajemnie swoje wiersze, nierzadko podejmowali wspólne działania literackie i obywatelskie. Ich nazwiska często wymienia się jednym tchem – także wówczas, gdy mowa o tym, że poeta litewski powinien dołączyć do dwóch swoich przyjaciół jako laureat Nagrody Nobla (w czym zresztą próbowali mu pomóc, zgłaszając jego kandydaturę do Akademii Szwedzkiej).

Brodski odegrał istotną rolę w poznawaniu się Miłosza i Venclovy. To od tego ostatniego Brodski jeszcze w Rosji po raz pierwszy usłyszał o Miłoszu. Z kolei gdy w 1972 roku rosyjski twórca uznany przez władze za „pasożyta” znalazł się na przymusowej emigracji, opowiedział Miłoszowi o młodym, zdolnym poecie litewskim i jego kłopotach w ojczyźnie. Związany z niezależnymi środowiskami Litwy oraz Rosji Tomas Venclova angażował się wówczas w ruch obrony praw człowieka, należał do Litewskiej Grupy Helsińskiej, objęty był zakazem druku i poddawany stałej inwigilacji. Autor Zniewo­lonego umysłu zarea­gował najlepiej, jak można było, przekładając i publikując w „Kulturze” paryskiej w roku 1973 Rozmowę w zimie – pierwszy wiersz Venclovy przetłumaczony na język polski, napisany po wydarzeniach grudniowych w 1970 roku i będący ostrą, choć nie wypowiedzianą wprost krytyką totalitaryzmu.

Wspólnota utraconego

Wszyscy trzej podzielili znamienny dla XX stulecia emigracyjny los. Najdłuższy stażem banita, Czesław Miłosz, odegrał istotną rolę w początkach wygnania Brodskiego, kierując do niego pamiętny list podtrzymujący na duchu i zachęcający do pisania w języku ojczystym. Podobnie gdy pięć lat później na obczyźnie znalazł się pozbawiony wkrótce obywatelstwa sowieckiego Tomas Venclova, Miłosz pomógł mu, najpierw ułatwiając wyjazd z ZSRR, a potem wspierając jego pierwsze kroki w Ameryce – m.in. przyczyniając się do zaproszenia go na wykłady na University of California w Berkeley.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Miłosza i Venclovę dzieliło pokolenie, ale połączyła niezwykle silna więź trwająca przeszło ćwierć wieku. Wiele lat po śmierci autora Doliny Issy, w roku 2011 jego litewski przyjaciel napisał w Powrotach do Litwy:

„Byłoby nieskromnie powiedzieć, że mu towarzyszyłem, ale w pewnym sensie byłem jego uczniem, od wczesnej młodości zakochanym w jego wierszach, czerpiącym wiedzę o stuleciu i własnej ojczyźnie z jego esejów. Pochodziliśmy z nieodległych stron, ukończyliśmy ten sam uniwersytet – co prawda, w zasadniczo różnych czasach i okolicznościach – oraz należeliśmy do tego samego magicznego »miasta bez imienia«, które pozostało sobą, nie zważając na nic”.

Początki ich znajomości były osobliwe. Do Wilna niepojętym sposobem docierała z Zachodu w listach, kartka po kartce, Rodzinna Europa Miłosza wydana w Paryżu w 1959 roku. Młody Tomas Venclova pochłaniał pozyskaną w ten sposób, scaloną i pożyczoną od znajomego książkę, siedząc na ławce nad Wilią i mając przed oczami ten sam widok, który w swoich wspomnieniach z 1940 roku opisywał Miłosz. Była to wielka lekcja historii, opowieść o tożsamości, przeznaczeniu i zmiennych losach ukochanego miasta oraz prowincji brutalnie wrzuconych „w młyn mielący nie tylko ludzi, również krajobrazy, na miazgę”.

