Sekretna promocja
Opowieści

Sekretna promocja

Mateusz Kołczinger
Czyta się 2 minuty

O ukrytej promocji w moim lokalnym supermarkecie nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie właściwa mi przenikliwość umys­łu. Akcja jest tajna w stu procentach – nie ma ulotek, reklam, nikt nikomu o niej nie mówi. Mimo to cieszy się wielkim powodzeniem, kilka razy dziennie uszczęśliwiając wybrańców niezwykłym trofeum.

Początek promocji jest zawsze podobny: na sali znajduje się dużo klientów, a kasjer tylko jeden. Albo mnóstwo klientów, a kasjerki są tylko dwie. W każdym razie otwartych kas jest za mało, żeby klientów płynnie obsłużyć. Nie jest to od razu ewidentne, zaczyna się niepostrzeżenie, tylko nieliczni już na tak wczesnym etapie widzą, że coś się szykuje.

Emocje pojawiają się po minucie lub dwóch. Kolejka do jedynej otwartej kasy rośnie. Ludzie zaczynają się denerwować, rozglądać. Po jakimś czasie kolejka jest na tyle pokaźna, że ludziom odechciewa się do niej dołączać, słyszy się okrzyki zniecierpliwienia i różne niestosowności. Ale pracownicy niemal nigdy nie pozwalają, by ten przykry moment nadszedł, więc już wcześniej pojawia się nowy sprzedawca i ze słowem „zapraszam” wślizguje się za którąś z zamkniętych kas.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I to jest właśnie moment, kiedy promocja się rozstrzyga. Kolejka do pierwszej kasy przełamuje się wpół i tylna jej część ląduje przy drugiej kasie. Ale nie ma żadnej ścisłej reguły dotyczącej kolejności w nowo powstałej kolejce. Czasem zdarza się nawet, że zwycięży ktoś spoza, kto zaczaił się przy zamkniętej jeszcze kasie, niby to wybierając gumy do żucia leżące na stojaku. Bywa i tak.

Niezależnie od stylu, w jakim po­konał konkurencję, zwycięzca reaguje zawsze tak samo: bombardowany spojrzeniami pozostałych klientów garbi się odrobinę, chowa głowę w ramionach, pośpiesznie wykładając swoje zakupy na ruchomą gumową taśmę. A na jego twarzy pojawia się uśmiech, błogi, z nutką chytrości.

I nie należy się temu uśmiechowi dziwić, bo zwycięzca sekretnej promocji wygrywa to, co najcenniejsze. Życie. Kilka lub kilkanaście minut życia, których nie musi spędzić w kolejce do kasy.

Każdy myślący perspektywicznie człowiek prędzej czy później zada sobie pytanie: czy umiejętnie grając w sekretną promocję i kumulując wygrane, można zdobyć nieśmiertelność? Odpowiedź brzmi: nie.

Czytaj również:

Przygoda w parku
Opowieści

Przygoda w parku

Mateusz Kołczinger

Aby uzyskać obiektywną wiedzę o sobie, odwiedziłem ostatnio instytut naukowy. Chciałem poddać się rezonansowi magnetycznemu mózgu, nużyła mnie już bowiem nieustanna introspekcja. Potrzebowałem wejrzenia z zewnątrz.

Byłem umówiony z młodym, cenionym pracownikiem naukowym używającym tytułu Ph.D. W ostatniej chwili wysłał mi on jednak wiadomość, że poproszono go właśnie, by o tej samej godzinie wystąpił na międzynarodowej konferencji. Nie może mnie więc przyjąć, ale nie powinienem się martwić, bo w instytucie będzie na mnie czekał jego starszy kolega, emerytowany profesor.

Czytaj dalej