Sen sieci pustej Sen sieci pustej
i
ilustracja: Daniel de Latour
Przemyślenia

Sen sieci pustej

Jarek Westermark
Czyta się 8 minut

Rzecz wydarzyła się naprawdę, nad jeziorem Ż., opodal miejscowości K. (gmina K.) oraz w sali sądowej wydziału karnego w W. Wersja przedstawiona poniżej może w niektórych detalach odbiegać od oficjalnego stenogramu. Imiona zostały zmienione – zaczerpnięto je z innych „Snów” (choć o podobnej wymowie).

 

Dramatis personae:

DUDA – młodzieniec
PIGWA – ojciec Dudy
ZDECHLAK i RYJEK – strażnicy rybaccy
SĘDZIA – stary król sali sądowej
OSKARŻYCIEL – jedynie posiłkowy!
GOPLANA – pani jeziora
TŁUK – skrzat, sługa Goplany
ZŁOTA RYBKA – we własnej osobie

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Scena 1

Sala sądowa. Rekwizyty minimalne, białe prześcieradła imitują ściany. Ponury SĘDZIA siedzi na zdobionym tronie. Obok, nieco z tyłu stoi OSKARŻYCIEL.

 

SĘDZIA: Co tam dalej na wokandzie?

OSKARŻYCIEL: Moja sprawa, Wysoki Sądzie. No, nie tyle moja, ile strażników rybackich, którzy przyłapali sprawcę na gorącym uczynku. Ja jedynie pomagam, bo gospodarstwo jest moje.

SĘDZIA: Jakie gospodarstwo?

OSKARŻYCIEL: To z jeziorem.

SĘDZIA: Jakim jeziorem?

OSKARŻYCIEL: Tym, w którym była sieć.

SĘDZIA: Jaka znowu sieć?

OSKARŻYCIEL: Pusta.

SĘDZIA: Mówże prościej, człowieku, bo się niecierpliwię!

OSKARŻYCIEL: Jestem tu, bo na moją szkodę działało dwóch łapserdaków: młody Duda i jego ojciec Pigwa. Strażnicy ich przydybali, kiedy próbowali z mojego jeziora wyciągnąć sieć, którą zastawiłem na ryby.

SĘDZIA: No, teraz wszystko jasne. Połów przy braku uprawnień w zakresie rybactwa śródlądowego. Oskarżeni złapani na gorącym uczynku, a świadkowie wiarygodni. Nic prostszego.

 

Obaj zamierają. Na scenę niespodziewanie wkracza roztańczony TŁUK. Ubrany jest kolorowo. Niewykluczone, że gra go kobieta.

 

TŁUK: O, Sędzio mądry i światły,
spraw na świecie nie ma łatwych!
Każdy ogon ma dwa końce,
gdy uczynki są gorące.
Wiedz, że cię zetknięcie czeka
praw natury i człowieka,
a ja jestem Tłuk-Patałach
i w miejscu zetknięcia działam!
Cyt! Bo zaraz głośno będzie.
Biegnę usiąść w pierwszym rzędzie.

 

Zeskakuje ze sceny.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 2

Wchodzą ZDECHLAK i RYJEK w mundurach strażników rybackich. Prowadzą przed sobą DUDĘ­­i PIGWĘ.

 

SĘDZIA: Nareszcie, ileż można czekać?

ZDECHLAK: Wysoki Sądzie, uszanowanie. Pozwoli Sąd, że od razu przejdziemy do rzeczy…

DUDA: Jestem niewinny, mniej winnego nie ma!
Na wiatr nie rzucam słów, taka jest prawda.
Wszelkie zarzuty Zdechlak wyssał z palca.
Działałem słusznie, ojciec to poświadczy…

SĘDZIA: (Skonsternowany). Co mu jest?

ZDECHLAK: Obaj wciąż mówią jedenastozgłoskowcem. Nie wiemy dlaczego.

RYJEK: Widzą świat inaczej, Wysoki Sądzie. Myślą, że wszystko im wolno, ale z faktami nie ma dyskusji!

ZDECHLAK: Miesiąc temu patrolowałem właśnie jezioro w poszukiwaniu sieci kłusowniczych…

RYJEK: A ja siedziałem w wozie, w pobliskim lesie.

ZDECHLAK: W pewnym momencie zobaczyłem brodzącego wśród trzcin mężczyznę. Na moich oczach wyciągnął z wody sieć rybacką (typu wonton) koloru zielonego. Nie mam wątpliwości, iż był to ten oto młody delikwent Duda. Pigwa tymczasem obserwował go z brzegu. Popłynąłem w ich stronę. Gdy usłyszeli dźwięk łodzi, zwiali do lasu.

