Serce płomienia Serce płomienia
i
Pektorał z turkusowej mozaiki, 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: © The Trustees of the British Museum
Doznania

Serce płomienia

Tomasz Wichrowski
Czyta się 12 minut

W Persji turkus symbolizował wodę i zwycięstwo, w Mezoameryce – moc twórczą, Egipcjanie zaś nazywali go słowem mefkat, które oznaczało radość i zachwyt. Celne określenie – jego świetlista barwa budzi przecież właśnie takie uczucia.

Do Europy turkus przywędrował wraz z karawanami średniowiecznych kupców i to im zawdzięcza nazwę, która dziś brzmi podobnie w większości europejskich języków. Wywodzi się ona od francuskich słów pierre turquoise, czyli kamień turecki. Jednak zainteresowanie tym klejnotem sięga znacznie dawniejszych czasów. Co więcej, klejnot, który dla Europejczyków stał się tylko kosztowną, piękną ozdobą, w innych rejonach świata niósł bogactwo wyrafinowanych znaczeń.

Pod względem geologicznym turkus to stosunkowo rzadki minerał składający się z uwodnionego fosforanu glinu i miedzi, które nadają mu charakterystyczne odcienie zieleni i błękitu. Zróżnicowanie w proporcjach tych pierwiastków, a także domieszki innych substancji, takich jak żelazo czy tlenki, wpływają na jego barwę i formę. Dlatego też precyzyjne określenie koloru turkusów jest po prostu niemożliwe – niektóre są zielonkawe, inne niebieskozielone, a jeszcze inne, uznawane za najcenniejsze, mają intensywny niebieski odcień. Zwykle są nieprzezroczyste, chociaż zdarzają się też bardzo rzadkie półprzezroczyste okazy. To również dosyć miękkie kamienie, dzięki czemu łatwo poddają się obróbce. Niestety z czasem mogą blaknąć, co tłumaczy mało wysycone barwy niektórych starożytnych turkusowych artefaktów, które przetrwały do ​​dzisiejszych czasów.

Górnicy i alfabet

Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy i gdzie zaczęto pozyskiwać turkusy. Zapewne jednym z takich miejsc był półwysep Synaj – miejscowa ludność wydobywała tam niebieskie kamienie już 5 tys. lat p.n.e. Dowodem na to są kawałki wysokiej jakości turkusów odnalezione w grobowcach na równinie El-Qaa, w południowo-zachodniej części półwyspu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nieco później, w okresie predynastycznym (IV tysiąclecie p.n.e.), turkusy zaczęli tam wydobywać górnicy przybyli z doliny Nilu. Na półwyspie powstało sześć kopalni. Dla historyków szczególnie ważne są dwie z nich: Sarabit al-Chadim i Wadi Maghara. Uważa się je za jedne z najstarszych kopalni turkusu na świecie. W czasach XII dynastii, za panowania faraona Senusereta I (rządził Egiptem w latach 1947–1911 p.n.e.), w ich bliskim sąsiedztwie wzniesiono świątynię poświęconą Hathor – bogini nieba i miłości, opiekunce pustyni i górnictwa. Wyruszający na poszukiwania klejnotów górnicy składali jej ofiary, budowlę zaś sukcesywnie ozdabiali i rozbudowywali. Z czasem świątynia w Sarabit al-Chadim stała się jedną z kluczowych w Egipcie, a także największą i najważniejszą na półwyspie Synaj. To tam, na początku XX w., brytyjska misja archeologiczna kierowana przez małżeństwo Hildę Petrie i Williama Flindersa Petriego odkryła kilkadziesiąt inskrypcji zapisanych pismem protosynajskim, najstarszą znaną dziś formą alfabetu. Według odkrywców opracowali je sami górnicy, używając znaków zapożyczonych z hieroglifów. Naukowcy rozszyfrowali jednak tylko jedno zapisane tam słowo: mʿhbʿlt oznaczające „Panią” – chodziło o Turkusową Panią, czyli boginię Hathor.

