Rygorystyczna dosłowność
Przemyślenia, Sztuka + Opowieści

Rygorystyczna dosłowność

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Antologia tekstów „Kroniki” pióra argentyńskiego krytyka literackiego Bustosa Domecqa była dotychczas jedynym źródłem, z którego mogliśmy czerpać wiedzę o „Niedźwiedziu” – legendarnym, klasycznym i niezwykle wyjątkowym tytule w dziejach literatury iberoamerykańskiej. Lecz oto – nareszcie – dzięki wieloletnim staraniom redaktorów Wydawnictwa Blaga, krajowy czytelnik może bliżej przyjrzeć się temu dziełu Frederica Juana Carlosa Loomisa.

Jak wiadomo, historia powstania „Niedźwiedzia” obfituje w dowody ujmującego zaangażowanie i poświęcenia autora: to przede wszystkim skrupulatne studia dzieł i fotografii zoologicznych, wielokrotne wizyty w Ogrodzie Zoologicznym w Buenos Aires, a nawet badawcza ekspedycja do Arizony, do pewnej mrocznej jaskini, zorganizowana po to, aby, ryzykując życiem, przyjrzeć się niedźwiedziowi śpiącemu snem zimowym.

Frederico Loomis, postać głośno udzielająca się w literackich sporach teoretycznych z początku XX wieku, znany był ze swej radykalnej niechęci do metafor. Jak nikt inny przed nim i po nim dążył do absolutnej pełni dosłowności. Nie cierpiał swoich koleżanek i kolegów po piórze, którzy chcąc nazwać jedną rzecz, zastępują ją inną. Prawdopodobnie „Niedźwiedź” wydany jesienią 1911 roku stanowi do dziś najbardziej rygorystyczną ekspresję tego skrajnego stanowiska.

Wystarczy tyle powiedzieć, aby czytelnicy tej recenzji domyślili się treści wybitnego i lakonicznego dzieła, o którym mowa. Jest nią tylko jedno słowo: niedźwiedź.

Bez wątpienia, niezwykle ważna książka – i to w świetnym tłumaczeniu – którą warto mieć na swoich półkach. 

 

Czytaj również:

„Droga do nieba” – recenzja
i
Chevrolet w Quebecu, źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)
Humor + Rozmaitości, Rozmaitości

„Droga do nieba” – recenzja

Tomasz Wiśniewski

O kulcie samochodów, udomowieniu konia i niszczeniu planety. Przedstawiamy recenzję nowej książki z Wydawnictwa Blaga.

Roman Jenkins, historyk związany z Uniwersytetem w Cambridge, w swojej niezwykle erudycyjnej pracy szuka wyjaś­nienia dla dzisiejszego kultu samochodów. Pojazdy mechaniczne zdominowały świat, są wszechobecne. Lista problemów przez nie generowanych jest długa, zanieczyszczenia i hałas jej nie wyczerpują. Istnieją również te mniej znane: wydobywanie na ogromną skalę piasku do budowy autostrad, coraz szczelniej obejmujących całą planetę. Zdaniem Jenkinsa, by zrozumieć autoholizm, musimy cofnąć się do prehistorii i do tzw. Indoeuropejczyków, koczowniczych grup, które począwszy od II tysiąclecia p.n.e. zaczęły spektakularnie rozprzestrzeniać się po całym kontynencie.

Czytaj dalej