Połączyło ich Wilno, które stało się głównym tematem dialogu, jaki toczyli przez lata – w wierszach, esejach, artykułach, a później w wystąpieniach, dyskusjach i na spotkaniach, kiedy były już one możliwe: w Berkeley, Krakowie, Los Angeles, Krasno­grudzie, Katowicach, wreszcie w Wilnie, do którego po przemianach 1989 roku mogli powrócić – w co nie wierzyli przez lata spędzone na obczyźnie. Ich wypowiedzi o Litwie oraz jej wielokulturowej stolicy, wspomnienia, listy, wzajemne portrety i recenzje dzieł – z fundamentalnym Dialogiem o Wilnie wydrukowanym w „Kulturze” w roku 1979 – zostały zebrane w książce Powroty do Litwy, której pierwsza część zatytułowana jest znamiennie Wielkie Księstwo Poezji Obojga Narodów.

Rzeczpospolita Obojga Poetów

Czesław Miłosz i Tomas Venclova byli najlepszymi ambasadorami swoich narodów, przerzucali pomosty nad urazami i bolesnymi kartami wspólnej historii, dążąc do przezwyciężenia nagromadzonych niechęci, stereotypów oraz uprzedzeń. Oczywiście narażali się w ten sposób nacjonalistom po obu stronach – Miłosz uważany był przez „prawdziwych Polaków” za podejrzanego Litwina, Venclovę zaś litewscy „patrioci” oskarżali o polonofilstwo i kosmopolityzm. Obaj poświęcili tym trudnym kwestiom wiele stron w swoich dziełach: Miłosz m.in. w Szukaniu ojczyzny, Venclova – w książce Opisać Wilno, a także licznych artykułach. Przysłuchiwałem się jednej z takich debat w Wilnie w roku 2000 podczas Spotkania Noblistów, w którym oprócz ich obu udział wzięli Wisława Szymborska i Günter Grass. Duchowy wymiar tych poszukiwań wspólnoty, wzajemny szacunek, dalekowzroczność i mąd­rość ich wystąpień wyznaczały w przyszłości politykom kierunek porozumienia oraz budowania dobrych relacji między Polską a Litwą.

Do innego niezwykłego spotkania wspaniałej polsko-litewsko-rosyjskiej trójcy doszło w 1993 roku w Katowicach, gdzie przy okazji uroczystości przyznania Josifowi Brodskiemu doktoratu honoris causa Uniwersytetu Śląskiego przyjaciele zostali zaproszeni na kolację w domu Elżbiety i Bogdana Toszów. Podczas biesiady Tomas Venclova zaproponował, by zebrani wskazali największy utwór poetycki świata napisany w XIX stuleciu. Gospodarz tego spotkania, dyrektor Teatru Śląskiego, w którym odbywała się ceremonia, wspomina [cyt. za: Bogdan Tosza, Zapiski z Rosji, Wydawnictwo Austeria, 2022]:

„Padały różne propozycje, nazwiska Puszkina, Baudelaire’a, Whitmana. Litewski poeta uparcie zaprzeczał, więc w końcu pozwolono mu na wygłoszenie jego poglądu. »– To Bema pamięci żałobny rapsod Norwida« – oświadczył Tomas z pełnym przekonaniem. »– Uwierzymy, że naprawdę tak myślisz, jeśli teraz powiesz nam ten utwór po litewsku« – oświadczył Miłosz. Venclova, jakby tylko tego oczekiwał, z entu­zjazmem spełnił życzenie naszego noblisty. Kiedy skończył, wśród ogólnego aplauzu rozległ się głos Brodskiego: »A czy ja mogę [wygłosić swój przekład] po rosyjsku?«. I wtedy zabrzmiał Norwid w ten charakterystyczny dla rosyjskiego poety, śpiewny, zniewalająco archaiczny sposób. Po jego wersji, ku wielkiej radości biesiadników, Czesław Miłosz zdecydował: »– No to teraz ja to powiem po polsku!«. Tak zrea­lizowała się jeszcze raz konfraternia poetów, jak często nazywali siebie ­Miłosz, Venclova i Brodski”.