W starożytnym Egipcie z turkusu wykonywano drobne przedmioty, takie jak amulety, koraliki oraz inkrustacje zdobiące biżuterię. Jasnoniebieski turkus wraz z czerwonym karneolem (lub jaspisem) i ciemnoniebieskim lapis-lazuli tworzyły jeden z najpopularniejszych schematów kolorystycznych w kraju nad Nilem. Kombinacja ta cieszyła się wielką popularnością w okresie Średniego Państwa. Wspaniałym przykładem tego typu intarsjowanej biżuterii jest pektorał i naszyjnik księżniczki Sithathoriunet z około 1887–1813 p.n.e., odnaleziony w kompleksie piramid w Kahun. Uchodzi on za arcydzieło gatunku i jedną z najwyższej jakości ozdób, jakie kiedykolwiek odkryto w grobowcach starożytnego Egiptu.

Pektorał i naszyjnik księżniczki Sithathoriunet z imieniem Senuserata II, około 1887–1878 p.n.e., starożytny Egipt; zdjęcie: domena publiczna
Pektorał i naszyjnik księżniczki Sithathoriunet z imieniem Senuserata II, około 1887–1878 p.n.e., starożytny Egipt; zdjęcie: domena publiczna
Pektorał i naszyjnik księżniczki Sithathoriunet z imieniem Senuserata II, około 1887–1878 p.n.e., starożytny Egipt; zdjęcie: domena publiczna
Pektorał i naszyjnik księżniczki Sithathoriunet z imieniem Senuserata II, około 1887–1878 p.n.e., starożytny Egipt; zdjęcie: domena publiczna

Turkus, często kojarzony z kulturą kraju faraonów, w rzeczywistości był tam surowcem luksusowym. Klejnoty zdobione owym kamieniem należały zwykle do osób związanych z władzą królewską albo wysoko postawionych w strukturze społecznej. Niemal wszystkie turkusy odnajdowane w grobowcach starożytnego Egiptu pochodzą ze wspomnianych kopalni na półwyspie Synaj, niemniej jednak istnieje kilka znanych nam wyjątków, z których wszystkie datowane są na pierwsze tysiąclecie przed naszą erą. Przypuszcza się, że pochodziły one ze starożytnego środkowoazjatyckiego królestwa Chorezm, które zaopatrywało w turkus inne lubujące się w nim imperium – Persję.

Pierścień zwycięstwa

Wśród licznych kamieni szlachetnych cenionych na starożytnych irańskich dworach i w świątyniach pozycja turkusów była wyjątkowa – niebieskich klejnotów używano tam w niemal każdym znaczącym dziele architektury i sztuki. Ich wartość przewyższała złoto i stanowiły one ważną część królewskich depozytów. Bogactwo zdobionej turkusami biżuterii, pochodzącej z czasów dynastii Medów i Achemenidów, wyraźnie dowodzi znaczenia tego kamienia.

W XII-wiecznej księdze Jauharname Nezami, której autorem był jubiler Mohammed bin Abul-Barakat Jauhari Nishapuri, znaleźć można informacje, że od starożytności turkusy wydobywano w czterech regionach. Były to wspomniany już Chorezm, a także Chorasan, Transoksania i Turkiestan. Jubilerzy zajmujący się turkusami potrafili rozpoznać ich pochodzenie, gdyż różniły się jakością i kolorem. Perskie turkusy, czyli te z Chorasanu, uchodziły za najpiękniejsze. Warto w tym miejscu dodać, że do dzisiaj w środowisku jubilerów i handlarzy kamieniami nazwa „perski turkus” często stosowana jest do określania najwyższej jakości okazów, niezależnie od ich pochodzenia.

Najcenniejsze turkusy wydobywano w okolicy perskiego miasta Niszapur. Tamtejsze kopalnie należą do najstarszych na świecie; możliwe, że wiekiem przewyższają egipskie. Choć źródła podają różne daty rozpoczęcia eksploatacji, legenda głosząca, że ich pierwszym właścicielem był Izaak, syn Abrahama, sugeruje, że wydobycie prowadzone jest tam od tysięcy lat. W V i VI w. n.e. Niszapur stało się w Iranie głównym ośrodkiem handlu turkusami oraz innymi wartościowymi kamieniami i zajęło ważną strategicznie pozycję wzdłuż starego jedwabnego szlaku, który łączył Anatolię i Morze Śródziemne z Chinami.