RYJEK: A ja tymczasem, gdy mnie Zdechlak wezwał przez krótkofalówkę, ruszyłem do akcji! Zajechałem drogę uciekinierom i przeszukałem ich auto. W bagażniku zastałem sieć rybacką (typu wonton). Nie było w niej ryb, a jedynie resztki jeziornej roślinności.

ZDECHLAK: Wyskoczyłem na brzeg. Razem wylegitymowaliśmy podejrzanych.

RYJEK: Nadmienię jeszcze, że ten oto Pigwa odgrażał się w trakcie rozmowy, że da mi w nos.

OSKARŻYCIEL: Moje ryby chcieli ukraść i na władzę rękę unieść? Sędzio wysoki, królu sprawiedliwy, chyba im tego płazem nie puścisz?

SĘDZIA: Co macie na swoją obronę?

DUDA: Chętnie wyjawię calusieńką prawdę.
Jeżeli Sędzia słuchać jest gotowy,
musimy cofnąć się o miesiąc w czasie,
wszystkie zdarzenia ujrzeć w nowym świetle!

 

Białe prześcieradła rozsuwają się, ukazując kolorową, niezwykle realistyczną scenografię. Las, jezioro, błękitne niebo. Wszyscy poza DUDĄ i PIGWĄ usuwają się na krawędź sceny.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 3

Nastrój senny.

 

DUDA: Ojcze, wspaniale jest przejść się po lesie.

PIGWA: Tak jest, odetchnąć westchnieniem zieleni.

DUDA: Lecz cóż przed nami złotem błyska w kniei?

PIGWA: To przecież włosy jaśnieją jak słońce,
które nad nami już w zenicie stoi!
Chodź, podejdziemy.

GOPLANA: Biedne moje serce!

DUDA: Cóż to za dama? Czy mam zwidy, ojcze?

PIGWA: Ja też ją widzę, synu. To ­Goplana,
pani jeziora. W czym możemy ­pomóc?

GOPLANA:
Serce mi krwawi! Wielcem dziś strapiona,
bo moją Rybkę, tę o złotej łusce,
kłusownik schwytał w sieć (sieć typu wonton)
i cóż ja pocznę bez mojego skarbu?

DUDA: Nie bój się, pani. Natychmiast wraz z ojcem
ruszymy zgubę znaleźć i uwolnić!
Na łez otarcie, serca ukojenie…

PIGWA: Moja krew, synek. Dumny jestem z ciebie.

DUDA: Chodźmy pomiędzy drzewa i nad wodę.
Oto gałęzie odginam od twarzy,
oto nie zważam na ciernie i kolce,
oto na plaży stawiam pierwsze kroki.
Spójrz, ojcze! W trzcinach Rybka się trzepocze!

PIGWA: Dobrze, ja wejdę po nią. Stój, gdzie stoisz…

ZDECHLAK: Chwila moment, przecież to Duda był w jeziorze, nie jego stary. Widziałem!

PIGWA: Obaj koszule mamy przecież białe!
Białe jak śniegi niewinne i czyste.
Oczy bywają zwodnicze, mój panie.

SĘDZIA: Kontynuujcie więc opowiadanie.

 

Wszyscy patrzą na SĘDZIEGO, ­który wydaje się nieco zażenowany faktem, iż pozwolił, by poniosła ­go ­poezja.

 

DUDA: Ojciec do wody wszedł i szukał w trzcinach.

PIGWA: Sieć (typu wonton), a w niej ogon złoty!
Chodź, droga Rybko, czas wrócić na wolność.
Rozsuwam sieci…

RYBKA: Dzięki, bohaterze!
Dozgonnie jestem wdzięczna. Jeśli chcecie,
spełnię każde życzenie, proście śmiało!

DUDA: Nie marnuj na nas swojej mocy, Rybko.
Starczy twa wolność i uśmiech ­Goplany!
Pokrzyżowane plany kłusowników
to zysk dla wszystkich, co miłują prawo!

RYBKA: Niech i tak będzie, pluskam więc ogonem
i znikam!

PIGWA: Znikła. Pora nam do domu.

DUDA: Ruszajmy zatem, zanim noc nadejdzie.

 

ZDECHLAK: Ach tak? Do domu? To skąd się wzięła sieć w waszym bagażniku, cwaniaczki?

DUDA: Tak, już pamiętam, wziąłem ją w istocie…
lecz za namową całkiem nowej zjawy.

 

Na scenę wskakuje TŁUK.

 

TŁUK: Hej tam, dzielni pomagierzy!
Coś za pracę się należy,
za wysiłek są nagrody!
Weźcie sieć tę (wonton) z wody,
a ja dla was – hop! – zatańczę,
przygrywając na fujarce!

 

W istocie – tańczy i przygrywa.

