
Nina Olszewska, autorka Pudła, opowiada o polskich więzieniach – o ich pozornym humanitaryzmie, wątpliwej resocjalizacji, a przede wszystkim o świecie skazańców.
Paulina Małochleb: Czy polskie więzienia są nowoczesne?
Nina Olszewska: Wiele polskich więzień zajmuje budynki pamiętające zabory. Nawet jeśli zostały ocieplone, zmodernizowane na tyle, żeby mógł tam działać zakład karny bez obaw, że osadzeni będą pisać uzasadnione skargi na niehumanitarne warunki, wciąż są to miejsca skromne. Byłam też w nowszych polskich więzieniach, na przykład w Opolu Lubelskim, w którym zakład karny zajmuje kilkunastoletni budynek. Warunki są bez porównania lepsze, ale to wciąż nie jest to, co można zobaczyć na przykład w skandynawskich jednostkach. Nie wiem jednak, czy Polska jest na taką nowoczesność gotowa – bo nie chodzi tu tylko o warunki odbywania kary, ale i jej zasady.
Dlaczego nie jesteśmy gotowi?
W norweskim więzieniu na wyspie Bastøy osadzeni prowadzą ekologiczne gospodarstwo i dostają za to wynagrodzenie. W wolnym czasie jeżdżą na nartach, grają w tenisa, chodzą na siłownię lub do kina. To jednostka z najmniejszym odsetkiem recydywy w Europie, na dodatek tania w utrzymaniu. Wyobraża sobie Pani taką inicjatywę w Polsce? W Polsce, w której minister sprawiedliwości koncentruje się na zaostrzaniu kar, obiecuje rządy „twardą ręką” i koniec „filozofii naiwności”? W Polsce, w której nie tak dawno wprowadzono ustawę o bestiach i tym epitetem bezrefleksyjnie posługiwali się dziennikarze, jakby to było neutralne określenie człowieka? Taki język wpływa na myślenie