
Jego kariera trwa już ponad 40 lat, ale świat usłyszał o nim dopiero w 2003 r., kiedy za rolę Ralpha Cifaretto w „Rodzinie Soprano” dostał nagrodę Emmy dla najlepszego aktora drugoplanowego. Od tamtej pory świadomie pozostaje w cieniu wspieranych projektów, bo właśnie jako mistrz drugiego planu czuje się najlepiej. „Zawsze wiedziałem, że moja twarz wystarcza na 20 minut czasu ekranowego. Poza tym interesują mnie postaci nieoczywiste, przeciwieństwa protagonistów wpisanych w schemat” – tłumaczy mi aktor Joe Pantoliano, kiedy spotykamy się w Łodzi.
W pamięci widzów zapisał się chyba najbardziej jako Cypher z Matrixa. 31 marca minęło 20 lat od amerykańskiej premiery filmu Wachowskich. Początkowo myślałem, że będziemy rozmawiać przede wszystkim o tym fenomenie popkultury, ale przez prawie godzinę mówiliśmy o czymś zupełnie innym: o wieloletnim zaangażowaniu Pantoliano w walkę o prawa ludzi cierpiących na depresję i chorobę afektywno-dwubiegunową, o osobistych zmaganiach z chorobą, uzależnieniami i ze swoim pochodzeniem. Na koniec mój rozmówca dorzuca jedno spostrzeżenie na temat Matrixa i musi uciekać. „Poszło to w trochę innym kierunku” – słyszę.
Mateusz Demski: Planowałem rozmowę wokół 20-lecia Matrixa, ale w czasie ostatniej wizyty w Polsce mówisz przede wszystkim o wyreżyserowanym przez siebie filmie No Kidding? Me Too! Zacznijmy