Co najmniej od czasu 4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni Polacy zazdroszczą Rumunom. Mikroskopijna – także w porównaniu z naszą – kinematografia co roku dostarcza porcję skromnych, ale elektryzujących filmów. Choć kręconych poza centrum Europy, to uniwersalnych, zrozumiałych pod każdą szerokością geograficzną.
Zorganizowana w ciasnym wnętrzu zwyczajnego mieszkania stypa, na którą zjechali krewni zmarłego wujka Emila, spokojnie mogłaby się odbyć na polskim blokowisku. Trwa krzątanina na linii kuchnia – salon, w rozmowach przeplatają się wyrosłe z poprzedniego ustroju polityczne podziały i osobiste dramaty, a jedzenie stygnie, bo trzeba czekać na księdza. Mistrzowsko zagrane i wyreżyserowane, wciągające jak thriller i zabawne jak komedia, a przy tym do złudzenia realistyczne. Rumuńska nowa fala doprowadzona do perfekcji. Niby tylko siedzą, niby tylko rozmawiają, a nie sposób się oderwać.