Rozważania o (jesiennej) pogodzie Rozważania o (jesiennej) pogodzie
Przemyślenia

Rozważania o (jesiennej) pogodzie

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Koronawirus jest w nas i ponad nami, trudno dzisiaj uciec od tego tematu. Ale czasami warto – i dziś proponuję małą ucieczkę. W najbanalniejszy z tematów, mianowicie w rozmowę o pogodzie.

Październik chyli się ku listopadowi, raźno wkraczamy w tę część kalendarza, w której polski klimat staje się brzydki i smutny. Deszcze, zimno, wiadomo. Gdyby nie koronawrius, byłaby to – jak co roku – główna refleksja przetaczająca się przez nasze social media. Pogadajmy więc o pogodzie, szczególnie o tej, którą nazywamy złą.

Chodzi mi o ostatnie słówko w tym zdaniu – czy ono na pewno jest na miejscu? Pogoda jest elementarnym przykładem podstawowej doktryny stoickiej, że są rzeczy od nas zależne i są rzeczy od nas niezależne, a całą naszą uwagę i energię jesteśmy winni tym pierwszym. W przypadku pogody jest to przysłowiowo wręcz oczywiste: nikt i nic nie jest w stanie jej zmienić, wszyscy musimy się z nią pogodzić. Utyskiwanie czy złorzeczenie na pogodę jest najwyższą bezproduktywnością. Ciągle to jednak robimy, a przede wszystkim ciągle tę chłodną czy słotną pogodę nazywamy właśnie złą.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Oczywiście, jako stoik nie zamierzam walczyć z wiatrakiem językowego uzusu. Zwracam jednak uwagę, że jest on arbitralny i tylko powierzchownie sensowny. Co więcej, jest dla nas niekorzystny, bo od samego mówienia – a w polskiej jesieni trudno tego uniknąć – że „pogoda jest zła”, człowiekowi ciężko się robi na duszy. Słowa mają przecież znaczenie. Czy mogłoby to więc wyglądać inaczej?

Jest takie powiedzenie, że nie ma złej pogody, są tylko nieadekwatne do niej ubrania. Z punktu widzenia stoicyzmu chciałoby się powiedzieć nawet więcej. Nie ma złej i dobrej pogody, bo przecież ocena moralna nie ma tu nic do rzeczy. Jest tylko pogoda korzystna dla nas lub niekorzystna albo jeszcze lepiej – pogoda wygodna i niewygodna. Brzmi to oczywiście bardzo dziwnie, ale pociągnijmy konsekwentnie ten minieksperyment myślowy.

Co właściwie nazywamy „dobrą” czy „ładną” pogodą? Gdyby to była Familiada, głosy padłyby pewnie na 22°C, lekki wiaterek i słoneczne niebo urozmaicone chmurami typu cumulus w kolorze białym. A na pewno mój głos tam padłby. A teraz pomyślmy, tak szczerze, dlaczego właściwie nazywamy taką pogodę dobrą? Otóż dlatego, że wiele nam ona umożliwia, a do niczego nie zmusza. Można chodzić w klapkach i krótkich majtkach, można otwierać okna, pić piwo pod chmurką. Jest więcej przestrzeni, do wykorzystania jest cały outdoor (po polsku – dwór, po małopolsku – pole), nie trzeba się kryć w mieszkaniu czy pod parasolem. Jest swobodniej, jest wygodniej. I o to właśnie chodzi. To jest po prostu wygodna pogoda. Nie muszę się szarpać z tymi wszystkimi ubraniami, marznąć, suszyć, kryć pod dachem. A gdy pada śnieg z deszczem i wieje lodowaty wiatr, jest po prostu niewygodnie. Taka pogoda odbiera nam cały szereg możliwości i wpycha w defensywę, która pochłania czas i energię (pozdrawiam innych rodziców!). I zwróćcie też uwagę, że na to tak naprawdę utyskujemy w tym naszym rdzennie polskim narzekaniu („Polska to ta kraina, gdzie lato jest niegorące” etc.). Nie na „ładną” czy „brzydką” pogodę in abstracto, ale na to właśnie, że nasz klimat przez szereg miesięcy w roku jest zwyczajnie niewygodny do życia. Nie to, co w jakiejś Grecji czy innych Włoszech.

Patrząc zaś jeszcze inaczej, słoneczną i ciepłą pogodę nazywamy „ładną” również z powodów estetycznych. Lubimy sobie myśleć, że słońce i niebieskie niebo są w jakimś sensie „piękne” czy wręcz „imponujące”. Ale znów, to nie jest cała prawda. Bo owszem, Słońce jest potęgą i sporo racji mieli nasi przodkowie, czcząc je. Ale nie mniejsza potęga czy spektakl natury ukazuje się  przed naszymi oczami w dzień pochmurny lub wietrzny, nie mówiąc już o burzowym! Co więcej, ów spektakl chmur, deszczu czy burzy jest dziełem natury nieporównanie rzadszym niż spokojnie świecące słońce. Serio! Przecież wystarczyłoby wznieść się o 10 km do góry – i już, tam zawsze jest słonecznie! Słońce jest wszędobylskie, jest normą, złotym standardem Układu Słonecznego. Ze świecą szukać miejsc, gdzie go nie ma. Jeśli przeliczyć by, ile ich jest non stop prześwietlonych niezmiennym światłem Słońca, światłem, którego żadna atmosfera nie urozmaici czy kropla wody nie rozszczepi, to wyszłoby, że zjawiska pogody, nawet te, na które narzekamy, stanowią niesamowitą rzadkość. Czy nie warto je zatem docenić, nawet gdy są niewygodne? Spojrzenie trochę przewrotne, nieco absurdalne… ale czy tak do końca absurdalne?

Czytaj również:

Jest śmiech i śmiech Jest śmiech i śmiech
i
"Cztery śmiejące się postacie", c.1510, Bartolomeo Veneto, kolekcja prywatna
Przemyślenia

Jest śmiech i śmiech

Piotr Stankiewicz

Jak niedawno wspominałem, bardzo lubię maile, wiadomości i komentarze od Was. Szczególnie kiedy są trafne, a większość z nich jest większość z nich taka jest. Ta trafność bierze się oczywiście przede wszystkim stąd, że jesteście – kochani Czytelnicy – bardzo mądrzy, ale również i z tego, że moje podejście do filozofii, oferowane tu i gdzie indziej, jest dość specyficzne. Nie uważam filozofii za hermetyczny, akademicki przedmiot, który polega na czytaniu długich zdań napisanych po niemiecku albo francusku. Filozofia służyć powinna praktyce, działaniu i myśleniu, służyć, jak mówi tytuł mojej książki, sztuce życia według stoików. Filozofia jest i powinna być rozmową człowieka, który się zastanawia nad światem i nad swoim życiem, z bliźnim, który też się nad tym zastanawia. Bardzo mi przyjemnie, że tak to właśnie tutaj wygląda, że ten motyw widzę w wiadomościach od Was. I że mogę odpowiedzieć na łamach „Przekroju”.

Dzisiaj chciałbym odpowiedzieć tym, którzy pytają, czy stoik może się śmiać. I chyba jeszcze szerzej, chodzi tu w ogóle o postawę wobec życia: czy ona musi być zawsze zupełnie poważna i serio. Pytanie, jak zgaduję, wzięło się z ostatnich lajwów, do których podchodziłem może zbyt swobodnie. Jest jednak w stu procentach zasadne.

Czytaj dalej