
Kiedy pod koniec stycznia Jarosław Modzelewski otwierał wystawę Kraj nad Wisłą, w tytułowym kraju trwała polsko-polska wojna kulturowa. Malarz trafił na linię frontu, ponieważ jego wystawa ma miejsce w Centrum Sztuki Współczesnej – instytucji, która w wojnę kulturową zaangażowana jest na całego, zajmując pozycję po prawej stronie barykady.
Czy Modzelewski, chcąc nie chcąc, znalazł się w strefie konfliktu w roli niezaangażowanego cywila? Po prostu malarza, który chciał gdzieś pokazać swoje obrazy? Cóż, trzeba założyć, że artysta jest dokładnie tam, gdzie chce być. Urodzony w 1955 r. Modzelewski jest dojrzałym człowiekiem, wie, co robi, i bez wątpienia jest świadomy, że w dobie „dobrej zmiany” wystawianie w Zamku Ujazdowskim ma nie tylko artystyczną, lecz także polityczną wagę.
Kiedy Rosja najechała Ukrainę, wystawa Jarosława Modzelewskiego była otwarta od czterech tygodni. Wraz z wybuchem krwawej wojny ta kulturowa, tocząca się w Polsce, straciła na znaczeniu, została zamrożona i odłożona na później. Wspólny wróg potrafi połączyć nawet tych, którzy poza tym wrogiem nie mają ze sobą prawie nic wspólnego.
Wojna, nawet jeżeli nie toczy się (jeszcze?) na naszych ulicach, to nie jest oczywisty czas na oglądanie wystaw. Kto ma głowę do sztuki, kiedy słychać echa bomb niszczących kraj naszych sąsiadów i sąsiadek, którzy setkami tysięcy przybywają do nas jako osoby uchodźcze?
Tę wystawę warto jednak zobaczyć – i to tym bardziej właśnie teraz, gdy wojna w Ukrainie nie tylko przyciąga naszą uwagę i aresztuje większość emocji, ale również popycha do rewizji przekonań, które wydawały się ustalone raz na zawsze.
*
Obecność Jarosława Modzelewskiego w Zamku Ujazdowskim jest gorzką pigułką dla środowiska artystycznego kontestującego „dobrą zmianę”. W kulturze ma ona twarz władzy, która próbuje wcisnąć sztukę w narodowo-katolicki gorset. Odruchy cenzorskie też nie są prawicy obce. Gdy w Warszawie trwały przygotowania do solówki Modzelewskiego, w Krakowie odbywał się szturm na Teatr im. Juliusza Słowackiego – sprowokował on do ataku najwyższe czynniki państwowe „nieprawomyślną” inscenizacją „Dziadów” Adama Mickiewicza. Zupełnie jak