Ropa, rabacja, Galicja
i
„Rozdawanie posiłków w Sanoku”, Jan Nepomucen Gniewosz, 1847 r.; żródło: Muzeum Historyczne w Sanoku (domena publiczna)
Opowieści

Ropa, rabacja, Galicja

Paulina Małochleb
Czyta się 14 minut

O wydobyciu ropy w XIX-wiecznej Galicji, wymyślaniu głosów niemych bohaterek historii, a przede wszystkim o tym, że żadna inna sztuka nie daje takiej wolności jak literatura, opowiada Bartosz Sadulski, autor powieści Rzeszot. 

Paulina Małochleb: Co to jest rzeszot?

Bartosz Sadulski: To nazwa, którą stosowali pierwsi galicyjscy górnicy i nafciarze, jeszcze w XIX w. Nazywali tak teren, na którym bardzo gęsto, w odległości kilku metrów od siebie, wykopywano pierwsze szyby naftowe. Wierzyli, że im gęściej, tym większa szansa na odkrycie ropy. I w pewnym momencie spora część Galicji przypominała rzeszot. 5% światowego wydobycia ropy pochodziła na początku XX w. z Galicji, wtedy głównie z okolic Borysławia.

Opowiadasz o wydarzeniach nieobecnych we współczesnej pamięci. Galicja to raczej wspomnienie nędzy, „Golicja” i „Głodomeria”.

Początek wydobycia na wielką skalę to pierwsza połowa lat 50. XIX w., natomiast ropa na tych terenach była w zasadzie wydobywana od zawsze, często wypływała sama, o czym pisał Stanisław Staszic w dziele O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski z 1815 r.

Pierwotnie używano ropy w celach leczniczych, do uszczelniania belek przy budowie chat i smarowania osi wozów. Jednak eksploatacja na skalę, którą dzisiaj nazwalibyśmy przemysłową, zaczęła się dopiero po odkryciu przez Łukasiewicza bezpiecznej metody destylowania ropy. Rzeszot skupia się na zachodniej Galicji, na terenie od Nowego Sącza do Krosna. Równocześnie wydobywano ropę również na wschodzie, w pobliżu Borysławia – ten region jest lepiej opisany, chociażby przez Iwana Franko w cyklu Nafciarz. Tamtejsze złoża okazały się znacznie bardziej obfite. W książce opowiadam jednak o samym początku, o momencie, gdy pierwsi ludzie zaczynają szukać ropy i pojawia się możliwość awansu klasowego.

Twoja opowieść zaczyna się po upadku powstania listopadowego, którego nie widzimy, powstanie styczniowe też pojawia się trochę na boku. Więcej miejsca poświęcasz powstaniu krakowskiemu z 1846 r., rabacji i tej niedoszłej do skutku rewolucji przemysłowej.

Interesowało mnie to 

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Przodownik
i
ilustracja: Igor Kubik
Opowieści

Przodownik

Artur Kornel

Warszawa, bliżej nieokreślona przyszłość. Praca stała się przywilejem nielicznych, a za ludzi wszystko robią inteligentne roboty. Wili, podobnie jak inni mieszkańcy miasta, przez całe dnie oddaje się więc niewybrednej zabawie. Ale właśnie dzisiaj los się do niego uśmiechnie.

Choć poszedł spać nad ranem, obudził się jak zwykle przed siódmą. Otworzył oczy i dobrą chwilę wpatrywał się w biel sufitu, próbując przypomnieć sobie szczegóły wczorajszego wieczoru. Chciało mu się pić, lecz nie na tyle, aby wstać i ruszyć po szklankę wody. Leżał więc na materacu, przewracając się z boku na bok. Gdy kilka minut później, śmiertelnie znudzony leżeniem, stanął przed lustrem zawieszonym nad umywalką, zląkł się swojego odbicia. Notoryczne niewyspanie związane z nocnym życiem coraz bardziej dawało mu się we znaki. Opuchnięte i podkrążone oczy nie robiłyby już na nim wrażenia, gdyby nie siwiejąca broda i szarawa, pełna zmarszczek skóra. „Niedobrze, panie Wili, zamieniasz się pan w zombi” – powiedział do siebie.

Czytaj dalej