Przyszłość łez, czyli antidotum na opadające ręce Przyszłość łez, czyli antidotum na opadające ręce
i
Archiwum Protestów Publicznych, fotografia cyfrowa, 2020 r. Dzięki uprzejmości artystek i artystów. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (materiały prasowe)
Przemyślenia

Przyszłość łez, czyli antidotum na opadające ręce

Stach Szabłowski
Czyta się 13 minut

Kto napisze historię łez? – pyta w Muzeum Sztuki Nowoczesnej klasyczka amerykańskiego artywizmu Barbara Kruger. To alarmujące pytanie posłużyło za tytuł wystawy, którą muzeum zamyka mijający rok. Cóż za mocny i bezkompromisowy finał! A zaprasza na niego Stach Szabłowski.

Wystawa poświęcona jest relacji między kobiecym ciałem a prawem represyjnym. Innymi słowy: to wystawa o aborcji. Żadna kwestia nie polaryzuje debaty publicznej w Polsce tak radykalnie jak sprawa praw reprodukcyjnych kobiet. Żadna inna nie jest w naszym kraju w stanie zmobilizować do wyjścia na ulice porównywalnej liczby osób. Wchodząc do tej dyskusji – a właściwie wkraczając na najbardziej gorący odcinek frontu wojny kulturowej – muzeum nie robi uników. Staje po stronie kobiet – to znaczy po stronie ich doświadczenia, ich ciał, emocji i przede wszystkim ich praw.

W Polsce 2021 r. przestrzeń swobodnej dyskusji w kulturze kurczy się wraz z pacyfikowaniem kolejnych instytucji publicznych przez funkcjonariuszy nominowanych na kierownicze stanowiska według partyjno-politycznego klucza. W takich okolicznościach znaczenie MSN-owskiego projektu trudno przecenić. A że wystawa jest nie tylko politycznie odważna, lecz także artystycznie ciekawa i w ostatecznym rachunku pełna nie tyle łez, ile optymizmu oraz energii, mamy do czynienia z projektem, którego nie wolno sobie odmówić. Szczególnie nie powinny go sobie odmawiać osoby z różnych powodów przekonane, że prawa reprodukcyjne trzeba kobietom ograniczać i odbierać. Rozumiem, że takie osoby mogą wzdragać się przed wyprawą do MSN-u, obawiając się, że idą w paszczę lwicy, za linię frontu, na obce terytorium znajdujące się pod kontrolą wrogiej aksjologii. Nie lękajcie się jednak! Ta wystawa jest wyrazista, ale nie powstała po to, by kogokolwiek obrazić, zgorszyć czy sprowokować do jeszcze głębszego okopania się na wcześniej upatrzonych światopoglądowych pozycjach. Przeciwnie, Kto napisze historię łez to projekt, który zamiast zamykać dyskusję arbitralnym zdaniem, otwiera ją, ponieważ jego

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Niesamowitość swojskości Niesamowitość swojskości
Przemyślenia

Niesamowitość swojskości

Czyli duszna sztuka na duszne czasy
Stach Szabłowski

„Zaduch” to ciężkie słowo, a wystawa, którą Joanna Piotrowska pokazuje pod tym tytułem, ma stosowną do niego atmosferę. Na tę wystawę się czekało; pierwszy duży pokaz artystki w Polsce poprzedziły jej międzynarodowe sukcesy. Kto się spodziewał po Piotrowskiej wiele, ten się nie zawiódł. Zaduch łapie za gardło i trzyma za nie jeszcze długo po wyjściu z Zachęty. Właściwie trzyma za gardło cały czas, bo zaduch jest teraz wszędzie.

Pierwsze wrażenie, jakie robi Zaduch, jest podwójnie mylące. Wystawa wydaje się lekka, pełna powietrza. Obszerna, wysoka i rozświetlona sala Zachęty wygląda wręcz na pustawą; prace Piotrowskiej zdają się w niej ginąć, jakby artystka nie miała ich dość, by wypełnić galerię.

Czytaj dalej