Także w Persji turkusy były niezwykle wysoko cenionymi klejnotami, luksusem pozostającym poza zasięgiem zwykłych ludzi oraz symbolem prestiżu i władzy. Przypisywano im też wiele nadnaturalnych właściwości: miały zapewniać siłę i chronić właścicieli przed złem, a zwłaszcza przed porażką – perska nazwa turkusów pērōzah oznacza zwycięstwo. To dlatego tamtejsi królowie chętnie ozdabiali tymi kamieniami osobiste przedmioty. Monarcha dzierżący turkusowe insygnia i zasiadający na takimże tronie uosabiał potężną, niezłomną władzę. Wierzono ponadto, że do przyszłych wojennych triumfów przyczynia się też picie wina z ozdobionych turkusem pucharów. O szczególnej mocy, jaką miał dawać ten kamień, mówiły legendy. Według jednej z nich żaden z żołnierzy, których zwłokami zasłane były pola bitew, nie miał na palcu pierścienia z turkusem – miało to dowodzić, że ten, kto posiadał ów klejnot, był niezwyciężony.

Perski pierścień z turkusem, XIII w.; zdjęcie: dzięki uprzejmości RISD Museum, Providence, RI
Perski pierścień z turkusem, XIII w.; zdjęcie: dzięki uprzejmości RISD Museum, Providence, RI

Klacze rodzą deszcz

Pozycja turkusu w Persji jako kamienia magicznego wiązała się przede wszystkim z jego kolorem. Aby w pełni zrozumieć znaczenie niebieskiej barwy dla mieszkańców tego kraju, trzeba zagłębić się w mity i koncepcje kosmologiczne perskiej kultury. Jednym z takich dawnych podań jest Hymn do Pana deszczu i Gwiazdy Syriusza, zapisany na kartach Awesty – świętej księgi zoroastryzmu, religii starożytnego Iranu. Opowiada on o życzliwym bóstwie Tisztrii (nazywanym też imieniem Tir) – personifikacji Syriusza i strażniku wody – toczącym cykliczną walkę z demonem suszy Aposzą.

Mit głosi, że Tisztria, pod postacią pięknego białego ogiera ze złotymi uszami i w złotym kropierzu, raz w roku udaje się do kosmicznego morza Wourokszy, gdzie łączy się z wyłaniającymi się ze spienionej topieli klaczami. Nim jednak tak się stanie, musi stawić czoła Aposzy, który pod postacią siejącego grozę czarnego konia sprowadza na ziemię suszę. Po trwającej pełne trzy dni i trzy noce walce Aposza okazuje się silniejszy. Opuszczając pole bitwy, Tisztria wyznaje najwyższemu bogu, Ahurze Maździe, że miał za mało sił, ponieważ ludzie nie oddawali mu należnej czci i nie składali ofiar. W odpowiedzi Ahura Mazda sam składa ofiarę Tisztrii, dzięki czemu ten zyskuje moc – wystarczającą, by zwyciężyć. Jego triumf zależy zatem od oddawania mu czci przez wyznawców w roku poprzedzającym pojedynek. Jeżeli nie będą skąpić modłów i ofiar, wówczas wygra i będzie mógł pokryć klacze, które zostaną potem uniesione przez boga wiatru Wata ku chmurom, gdzie zrodzą wyczekiwany deszcz.

Walka Tisztrii i Aposzy jest interpretowana jako mitologiczna opowieść o dwóch istotnych dla Persów wydarzeniach. Pierwsze z nich to heliakalny wschód Syriusza, który następuje w lipcu. Drugie – nadejście najgorętszej i najbardziej suchej pory roku. Heliakalnym wschodem określa się zjawisko, kiedy gwiazda albo planeta po okresie niewidoczności ukazuje się nad horyzontem po raz pierwszy, tuż przed świtem. Pojawienie się migoczącego Syriusza Persowie uznawali za oznakę walki Tisztrii z Aposzą. Z nocy na noc gwiazda jest coraz lepiej widoczna, a jej niebieskie świat­ło – intensywniejsze, co miało zwiastować upadek Aposzy. W końcu, po gorącym okresie, następuje pora deszczowa, przynosząca ożywienie ziemi. Do dziś nazwa czwartego miesiąca kalendarza irańskiego – Tir – przypomina o zmaganiach Tisztrii z demonem suszy. Historia ta ukazuje, jak wielkie znaczenie w pustynnym Iranie ma woda. Jej symboliczna reprezentacja – kolor niebieski – jest powodem, dla którego turkusy miały dla Persów tak ogromną wartość.