DUDA: Skoro tak mówisz, drogi przyjacielu,
sieć mam już w dłoni, idziemy do wozu.
Grasz nam muzykę tak głośną i żywą,
że nic innego nam uszu nie sięgnie,
choćby i silnik ryczał motorówki…

ZDECHLAK: Że niby nie słyszeli silnika? Akurat! Wiali, aż się kurzyło, aż Dudzie przemoczone spodnie na udach kłapały!

PIGWA: Syn mój odchodzi, koniec przedstawienia.
Wnet ruszę za nim, lecz wpierw się pokłonię,
rękoczynami nikomu nie grożąc!
Teraz już znacie, możni, całą prawdę,
wyrok musi być zatem – sprawiedliwy.

 

Kurtyna.

Scena 4

Znów jesteśmy na sędziowskim ­dworze.

 

SĘDZIA: Brawo, brawo! Wybornie żeście swoje racje przedstawili – pomysłowo i ze swadą! Gratuluję! A jednak po dogłębnym przemyśleniu sytuacji muszę uznać, że bardziej wiarygodna jest wersja strażników rybackich.

DUDA: Skąd taki wniosek, dobry panie Sędzio?!

SĘDZIA: Po prostu nie rozumiem, czemu mityczna Goplana, pani jeziora, nie mogła sama uratować Złotej Rybki. Musicie przyznać, że to rażąca luka w logice, która podważa wiarygodność całej opowieści. Co więcej, przeprowadziwszy zawczasu eksperyment procesowy w tej materii, mogę z całą pewnością stwierdzić, że żadna fujarka nie jest zdolna zagłuszyć warkotu nadpływającej motorówki. Nie, nie mogę stanąć tu po twojej stronie, Dudo. Ustawa o rybactwie stawia sprawę jasno: kto bez uprawnień poławia ryby, podlega odpowiedzialności karnej.

DUDA: Wyjęcie sieci nie jest poławianiem!
Nędzna garść zielska całym naszym łupem!

SĘDZIA: No, no, no! Bez żartów proszę! Przypadkowy brak korzyści nie zmniejsza waszej winy.

OSKARŻYCIEL: Zabierać cudzej sieci przecież też nie można!

SĘDZIA: Czyn jest wysoce szkodliwy społecznie. Skazuję Dudę na cztery miesiące ograniczenia wolności i pracy na cele społeczne. Z zarobionych pieniędzy uiści opłatę na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 120 złotych. Wyrok zostanie opublikowany w lokalnej prasie.

PIGWA: Litości! Syn mój ma mleko pod nosem,
chodzi do szkoły, wciąż jest jeszcze uczniem.

DUDA: Tak, tak! Ja się cały czas czegoś uczę!

SĘDZIA: Doskonale. Wyrok spełni zatem funkcję prewencyjną… i wychowawczą.

ZDECHLAK i RYJEK: Hurra!

OSKARŻYCIEL: Vivat sprawiedliwość!

PIGWA: O, Złota Rybko! Jeżeli nas słyszysz,
chcę, byś spełniła zaległe życzenie.
Przybywaj teraz, ratuj nas z opałów!

RYBKA: Już wam pomogłam, mili ­towarzysze!
Gdyby strażnicy zastali mnie w sieci,
przyszłoby płacić wam dwudziestokrotność
mojej wartości Oskarżycielowi.
Takie jest prawo! Czmychnęłam, by pomóc
i znowu czmycham! Adieu! Nie ma rybki!

SĘDZIA: Lubię, gdy proces ma przebieg tak szybki.

Scena 5

Widzimy, jak ZDECHLAK i RYJEK wyprowadzają przybitych DUDĘ i PIGWĘ. OSKARŻYCIEL wycofuje się w cień, SĘDZIA przysypia ­na tronie.

 

TŁUK: Tak się właśnie losy plotą,
kiedy w sieci błyśnie złoto,
a ja jestem Tłuk-Patałach
i w miejscu błyśnięcia działam!
Oto kończy się rozprawa,
proszę wstawać – czas na brawa!

 

Po brawach kurtyna.
 

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Czytaj również:

Ułamek raju Ułamek raju
i
ilustracja: Daniel de Latour
Doznania

Ułamek raju

Dramat prawno-matematyczny
Jarek Westermark

Ta historia wydarzyła się naprawdę… w 90%. Zaczęła się w pewnym mieszkaniu w O., po czym wypłynęła na szerokie wody, by sięgnąć wybrzeży odległej wyspy C. A potem wróciła.

DRAMATIS PERSONAE:
MARIA i MARIAN – małżonkowie matematycy o monotonnej manierze mówienia

OLEK – obrotny organizator operujący ogólnikami
SĘDZIA – superkomputer, specjalista od spraw skomplikowanych
ROBOTNICY – robią robotę

Czytaj dalej