Przemyślenia

Robert Lewandowski

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Do pewnego wieku wszyscy żyjemy mitem naśladowania mistrzów. Wiadomo jakie to są marzenia u małych chłopców: wielkie kariery i nowe światy, piłka, która wpada po naszym kopnięciu do bramki w finale mistrzostw świata. Pokonujemy Brazylię, pokonujemy Niemców, wszystko u naszych stóp. Dzisiejsze dzieciaki nie muszą już nawet marzyć o zagranicznych gwiazdach, bo szczęśliwie żyjemy w czasach w których geniusz piłki jest Polakiem i zmaterializował się nam w osobie Roberta. A któż nie chciałby być jak Robert?

Niestety, jak to już w życiu jest, rzeczywistość weryfikuje marzenia. Okazuje się, że wielkie rzeczy nie są bynajmniej w naszym zasięgu, zależą bowiem od miliona czynników, które

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Konfrontacje
i
zdjęcie: Uriel Soberanes/Unsplash
Pogoda ducha

Konfrontacje

Piotr Stankiewicz

Ten tekst zacznie się w sposób osobisty, ale osobisty zupełnie nie jest. Mówię tutaj o sobie tylko o tyle, że czuję – wiem z rozmów z ludźmi! –  że niejeden i niejedna z Was się w poniższym odnajdzie.

Otóż przeszedłem w życiu ewolucję w rozumieniu tego, czym są różnice, napięcia i konfrontacje między ludźmi. Kiedy dziś myślę o sobie dwudziestoletnim, widzę chłopaka, który miał skłonność (jak to młody człowiek) do konfrontowania się mocno i zasadniczo. Kiedy ktoś mnie wkurzył, kiedy się z kimś starłem albo poróżniłem, miałem tendencję do wchodzenia w biegunową, całkowitą opozycję. Opozycję totalną, jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Ktoś miał inne poglądy niż ja czy po prostu nadepnął mi na odcisk? Moją odpowiedzią była totalna dezaprobata, niechęć gruntowna, sięgająca do spodu. Jeden punkt zapalny negował całą przestrzeń wspólną; nie widziałem nie tylko możliwego kompromisu, ale nawet miejsca spotkania. Najchętniej zupełnie zerwałbym relację. Nie wyobrażałem sobie, jak moglibyśmy dalej żyć pod jednym niebem, skoro aż tak się różnimy.

Czytaj dalej