Miłość do turkusów została przejęta przez kulturę islamu po tym, jak Arabowie zwyciężyli nad Sasanidami i zdominowali Iran. Schedę po starożytnych Persach wsparły spisane w Hadisach słowa Mahometa. Prorok miał rzec: „Bóg nie utnie ręki, noszącej turkusowy pierścień”. Według muzułmańskiej tradycji turkus miał być darem z raju przyniesionym Mahometowi przez archanioła Gabriela. Ale w arabskiej kulturze ważniejsza od samego kamienia jest jego barwa. Charakterystyczny odcień perskich turkusów uznawany jest przez Arabów za jeden z siedmiu kolorów raju i symbolizuje dla nich niebo, wiarę oraz nieskończoność duszy.

Mihrab (nisza modlitewna) ozdobiony mozaiką z glazurowych płytek, 1354–1355, Isfahan,  Museum of Mordern Art, Nowy Jork; zdjęcie: domena publiczna
Mihrab (nisza modlitewna) ozdobiony mozaiką z glazurowych płytek, 1354–1355, Isfahan, Museum of Mordern Art, Nowy Jork; zdjęcie: domena publiczna

Larwy wojowników

Poza Bliskim Wschodem, Egiptem czy Azją Środkową złoża turkusu znajdują się również w Ameryce. Kamień ten doceniały przede wszystkim starożytne cywilizacje Mezoameryki – obszaru rozciągającego się od środkowego Meksyku po Przesmyk Panamski. Jednak większość okazów pochodziła z terenu dzisiejszych południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych, co dowodzi, że turkusy były ważnym przedmiotem wymiany handlowej między tymi rejonami.

W azteckim języku nahuatl turkus zwany jest xihuitl. Tego samego słowa używano też w odniesieniu do ognia, roku słonecznego, komet, szlachetności, a także trawy. Kamień ten zajmował ważne miejsce w poezji, rytuałach i kosmologii Azteków. Stosowano go ponadto do zdobienia biżuterii, masek czy ceremonialnej broni. Udekorowane turkusowymi mozaikami artefakty są dziś najbardziej znanymi przykładami mezoamerykańskiego rzemiosła artystycznego. Ich twórcy korzystali zazwyczaj z niewielkich płytek z cennych kamieni oraz innych materiałów, które przyklejali na drewniany podkład, stosując jako spoiwo mieszankę węgla drzewnego i oleju z nasion chia lub szałwii, a także żywic drzewnych albo kopalnych. Początkowo mieszkańcy Mezoameryki upiększali swoje dzieła mozaikami z jadeitu, który był wówczas najbardziej cenionym klejnotem w regionie. Dopiero u schyłku okresu klasycznego, około 900 r. n.e., ten zielony kamień został niemal całkowicie wyparty przez konkurencyjny turkus.

Najpiękniejsze przykłady turkusowych mozaik pochodzą z późnego okresu postklasycznego (XIII–XVI w.) i prawdopodobnie zostały wykonane przez wysoko wykwalifikowanych rzemieślników misteckich (Mistekowie to grupa rdzennych mieszkańców dzisiejszych stanów Oaxaca, Guerrero i Puebla w Meksyku). Zachwycające przykłady tego typu ozdób przetrwały do naszych czasów. Spośród nich warto wymienić chociażby wspaniały pektorał w postaci dwugłowego węża Xiuhcoatla, wykonany z drewna cedrowego i pokryty mozaiką z turkusów, czerwonych muszli ostrygi z gatunku Spondylus princeps oraz białych fragmentów konch morskich ślimaków z rodzaju Strombus.

Pektorał z turkusowej mozaiki, 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: © The Trustees of the British Museum
Pektorał z turkusowej mozaiki, 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: © The Trustees of the British Museum
Maska boga Xiuhtecuhtlia (nah. "Turkusowy Pan" lub "Pan Roku"), 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: Hans Hillewaert (CC BY-NC-ND 2.0)
Maska boga Xiuhtecuhtlia (nah. „Turkusowy Pan” lub „Pan Roku”), 1400–1521, Meksyk; zdjęcie: Hans Hillewaert (CC BY-NC-ND 2.0)

