
Raz zdobyte prawa nie mają, niestety, wieczystej gwarancji. Trzeba o nie dbać – mówi Marta Madejska, autorka Alei Włókniarek, wydanej przez Wydawnictwo Czarne. To precyzyjny i poruszający opis pracy wielu tysięcy i kilku pokoleń kobiet w Łodzi. Dlaczego pewne problemy nie zmieniły się od czasów pierwszej rewolucji przemysłowej?
Łukasz Błażejewski: W książce pada mocne stwierdzenie, że „pierwsze robotnice łódzkie pozostają historycznie nieme”, bo ani one same, ani nikt inny nie mówił o ich losie. O ile mieszkańcy Łodzi mogą coś wiedzieć na ich temat, to w Polsce wiedza o włókniarkach pozostaje szczątkowa. Czy Aleja Włókniarek ma szansę nadrobić te zaległości – znalazła odbiorców i szerzej spopularyzowała temat?
Marta Madejska: Tak, pozytywnie zaskoczyło mnie duże zainteresowanie książką również poza Łodzią, gdzie już od kilku lat czułam narastające oczekiwanie, aż skończę pisać. Wydaje mi się, że wynika to z dużego zapotrzebowania na historię społeczną, w tym historię z perspektywy kobiet albo relacji grup zawodowych, albo historię nie bojącą się mówić o emocjach. Te elementy skupia w sobie opowieść o łódzkich włókniarkach. Pewnie nie ja jedna jestem zmęczona dominującą narodowo-militarystyczno-martyrologiczną narracją i być może, pisząc Aleję Włókniarek, choć częściowo udało mi się uzupełnić to, o czym