Scena ta wiele mówi o tym, czym dla twórców żyjących w Związku Sowieckim były język polski, polska poezja i kultura. Podobnie jak wielu inteligentów uczyli się oni polskiego, gdyż okazywał się on dla nich bramą do świata – w księgarniach z literaturą krajów „demokracji ludowej” mogli kupować polskie czasopisma oraz książki autorów nie tłumaczonych i nie wydawanych w Rosji: Becketta, Ionesco, ­Lowry’ego, Faulknera i wielu innych. Przekonałem się o tym podczas pobytu na uroczystościach noblowskich Brodskiego, kiedy przeprowadzając wywiady z samym laureatem oraz jego gośćmi – Natalią Gorbaniewską i Tomasem Venclovą – ze wszystkimi mogłem rozmawiać po polsku! Podczas tej rozmowy, znamiennie zatytułowanej Dyktando Pana Boga, Venclova wyznał, że pytany o języki, którymi włada biegle, zazwyczaj odpowiada: „Mam język matkę – to litewski, język żonę, taką oficjalną – to rosyjski, i język kochankę – to polski”.

Na temat lingwistycznych uzdolnień litewskiego poety wypowiada się także Brodski [cyt. za: Tomas Venclova, Rozmowa w zimie, Fundacja Zeszytów Literackich, 2001]:

„Język polski jest jednym z trzech języków ojczystych Tomasa Venclovy. Dwa pozostałe to litewski i rosyjski. Oprócz nich Venclova włada z całkowitą swobodą angielskim i łaciną, a w mniejszym stopniu greką; francuski i niemiecki również nie stanowią dla niego języków nazbyt obcych. Posiadanie aż trzech języków ojczystych […] samo z kolei wyjaśnia skład rodowodu tego poety i rozmiary odziedziczonego przezeń spadku. Venclova jest synem trzech literatur – i to synem wdzięcznym”.

Dzięki tym lingwistycznym talentom wśród tłumaczonych przez niego autorów znaleźli się Szekspir, Eliot, Auden, Frost, Joyce, Achmatowa, Pasternak, Mandelsztam, Baudelaire, Jarry; szczególnie chętnie jednak przekładał poetów polskich: Norwida, Gałczyńskiego, Herberta, Szymborską i przede wszystkim Miłosza. Ale Tomas Venclova to nie tylko poeta, tłumacz poliglota, eseista, diarysta, zapalony podróżnik. To także uczony, studiujący w młodości strukturalizm u Jurija Łotmana na słynnym Uniwersytecie w Tartu, a na emigracji wykładający języki oraz literatury słowiańskie na Yale University, gdzie się doktoryzował i ogłosił m.in. obszerną monografię Aleksander Wat: Life and Art of an Iconoclast, wydaną po polsku jako Aleksander Wat. Obrazoburca (Wydawnictwo Literackie, 1997).

Spotkania w słowach

Najważniejszy i najbliższy był mu jednak zawsze Czesław Miłosz. Niektóre jego wiersze ukazywały się w przekładach autora Rozmowy w zimie wcześniej po litewsku aniżeli po polsku. Venclova dedykował mu wiersz Encomium insulae napisany „miłoszowską” frazą, z kolei Miłosz pierwszą część swojego poematu W Yale zatytułowaną Rozmowa zaczyna od sceny:

Siedzieliśmy pijąc wódkę, Brodski, Venclova
Ze swoją piękną Szwedką, ja, Richard,
Koło Art Gallery, pod koniec stulecia,
Które obudziło się jak z ciężkiego snu
I spytało w zdumieniu: „Co to było?
Jak mogliśmy? Chyba układ gwiazd,
Plamy na słońcu?
– Bo Historia
Przestaje być zrozumiała
[…].

Ten dialog przyjaciół trwał po śmierci Miłosza. Tomas Venclova nadal tłumaczył jego wiersze, pisał o nim, recenzował książki: jego (Rosja. Widzenia transoceaniczne) i o nim (Ireny Grudzińskiej-Gross Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne). Na jego pogrzebie przeczytał swoje tłumaczenie ważnego dla Miłosza autobiograficznego wiersza W Szetejniach. Pożegnał go tekstem Dwa księstwa („Tygodnik Powszechny”, 2004, nr 34), w którym pisał:

„Był nie tylko obywatelem Wielkiego Księstwa, ale i jednym z największych obywateli innego księstwa, którego także nie ma na mapie – księstwa języka i poezji. Dla mnie jest przykładem absolutnie spełnionego poetyckiego losu. Pisał przez siedemdziesiąt lat, do ostatnich miesięcy życia, zawsze na niedościgłym poziomie, zadziwiając płodnością i mądrością. Teraz, jak nigdy przedtem, widzimy, że jest równy najlepszym w XX wieku. Jest ich trzech albo czterech – poza Miłoszem to Eliot, Kawafis, Mandelsztam. Pisali w bardzo złych czasach, ale potrafili skondensować tragiczne doświadczenie swojej epoki aż do niewidzialnego punktu, w którym rodzi się nadzieja”.