Dla Azteków, podobnie jak dla starożytnych Persów, turkus stanowił coś więcej niż tylko ekstrawagancką ozdobę. Pełnił ważną funkcję w obrzędowości, był też metaforą życia w sferze społecznej i religijnej, jak również symbolem szlachectwa. Znaczenie tych klejnotów dobitnie ilustruje relacja hiszpańskiego kronikarza Bernardina de Sahagúna opisująca dary, które emisariusze cesarza Montezumy II przekazali Hernánowi Cortésowi, sądząc, że ten jest przybyłym do Meksyku wcieleniem boga Quetzalcoatla. Na kartach swojego Kodeksu Florentino zapisał: „Pierwszy był strój Quetzalcóatla: maska ​​węża z turkusowej [mozaiki]: opaska z piór kwezala; pleciony pasek na szyję z zielonych kamiennych paciorków, pośrodku którego zwisał złoty krążek; i tarcza z przecinającymi się [pasami] złota lub krzyżującymi się [pasami] złotych muszli, [z] rozpostartymi piórami kwezala wokół [dolnej] krawędzi i flagą z piór kwezala; lustro do umieszczenia na plecach, z piórami kwezala; a to zwierciadło do umieszczenia na krzyżu było jakby zaopatrzone w tarczę turkusową [mozaikową] inkrustowaną turkusem, sklejoną turkusem; i były tam opaski na szyję z zielonego kamienia, na których były złote muszle; a potem turkusowy miotacz włóczni, który był cały z turkusów i miał coś w rodzaju głowy węża; i były obsydianowe sandały”.

Turkus określano mianem „niebiańskiego kamienia”, ale jednocześnie pozostawał on blisko związany z ogniem i słońcem (które zrobione było, jak uważali Aztekowie, z turkusu). Z tej przyczyny aztecki bóg ognia nosił imię Xiuhtecuhtli, czyli Turkusowy Pan, a jego duchową formą był wspomniany turkusowy wąż ognia – Xiuhcoatl. Prawdopodobnie diadem azteckich królów, zwany xiuhuitzolli – „spiczasta turkusowa rzecz” – stanowił symboliczny ogon tego stworzenia. Co ciekawe, wierzenia Azteków łączyły Xiuhcoatla nie tylko z ogniem, lecz także z meteorytami. Uważali, że po uderzeniu w ziemię kosmiczne skały przekształcały się w niematerialne robaki i gąsienice, które były poczwarkowymi duszami wojowników.

Karta ze średniowiecznego Kodeksu Mendoza, dokumentu opisującego historię Azteków; zdjęcie: domena publiczna
Karta ze średniowiecznego Kodeksu Mendoza, dokumentu opisującego historię Azteków; zdjęcie: domena publiczna
Karta ze średniowiecznego Kodeksu Mendoza, dokumentu opisującego historię Azteków – fragment przedstawiający cesarza  Montezumę II w turkusowej koronie; zdjęcie: domena publiczna
Karta ze średniowiecznego Kodeksu Mendoza, dokumentu opisującego historię Azteków – fragment przedstawiający cesarza Montezumę II w turkusowej koronie; zdjęcie: domena publiczna

Obietnica klejnotu

Związek niebieskiego kamienia z ogniem może wydawać się zagadkowy, jednak jego wyjaśnienie jest dość proste. Otóż kolor turkusu to kolor serca płomienia. Ogień z kolei był dla Azteków znakiem odnowy i płodności – ceremonia Nowego Ognia rozpoczynała 52-letni aztecki cykl kalendarzowy. Chociaż więc symbolika turkusu w Mezoameryce i Persji różni się niczym ogień i woda, to i tutaj ma pewien wspólny rys – drugie dno, podobne dla obu kultur. Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę, że egipska Turkusowa Pani – bogini Hathor – opiekuje się duszami zmarłych i każdego dnia o brzas­ku rodzi boga Słońca Ra, możemy dojść do wniosku, że przepiękna, radosna barwa turkusu zawsze i wszędzie obiecuje to samo: nowe życie.

