Rozmowa z Bezimiennym Rozmowa z Bezimiennym
i
Bagienne Ziele, widok na ekspozycję, fot. Łukasz Radziszewski
Doznania

Rozmowa z Bezimiennym

Czyli malarstwo cyfrowego antyku
Stach Szabłowski
Czyta się 10 minut

Dawno, dawno temu, za rzeką Odrą i rzeką Nysą Łużycką, w Republice Federalnej Niemiec, było sobie studio gier komputerowych. Zwało się Piranha Bytes. W 2001 r. wypuściło na rynek pierwszą część grę RPG zatytułowaną Gothic. I tak narodziła się legenda.

Wiele, wiele lat później, kiedy Gothic był już antykiem należącym do prehistorii gier komputerowych, w sąsiadującej z Republiką Federalną krainie pojawił się malarz. Wystąpił pod paradoksalnym imieniem Bezimiennego, które wtajemniczonym mówi wiele – jeżeli nie wszystko.

Bezimienny to malarz niepodobny do żadnego innego. A przecież w jego obrazach jest coś znajomego, wręcz swojskiego, niczym nostalgia do rodzinnych stron, do krainy dzieciństwa. Takie nostalgiczne déjà vu szczególnie intensywnie odczują osoby, które za młodu należały do plemienia nerdów i dzieciństwo spędziły w uniwersum Gothica.

Ekwipunek, widok na ekspozycję, fot. Łukasz Radziszewski
Ekwipunek, widok na ekspozycję, fot. Łukasz Radziszewski

Czy jednak nostalgią kierowały się jurorki i jurorzy, którzy w zeszłym roku zakwalifikowali prace Bezimiennego do finału prestiżowego konkursu malarskiego Bielska Jesień? Nie, nie sądzę, by w grę wchodziła nostalgia. Gotów jestem nawet zaryzykować przypuszczenie, że jurorki i jurorzy mogli nigdy nie grać w Gothic. To kwestia pokoleniowa, a z całym szacunkiem dla ciała jurorskiego Bielskiej Jesieni, trzeba powiedzieć, że owo ciało należy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Strasznie duża wolność tego, co robimy Strasznie duża wolność tego, co robimy
i
Klocuch, kadr z teledysku Kruci Gang, dzięki uprzejmości Galerii Komputer
Przemyślenia

Strasznie duża wolność tego, co robimy

czyli Klocuch w sztuce
Stach Szabłowski

Klocucha jako pierwsi próbowali mi pokazać moi synowie. Wtedy nie chciałem tego oglądać: poradziłem dzieciom, żeby poczytały książki, zamiast lasować sobie mózgi kontentem z YouTube’a.

Teraz Klocuch ma w Warszawie wystawę. W Galerii Komputer, w której wystawa jest wprawdzie offowa, ale artystycznie stuprocentowo wiarygodna, podobnie jak kuratorzy projektu. Zresztą, jaki sens ma dywagowanie o tym, co jest na offie, a co w mainstreamie, skoro chęć zobaczenia wystawy zadeklarowało ponad 20 tys. osób? Zainteresowanych Klocuchem jest więcej niż widzów, którzy w ciągu roku przychodzą do niejednej instytucji publicznej, na wszystkie wystawy razem wzięte. I kto tu teraz jest na offie?

Czytaj dalej