Jak niedawno wspominałem, bardzo lubię maile, wiadomości i komentarze od Was. Szczególnie kiedy są trafne, a większość z nich jest większość z nich taka jest. Ta trafność bierze się oczywiście przede wszystkim stąd, że jesteście – kochani Czytelnicy – bardzo mądrzy, ale również i z tego, że moje podejście do filozofii, oferowane tu i gdzie indziej, jest dość specyficzne. Nie uważam filozofii za hermetyczny, akademicki przedmiot, który polega na czytaniu długich zdań napisanych po niemiecku albo francusku. Filozofia służyć powinna praktyce, działaniu i myśleniu, służyć, jak mówi tytuł mojej książki, sztuce życia według stoików. Filozofia jest i powinna być rozmową człowieka, który się zastanawia nad światem i nad swoim życiem, z bliźnim, który też się nad tym zastanawia. Bardzo mi przyjemnie, że tak to właśnie tutaj wygląda, że ten motyw widzę w wiadomościach od Was. I że mogę odpowiedzieć na łamach „Przekroju”.
Dzisiaj chciałbym odpowiedzieć tym, którzy pytają, czy stoik może się śmiać. I chyba jeszcze szerzej, chodzi tu w ogóle o postawę wobec życia: czy ona musi być zawsze zupełnie poważna i serio. Pytanie, jak zgaduję, wzięło się z ostatnich lajwów, do których podchodziłem może zbyt swobodnie. Jest jednak w stu procentach zasadne.