Konteksty, nazywane festiwalem sztuki efemerycznej, są z pewnością jednym z najpiękniej umiejscowionych tego typu wydarzeń w Polsce. Malownicze góry, stare poniemieckie domy, okazałe uzdrowiska, parki, tajemnicze źródła i romantyczne budowle, których przeznaczenia prawie nikt nie pamięta – wszystko to pobudza wyobraźnię, przenosząc gości do równoległej, magicznej rzeczywistości.
Sokołowsko, bo tu odbywają się Konteksty, to dolnośląska wieś, niegdyś pod nazwą Görbersdorf należąca do dóbr rodziny Hochbergów, w której pod koniec XIX w., za sprawą niemieckiego lekarza Hermanna Brehmera, wybudowano pierwsze na świecie sanatorium przeciwgruźlicze.
Właśnie w budynku dawnego sanatorium Brehmera oraz w przylegającym do niego starym parku ma miejsce większość wydarzeń festiwalu. Artyści wybierają te lokalizacje ze względu na nieodparty urok neogotyckiej budowli, która po pożarze w 2005 r. jest w ciągłej odbudowie, co paradoksalnie czyni ją jeszcze bardziej inspirującą.
Najgłośniejszym wydarzeniem tegorocznej edycji była wystawa Natalii LL pod kuratelą Agnieszki Rayzacher. Pojawiły się na niej zdjęcia, które artystka w 1974 r. wysłała do Galerii Paramedia w Berlinie. Wystawa, pomimo że przygotowana jesienią zeszłego roku, w wymowny sposób nawiązała do niedawnej decyzji dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie o usunięciu z ekspozycji Sztuki konsumpcyjnej. Pokazywane w sanatorium Brehmera zdjęcia ukazywały codzienność i pracę artystki w jej wrocławskim mieszkaniu, stanowiąc – w sposób charakterystyczny dla tego okresu jej twórczości – dokument o jaskrawie erotycznym czy wręcz ocierającym się o pornografię charakterze.
Jednym z ulubionych przez artystów miejsc w sokołowskim sanatorium jest sala na parterze, obecnie nazywana Czarną, będąca w czasach świetności budynku okazałą jadalnią. Tę przestrzeń wybrała na potrzeby swojego performance’u Elayne Harrington, pochodząca z Irlandii artystka, znana w kręgach oldshoolowego hip-hopu jako MissElayneous.
W dwugodzinnym performansie Harrington wcieliła się w dziecinną postać nieporadnie próbującą wybudować coś trwałego z materiałów zgromadzonych w pomieszczeniu. Hipnotyczne zmagania artystki warte były obejrzenia do samego końca, gdy w finale, po skonstruowaniu kartonowo-gipsowej chatki, wyśpiewując dziecięcą rymowankę, Elayne zniszczyła swoje dzieło niczym cierpliwie usypywaną mandalę. W działaniu Harrington było coś, co przywoływało „spastykowanie” znane z Idiotów Larsa von Triera. Coś, co równie skutecznie jak film duńskiego reżysera, kontestowało kulturowe schematy, także te nakładane na działalność artystyczną.
Z ciemnych pomieszczeń sanatorium wychodzimy w przestrzeń zalaną zielonkawym światłem sączącym się przez korony wysokich drzew uzdrowiskowego parku – drugiego najpopularniejszego miejsca kontekstowych działań. Park pierwotnie został zaprojektowany jako swojego rodzaju romantyczna ścieżka zdrowia dla pacjentów Kurhausu. Podczas festiwalu oferuje swoje stare dróżki i polanki gromadom zmierzającym ku kolejnym działaniom lub instalacjom czy zwyczajnie spędzającym czas przy butelce piwa w akompaniamencie ożywionych rozmów.
Przechadzając się pomiędzy parkowymi drzewami, nietrudno natrafić na pozostałości dawnej wielkości tego miejsca – nieczynne fontanny, kamienne kręgi czy opuszczone ruiny świątynek i altanek. Z reliktów tych chętnie korzystali zaproszeni w tym roku do Sokołowska artyści młodego pokolenia.
Na ruinach dawnej świątyni Humboldta swoje działanie pokazał Igor Kubik. Artysta za pomocą dźwięku, zapachu oraz gestów stworzył sakralną przestrzeń nawiązującą relację z dawną funkcją budowli, dodatkowo rozszerzając ją o nowy terapeutyczny kontekst. Calum Eccleston wykonał jedno ze swoich działań, wykorzystując kamienny blok stojący przed dawnym domem lekarza. Trwający do późnych godzin nocnych pokaz zmagań artysty z fizyczną, psychologiczną i moralną dezorientacją nawiązywał do figury „selva oscura” – ciemnego lasu z Boskiej komedii Dantego. Również z lasem powiązana była ukryta w parkowych zaroślach za willą Różanką malutka, kontemplacyjna instalacja Tyśki Samborskiej.
Dziewiątą edycję festiwalu firmowało hasło: „Wszystko już było?” oraz myśl przewodnia: „Zdobywajmy wiedzę, uczmy szacunku dla tego, co »już było« i szukajmy »innego«”, co mogło stanowić rodzaj odpowiedzi na zarzuty dotyczące statycznej formuły festiwalu, które część środowiska artystycznego kieruje pod adresem organizatorów tej imprezy.
Niezależnie od nastrojów panujących w naszym lokalnym art worldzie – odwiedzając Konteksty łatwo znaleźć dla siebie wiele dobrego. Wartościowych wydarzeń podczas tegorocznej edycji było dużo więcej od tutaj wspomnianych – miałem okazję uczestniczyć tylko w części festiwalu. Konteksty ujmują wyjątkowo przyjazną, wspólnotową atmosferą i wyczuwalnym duchem sprzeciwu wobec komercjalizacji sztuki performatywnej. Nie zawodzi również unikatowy mikroklimat Sokołowska, na który składają się sztuka, przyroda i historia tego niezwykłego miejsca.