Czytaj również:

Turkusowe pomieszanie Turkusowe pomieszanie
i
Turkusowe światło sygnalizacji drogowej w Japonii, które nieco zdezorientowało autora tekstu; zdjęcie: Satoshi/Adobe Stock
Wiedza i niewiedza

Turkusowe pomieszanie

Szymon Drobniak

W przyrodzie jest rzadkością, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu ogromnej popularności. Turkusowy z powodzeniem przeprowadza ludzi na drugą stronę ulicy i udaje, że tętni pod naszą skórą. Kiedy podróżuje się po Japonii, zaskakiwać może wiele. Zwłaszcza gościa z Europy, oddalonej kulturowo od Kraju Kwitnącej Wiśni znacznie bardziej, niż wynikałoby to z prostego rachunku geograficznych dystansów. Eksplorowanie Japonii jest rodzajem gry terenowej, w której ktoś złośliwie poukrywał wszystkie wskazówki pod niczego niewyjaśniającymi bazgrołami alfabetu kanji. Niewykluczone, że źródło zadziwienia jest bardzo przyziemne, za to niezwykle trudne do wyjaśnienia. Język japoński może być bowiem pozbawiony narzędzi, które obcym pomogłyby się odnaleźć w innej rzeczywistości. Kiedy pierwszy raz odwiedziłem Kioto, przez kilka dni zastanawiałem się, czy to moje oczy płatają mi figla, czy może zwyczajnie nie znam japońskich reguł prawa drogowego. Moja konsternacja była o tyle zasadna, że zdarzało mi się podróżować wypożyczonym samochodem, a ostatnią rzeczą, jaką chciałem przywieźć z Japonii, był mandat. Konfuzja dotyczyła świateł drogowych, dokładniej ich koloru. Czerwone i żółte wyglądały dość znajomo, ale zielone – no cóż… Niektóre sygnalizatory faktycznie rozjarzały się znajomym szmaragdowym odcieniem, jednak większość zapalała się co jakiś czas światłem o barwie błękitnej, morskiej, akwamarynowej, czasem niezaprzeczalnie szafirowej, a najczęściej po prostu niebieskozielonej. Japońskie sygnalizatory dawały znak do jazdy kolorem turkusowym!

Po prostu turecki

Turkus to jedyny oficjalnie uznawany kolor, którego nazwa wywodzi się od okreś­lanego takim samym mianem minerału. Chociaż myśląc o tej barwie, zwykle wyobrażamy sobie jaskrawą mieszaninę błękitu i zielonego, turkus (jako minerał) może mieć najrozmaitsze odcienie: od ciemnego morskiego poprzez wszelkie kombinacje zielononiebieskości i niebieskozieloności aż do brudnawych, po­żółkłych i spranych seledynów. W nomenklaturze kolorymetrycznej turkus jest jednak dość dobrze zdefiniowanym kolorem złożonym głównie z zieleni oraz niebieskiego. Nie oznacza to wcale, że jest niezmienny i standardowy – turkusem nazywana jest cała gama odcieni zielononiebieskiego, co doskonale oddaje nie tylko powszechną tendencję do mniej precyzyjnego odróżniania kolorów będących mieszaninami blisko spokrewnionych barw podstawowych, lecz także w ciekawy sposób współgra z naturalną zmiennością zabarwień turkusu jako minerału. Co ciekawe, w porównaniu z innymi, bardziej zdecydowanymi i łatwiej rozróżnialnymi barwami turkusowy jest stosunkowo młodym dodatkiem do palety Starego Kontynentu: jego pochodzenie datuje się na XVI–XVII w., kiedy to ukuto francuskie określenie turquois oznaczające po prostu „turecki”. Minerał, który swój kolor zawdzięcza związkom miedzi (bardzo często nadającej substancjom zabarwienie niebieskie i niebieskozielone), pierwotnie sprowadzano do Europy Zachodniej właśnie z Turcji. Jak większość odcieni niebieskiego turkus jest w przyrodzie ewenementem. Niewiele roślin produkuje prawdziwie turkusowe płatki (należy do nich np. niezapominajka), podobnie jest ze zwierzętami (chociaż w Australii żyje pszczoła Amegilla cingulata, której odwłok pokryty jest czarno-turkusowymi pasami). Mimo tej naturalnej rzadkości reprodukcja koloru turkusowego w sztuce i przemyśle obecnie nie stwarza problemu. Nie mamy również większych kłopotów z odróżnieniem koloru czysto zielonego od turkusowych mieszanek zieleni i błękitu. Skąd zatem wzięła się niepokorna japońska sygnalizacja z kolorem turkusowym lub niebieskim w miejsce zielonego? Okazuje się, że wszystkiemu winien jest język oraz to, jak ściśle nasze nazywanie poszczególnych rzeczy i zjawisk wpływa na ich percepcję (i vice versa).

Czytaj dalej