Najnowszym dowodem wierności Ven­clovy wobec Mistrza jest polsko-litewskie wydanie Traktatu poetyckiego opus mag­num Miłosza. Helen Vendler, „papieżyca” amerykańskiej krytyki literackiej, uznała ten tekst za najważniejszy poemat – obok Ziemi jałowej Eliota – napisany w XX stuleciu. Promocja tej książki odbyła się z udziałem tłumacza we wrześniu 2021 ro­ku w pałacu Potockich w Krakowie. Wypiliśmy wtedy zdrowie Miłosza, gdyż – jak zawsze utrzymywała Szymborska – ono tam też jest bardzo potrzebne.

Triumwirat wobec zła

Gdyby chcieć wskazać najistotniejsze cechy łączące twórczość oraz postawę życiową Czesława Miłosza i Tomasa Venclovy – które zresztą zbliżały ich z Josifem Brodskim – byłyby to służba literaturze chroniącej przed rozpaczą i relatywizmem, głoszenie nadziei wbrew wszystkiemu, wiara, że sztuka może przynieść ocalenie przed nicością i pochłonięciem przez niebyt, upor­czywe protestowanie wobec okrucieństw historii, przeciwstawianie się złu – w ludzkich duszach i zagrażających im systemach. W tym miejscu pora raz jeszcze przywołać polsko-litewsko-rosyjską trójcę, by pokazać, jak ci poeci realizowali te wartości nie tylko w swoich dziełach, lecz także angażowali się w walkę o demokratyczne przemiany, prawa człowieka i suwerenność swoich krajów, gdy tylko była ona zagrożona. Kiedy w 1991 roku Litwa uwalniała się od sowieckiego jarzma i wybijała na niepodległość, a pod wieżą telewizyjną w Wilnie padły ofiary, trzej przyjaciele ogłosili List otwarty: Poeci dla Litwy:

„Jesteśmy trzema poetami, przyjaciółmi, reprezentantami trzech języków: litewskiego, rosyjskiego i polskiego. Wzywamy społeczność świata – naszych kolegów po piórze i wszystkich ludzi sumienia – do wyrażenia protestu przeciwko nieludzkiej napaści ZSRR na naród litewski. Wydarzenia ostatnich dni gorzko przypominają nam o najgorszych okrucieństwach państwa radzieckiego”.

Chociaż Josif Brodski jest autorem nieszczęsnego, nagłośnionego ostatnio, ale nigdy nie opublikowanego oraz napisanego w innych okolicznościach poematu o Ukrainie, której nie potrafił wybaczyć – jak to postrzegał – zerwania historycznej więzi z Rosją, jestem głęboko przekonany, że gdyby żył i on, i Czesław Miłosz, razem z Tomasem Venclovą ogłosiliby podobny apel i tak samo zaprotestowali przeciwko bestialstwu i okrucieństwom, jakich Rosja dopuszcza się dzisiaj w Ukrainie.

Czytaj również:

Sąsiedzi Sąsiedzi
i
rysunek: Saul Steinberg, rysunek z archiwum, nr 585/1961 r.
Rozmaitości

Sąsiedzi

Zagadka z archiwum
Przekrój

Ci czterej sąsiedzi dobrze się znają. Inżynier imieniem Andrzej często grywa w szachy z panem Abackim — co najmniej równie często, jak w warcaby grywają mecenas Cabacki z panem Bolesławem. Pan Dariusz jest filatelistą. Redaktor Dabackl wydrukował ostatnio interesujący wywiad z jednym ze swych sąsiadów, doktorem Czesławem. Żaden z panów nie ma monogramu, który składałby się z dwu jednakowych liter. Jak mają na imię i jak się nazywają oraz kim są z zawodu wszyscy czterej sąsiedzi?

 

Czytaj dalej